Strona główna » Isaiah Hartenstein – Hart wie Stein
NBA

Isaiah Hartenstein – Hart wie Stein

0 komentarz
Center New York Knicks to człowiek o skomplikowanej tożsamości – biały Niemiec czy raczej czarnoskóry Amerykanin? Patrząc na zdjęcie pod leadem, z pewnością pukacie się w głowę nad czym w ogóle się zastanawiam. Ale jak to bywa w przypadku graczy NBA, nie wszystko jest tak proste, jak się wydaje.

STYCZNIOWY OBÓZ KOSZYKARSKI FILIPA DYLEWICZA – INFORMACJE I ZAPISY – TUTAJ>>

Ojciec jak głaz

– Niemal 6 kilo. To drugi wynik w historii naszego szpitala. – ogłosiła położna zmęczonej porodem Theresie. 

Florian objął żonę i popatrzył z dumą na syna – ten sam nos, uśmiech, tylko skóra, lekko o pięć odcieni bielsza. Wzrost i waga też po tatusiu, pomyślał center University of Oregon. Hartenstein senior urodził się w Moguncji, niemieckim mieście wina i radości, przynajmniej jeśli wierzyć folderom reklamowym. Jego ojciec był czarnym Amerykaninem, mama Niemką, Flo mówił biegle dwoma językami, grał dla juniorskiej kadry naszych zachodnich sąsiadów, ale do liceum wybrał się już za ocean. Karierę kontynuował w Oregonie, w 122 meczach rzucał średnio 3.6 punktu i zbierał z tablic 3.7 piłek, w ostatnim swoim roku dzielił parkiet z młodym Lukiem Ridnourem. 

Zawsze grał fizycznie, łamał nosy, przestawiał rywali i ich szczęki w drodze po zbiórkę. Syna otwarcie kierunkował w stronę basketu – w dzięcięcym pokoju Isaiaha wszystko, od dywanu po zasłonki w oknach, było ozdobione koszykarskimi wzorami. Mały biegał w za dużych koszulkach Brandona Roya i oglądał mecze Portland na zmianę z Kosmicznym Meczem. 

Po skończeniu edukacji, Florian wyjechał z powrotem do ojczyzny nad Renem, by zarabiać monety w Bundeslidze, a Theresa początkowo została z synem w Stanach. Szybko jednak okazało się, że w przypadku familii Hartensteinów taki układ nie działa i wszyscy połączyli się w uniwersyteckim miasteczku Giessen. 

Flo dla Gissen 46’ers grał osiem lat, kibice zapamiętali go jako górę mięśni walczącą pod koszem o każdą zbiórkę. Często skandując przekształcali jego nazwisko w zdanie Hart wie Stein – twardy jak kamień. Po swoich treningach zabierał na salę syna, przekazując mu tajniki koszykówki, no może oprócz techniki rzutów wolnych. Tata Florian trafiał zawsze poniżej 50% FT, a w ostatnim roku w Gissen zaledwie 28.6%. Swego czasu kombinował nawet z wyrzucaniem piłki jedną ręką. Z kimś Wam się to kojarzy?

All around 

Isaiah wziął udział w pierwszym koszykarskim campie mając cztery lata, ponoć już wtedy wzrostem dorównywał trenującym obok sześciolatkom. Grając w kategorii U-12 zdobywał nawet po 80 (sic!) punktów na mecz, codziennie spędzając cztery godziny na sali, ćwicząc. Florian w wywiadach twierdzi, że nie musiał go zmuszać, Isaiah wyznaje, że ojciec cisnął go mocniej niż pozostałych chłopców, których trenował. 

Theresa wie swoje – syn od zawsze był bardzo dojrzały i skupiony na celu – na przykład nie grał na konsoli, bo uważał to za marnotrawstwo czasu. Ojca pierwszy raz pokonał w grze jeden na jeden mając 14 lat, a jego czas właśnie nadchodził. 

Jako 17 latek zadebiutował w Bundeslidze, a tuż przed osiemnastką ruszył na Litwę, reprezentować Zalgiris Kaunas. Wybór padł na europejski klub w Eurolidze, by młody mógł szlifować swoje umiejętności gry z dala od kosza, rzut trzypunktowy i podania. Flo obawiał się, że na amerykańskiej uczelni jego umiejętności zostaną zredukowane do zbierania piłek spod obręczy i dunków. Dokładnie tego, czego sam się nauczył w Oregonie. Jak powtarzał, chciał by Isaiah był jego koszykarskim przeciwieństwem – graczem wszechstronnym. 

