Strona główna » Anthony Edwards – gdy nowy władca NBA rodzi się na naszych oczach
NBA

Anthony Edwards – gdy nowy władca NBA rodzi się na naszych oczach

2 komentarze
Jest absolutnie niepodrabialny, jedyny w swoim rodzaju i gotowy do tego, by zostać nową twarzą NBA. Anthony Edwards ze swoimi Minnesota Timberwolves właśnie pojechał do hali mistrzów i pewnie, w oszałamiającym stylu, wygrał pierwszy mecz półfinału Zachodu. Przyzwyczajajcie się do jego uśmiechu, niebawem może wyskakiwać z każdej lodówki i nawet zimą ściągać fanów basketu do mroźnej Minnesoty.

Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>

Pamiętacie Kobego Bryanta i jego mimikę twarzy, gdy w wieku niespełna 23 lat zmierzał z Lakers po drugi tytuł mistrzowski? Jasne, MVP tamtej drużyny, a także późniejszego finału z 76ers Allena Iversona był Shaq. Ale to właśnie wówczas Kobe – kończąc półfinał Zachodu z 48 punktami w starciu z Kings i rozpoczynając finał od 45 zdobytych w meczu otwarcia ze Spurs – ugruntował opinię „kogoś zdecydowanie więcej niż tylko najważniejszego pomocnika Shaqa”.

Wystarczy spojrzeć na poniższy film, by uzmysłowić sobie jaka to prehistoria.

A także uzmysłowić sobie, że Anthony’ego Edawrdsa nie było jeszcze wówczas na świecie.

Dzisiaj w nocy młody lider Timberwolves w wieku 22 lat i 273 dni został drugim najmłodszym graczem w historii NBA, który w dwóch kolejnych meczach playoff zdobył ponad 40 punktów. Kobe w 2001 roku był młodszy. Raptem o cztery dni.

Łączny tego typu dorobek koszykarzy z Minneapolis w 35-letniej historii klubu? Dwa mecze. Oba w wykonaniu Sama b 20 lat temu, gdy przez chwilę wydawało się, że Kevin Garnett faktycznie może z Timberwolves bić się o tytuł. To była tylko chwila.

Mówiąc o tym, jak słabi – patrząc z perspektywy historycznej – są Wolves, mówimy o poziomie drużyny najgorszej w historii NBA. Żadna nie wygrywa w sezonie zasadniczej równie rzadko swoich meczów. Żadna nie miała przed obecnym sezonem mniejszej liczby wygranych meczów w playoff (21).

W tym drugim przypadku, to już przeszłość. Tymczasem Wolves sprawiają wrażenie, jakby dopiero się rozpędzali. Właśnie wygrali piąty kolejny mecz playoff – wcześniej w czterech szybko odprawili z kwitkiem Phoenix Suns Durantam Bookera i Beala. Tym samym na liście najgorszych drużyn wszech czasów fazy finałowej za jednym zamachem wyprzedzili Charlotte Hornets i New Orleans Pelicans.

27. na liście Memphis Grizzlies z 38 wygranymi meczami playoff w tym sezonie nie dogonią, choćby zdobyli tytuł mistrzowski. Edwards ma jednak na głowie ważniejsze sprawy od spoglądania na historyczne rekordy. Ten gość właśnie bierze NBA szturmem i ewidentnie nie ma zamiaru się w tym procesie zatrzymywać.

https://www.youtube.com/watch?v=y_EbaSvRh_U

Timberwolves minionej nocy zaskakująco pewnie wygrali pierwszy mecz półfinału Zachodu w Denver 106:99. Edwards od pierwszego rzutu do ostatniej akcji chodził po wodzie. Do 43 punktów dołożył 7 zbiórek i 3 asysty. Dobry znajomy Angela Nuneza ze Śląska Wrocław Karl-Anthony Towns dołożył 20 punktów. Spokój do drużyny wprowadzał niedoceniany Mike Conley (14 punktów, 10 asyst), który w NBA debiutował, gdy Edwards miał sześć lat, a niezbędne pokłady dodatkowej energii – Naz Reid (14 z 16 punktów w czwartej kwarcie).

Nuggets zostali zaskoczeni. Złapani na wykroku. Na kolejne akcje Edwardsa nie potrafili znaleźli żadnej odpowiedzi. Nikola Jokić jak zwykle linijkę statystyczną miał imponującą (32 punkty, 9 asyst i 8 zbiórek), ale został przez defensywę Wolves odrzucony od kosza. Efekt? Rekordowa w całym obecnym sezonie liczba aż dziewięciu rzutów za 3 w jego wykonaniu. Nuggets z Jokiciem an boisku okazali się aż o 12 punktów gorsi od Wolves. Z Jamalem Murrayem (17 punktów, 6/14 z gry) aż o 22 punkty.

To tylko jeden mecz, niczego nie przesądza. Mistrzowie NBA pewnie już na poniedziałkowe starcie nr 2 przygotują odpowiedź. Jokić za chwilę otrzyma zapewne trzecią statuetkę MVP, wkraczając do absolutnej historycznej elity – przed nim tej sztuki dokonało jedynie ośmiu graczy. Żeby oddać to o jakim poziomie mówimy – trzykrotnie podczas swoich karier statuetkę odbierali m.in. Magic i Larry Bird. Ale Serb, gdy tylko słyszy o tym, że mógłby/miałby być także marketingową lokomotywą NBA, jedynie wzrusza ramionami i mniej lub bardziej rozkosznie się uśmiecha. Po czym z ulgą wraca do serbskiego okręgu zachodniobackiego, by doglądać konie.

Anthony Edwards nie ma problemów z umieszczaniem piłki w koszu. Nie będzie ich też miał z pełnieniem obowiązków nowej twarzy NBA. Dla Amerykanów, przyglądających się w ostatnich latach jak największymi gwiazdami ich ligi stali się koszykarze z Grecji, Serbii, Słowenii czy Kanady eksplozja talentu Edwardsa to wielka ulga.

Zion Williamson ma zazwyczaj nadwagę i nigdy nie spełnił pokładanych w nim nadziei.

Ja Morant ma na tyle duże problemy pozaboiskowe, że coraz mniej osób pamięta jak dobry potrafi być na boisku.

Jayson Tatum i Devin Booker potrafią zdobywać punkty, lecz nie są w stanie kraść serc kibiców.

LeBron, Stephen i KD się starzeją. Nieprzypadkowo w tegorocznym playoff wygrali jeden mecz. Łącznie. Podczas letnich igrzysk olimpijskich w Paryżu wszyscy zagrają. Kibice właśnie z nimi będą chcieli sobie zapewne w pierwszej kolejności zrobić zdjęcia. Ale tak naprawdę, pod względem sportowym, największą gwiazdą NBA a – za chwilę – także reprezentacji USA może już wówczas być Edwards.

Warto mieć świadomość, że chwila, gdy rodzi się nowy władcy NBA może być tu i teraz. Mecz numer 2 serii Nuggets – Wolves już w nocy z poniedziałku na wtorek czasu polskiego.

W tym sezonie wraz z grupą polskich kibiców dwukrotnie na żywo oglądaliśmy mecze Timberwolves w San Antonio – w listopadzie i pod koniec stycznia. Edwards zdobył w nich łącznie 60 punktów. Momentami by fenomenalny, choć w końcówce drugiego meczu – niespodziewanie przegranego przez Wolves 112:113 – został przyćmiony przez niejakiego Jeremy’ego Sochana, który akcjami w czwartej kwarcie zerwał na równe nogi i wprawił w zachwyt polskich fanów.

Mam potęgujące się z każdym kolejnym zwycięstwem Wolves w playoff wrażenie, że w przyszłym sezonie zorganizujemy wyprawę do Minnesoty. Nie po to, by ujrzeć choć jedno z ponad 10 tysięcy jezior. Nie po to, by przekonać się o co chodzi z tą legendą Mall of America, słynnego centrum handlowego na obrzeżach Twin Cities. Nie po to, by przekonać się jak smakuje zima na Środkowym Zachodzie.

Pojedziemy, by przekonać się z bliska jak wygląda królestwo Anthony’ego Edwardsa.

Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>

2 komentarze

Tomek 5 maja, 2024 - 13:31 - 13:31

Z ruchów taka podróbka Jordana.

Odpowiedz
Łukasz 5 maja, 2024 - 23:09 - 23:09

Pierwsze mistrzostwo Kobe zdobył w finałach przeciwko Indianie Pacers w 2000 r., a nie, jak pisze autor, przeciw 76ers w 2001 r.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet