Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Okazja
Kiedy bez klubu jest taki gracz jak Tomasz Gielo, to warto chociaż zapytać, czy nie skusiłby się na grę w twoim klubie. Stal zapytała, a potem po cichutku dobijała targu z polskim skrzydłowym. „Wolny” Gielo spadł klubowi z Ostrowa jak z nieba, bo jego angaż łata wiele dziur w składzie, które powstały z uwagi na kontuzję Damiana Kuliga – podkoszowy, Polak, jakościowy gracz.
Stal nie ma szczęścia w tym sezonie, oczywiście głównie z uwagi na kontuzje. Kiedy wydawało się, że ciężko będzie myśleć o trofeach w tym roku, bo poza grą znaleźli się zeszłoroczni liderzy (oprócz Kuliga operację musiał przejść Ajgars Skele), to jednak Stal znalazła jakościowych graczy na rynku.
Tak jak klub z Ostrowa przez wiele miesięcy „bujał się” z wymianą Rodneya Chatmana i nie potrafił znaleźć lepszego zastępcy, tak jednak w ostatnich tygodniach wykorzystał nadarzające się okazje przy transferach Beliauskasa i Gielo.
Polska rotacja znów mocna
Stał w trakcie turnieju o Puchar Polski udowodniła, że jest w stanie zamaskować brak Damiana Kuliga, a może nawet jego nieobecność przekuć w nową, niebezpieczną tożsamość. Bez takiego gracza, o takim profilu, zespół z Ostrowa sobie jakoś radził i dalej by źle nie było, ale już bez kolejnego Polaka w składzie niekoniecznie. Po kontuzji Kuliga w ścisłej rotacji zostali tylko David Brembly i weterani, Krzysztof Sulima oraz Michał Chyliński.
Żeby cały sezon nie zawisł na zdrowiu Brembly’ego, Stal potrzebowała jakościowego Polaka do rotacji. Były pytania o Szymona Tomczaka, który już by trochę tę sytuację poprawił i był kolejną opcją w polskiej wyliczance. Gielo to jednak ktoś więcej, to jakość. Do klubu z Ostrowa trafia gracz, którego przed sezonem zapewne ustawilibyśmy w top5 polskich zawodników biegających po parkietach PLK. Polska rotacja Stali została uratowana, a może nawet wzmocniona.
Inna droga
Transfer Tomasza Gielo można potraktować trochę jako okazję, trochę jako konieczność, bo przecież szósty obcokrajowiec kosztowałby klub masę pieniędzy. Moim zdaniem, trzeba go także potraktować jako postawienie właściwie wszystkich żetonów na polu smallball.
Stal dokończy obecny sezon bez nominalnego środkowego w składzie, co jest pójściem w przeciwnym kierunku niż konkurenci z czołówki, czyli zespołu zajmujące obecnie pierwsze i drugie miejsce – Anwil Włocławek i Trefl Sopot. W obu tych klubach zdecydowano się na dołożenie już w trakcie rozgrywek wysokiego, ciężkiego, grającego blisko obręczy środkowego. Geoffrey Groselle w założeniach ma stanowić o sile Trefla, a Żiga Dimec ma być ofensywną alternatywą dla defensywnego Kalifa Younga.
Pytanie tylko, czy obaj ci gracze będą w stanie wykorzystać swoje przewagi i czy czasem smallball rywala nie wygoni ich na ławkę rezerwowych? Tak przecież było chociażby w starciu Stali z Anwilem, kiedy to niskie ustawienia zespołu z Ostrowa zmusiły trenera Przemysława Frasunkiewicza do ściągnięcia Słoweńca z parkietu.
Jeden z faworytów
Może w naszej lidze wzrost jest przeceniany? Może wcale nie trzeba mieć giganta pod koszem by coś wygrać? Coraz bliżej mi do tej teorii, bo przecież zeszłoroczny King Szczecin wcale nie bazował na oldschoolowych środkowych, tylko atak oparł na atletycznym, lekkim centrze jakim był Phil Fayne. We w miarę współczesnej historii PLK znajdziemy kilka przykładów na to, że brak centra wcale nie musi być wielkim problemem.
Dlatego też Stal, po transferach Beliauskasa i Gielo, z wracającym na play off Skele, będzie trzeba traktować jako jednego z ligowych faworytów. Trener Andrzej Urban będzie miał do dyspozycji 7-8 zawodników bardzo wysokiej klasy, uniwersalnych, dla których uproszczona gra w play off nie będzie wyzwaniem, a przyjemnością. Duża wymienność pozycji, zmiany krycia w obronie, masa strzelców i przynajmniej dwóch dobrych graczy w izolacjach – to naprawdę sporo jak na PLK. Jest potencjał, na coś dużego.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>