Na Litwie nie pograł za wiele z powodu kontuzji, najlepiej zapamiętał za to celebrowanie mistrzostwa:

“Było dużo alkoholu, wódki, ogólne szaleństwo. Mają tam taki zwyczaj, że mistrzowie muszą zapalić cygaro. Tego jednak nie zrobiłem.”

https://www.youtube.com/watch?v=vzK3pZjnVYs

W 2016 znów miał powody do świętowania– razem z reprezentacją Niemiec zdobył czwarte miejsce na ME U-18, zostając wybranym do pierwszej piątki turnieju. Na fali sukcesów zgłosił się do draftu 2017, spodziewając się wyboru pomiędzy 10 a 25 numerem. 

Rozczarowanie było duże, gdyż ostatecznie poszedł dopiero w drugiej rundzie (43 pick) do Houston Rockets. Ponoć winnym miało być nieprawidłowe badanie kolana, które wskazywało na potencjał do odnoszenia w przyszłości kontuzji. 

Od G-League do Knicks

Chłopak swoją karierę w USA rozpoczął od przemierzania stanów autobusem razem z drużyną G-League – Rio Grande Valley Vipers. Na zapleczu NBA trenerzy wykształcili w nim nawyki potrzebne do prawidłowego egzekwowania gry pick and roll. W 2019 roku został z Vipers mistrzem, w dodatku uzyskał tytuł MVP finałów. W Rockets zagrał w zaledwie 51 spotkaniach, zdziwiony przede wszystkim szybkością gry i systemem Rakiet, zakładającym nieustanne przejmowanie krycia, tak, że lądował naprzeciw Zacha LaVine’a i z trudem utrzymywał równowagę.

 Po zwolnieniu przez zespół z Teksasu, trafił do Nuggets, grając za plecami Jokicia, ucząc się “bardzo ważnych detali” składających się na warsztat współczesnego centra. 

Pierwsze duże minuty otrzymał w Cleveland od trenera J.B. Bickerstaffa, który w czasach uniwersyteckich rywalizował z jego ojcem. Isaiah wykorzystał większą ekspozycję, a dodatkowy czas gry zamienił na 8.3 punktu, 6 zbiórek, 2.5 asysty i 1.2 bloku. Mówił wówczas w wywiadzie:

“Wielu fanów nie rozumie, że znaczna część graczy NBA jest naprawdę wszechstronna. Trzeba jednak zaakceptować fakt, że wielokroć koncepcja trenera zakłada, że mamy spełniać jedynie jedną rolę w zespole. Tym razem miałem dużo szczęścia.”

W składzie ekipy z Ohio znajdowało się jednak sporo wysokich i w poszukiwaniu kolejnych możliwości na rozwój, Hartenstein porozumiał się z LA Clippers. Tyrone Lue nie dość, że dał mu minuty, to jeszcze pozwolił na popełnianie błędów, bez konieczności natychmiastowego powrotu na ławkę. Obdarzony zaufaniem Isaiah stał się istotnym elementem drużyny z Los Angeles i mógł śmiało stwierdzić pod koniec sezonu: “jak na warunki NBA, jestem obecnie dobrym centrem”.

Knicks zaoferowali mu jeszcze coś więcej – pieniądze. W końcu chłopak podpisał godny kontrakt na 16 milionów dolarów, płatnych w dwa lata. 

“Daję tej drużynie coś, czego nie miała wcześniej. Coś, co pozwoli jej wygrywać. To dla mnie świetna sytuacja, dołączyć do zespołu i dać mu nową jakość.”

Co właściwie przynosi do Nowego Jorku Hartenstein? Solidny rzut, dobre manewry pod obręczą, fizyczność i wzrost, zbiórkę i mobilność, która pomimo gabarytów pozwala mu kryć kilka pozycji. 

Schematy

Hartenstein wymyka się schematom, radośnie rozwala szufladki, w których chce się go zamknąć. Jako nastolatek nie umawiał się z dziewczynami, nie chciał by rozpraszały go w drodze do osiągania koszykarskich celów. Dziś umawia się z Kourtney Kellar, byłą Miss Teksasu, znaną z Instagrama, Tik-toka i bycia ring-girl na walce Jake’a Logana. Pani Kellar telefon towarzyszy wszędzie, więc i Isaiah może zapomnieć chwilowo o prywatności. 

Jest białym Niemcem, ale równie mocno identyfikuje się z czarną społecznością USA, za idola mając Martina Luthera Kinga. 

Zaliczył pięć klubów NBA w pięć lat, z dnia na dzień pakował walizki, a dziś jest istotną częścią Knikcs z ładną kwotą w banku. 

Co dalej? Jak dla mnie play-off z Knicks i rozwój pokroju Joakima Noah pod skrzydłami Thibsa – obrona obręczy, podania i rozprowadzanie piłki, plus w wypadku Niemca – okazjonalne rzuty z dala od pomalowanego. Trzymam kciuki. 

STYCZNIOWY OBÓZ KOSZYKARSKI FILIPA DYLEWICZA – INFORMACJE I ZAPISY – TUTAJ>>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet