Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Zanim o sędziach, bo to temat, który tak naprawdę wszystkich kibiców mniej grzeje – a przynajmniej mniej grzać powinien – porozmawiajmy chwilę o sporcie.
Stal – Śląsk 1:1
Gdy patrzę na poczynania Marka Klassena w tej serii, zaczynam wierzyć w krążące po środowisku informacje, że ze stawem skokowym Kanadyjczyka jest gorzej niż się wielu wydaje. Niby w niedzielę zdobył trochę 8 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst, ale to nie jest ten Klassen. A bez „tego Klassena” – pewnego siebie rozgrywającego, który potrafi ruszyć z piłką do przodu, minąć rywala, wykreować pozycję do rzutu kolegom, czy w razie potrzeby także sam ją sobie zapewnić, Śląsk czekają w tej serii ogromne problemy.
Daniel Gołębiowski robi co może, ale nie jest rozgrywającym. Hassani Gravettowi nie chcesz oddać piłki, by ją kozłował przy mocnym nacisku obrońców. Sytuację Śląska mogę przed dwoma meczami we Wrocławiu podsumować krótkim „Klassen albo śmierć”.
No chyba, że do akcji nagle wkroczy zdrowy Łukasz Kolenda.
Bez zdrowego Klassena Miodrag Rajković będzie miał ogromny problem, by zorganizować grę swojego zespołu. Większy niż Andrzej Urban pozbawiony Davida Brembly’ego.
Swoją drogą – David, trzymaj się. Współczuję, ściskam kciuki!
Aha, kilka zdań o Stali. A właściwie jedno. Poziom defensywnego głodu, chęci wyszarpania zwycięstwa z gardeł rywali, z którym w trzeciej kwarcie pojawili się na boisku koszykarze z Ostrowa – to było COŚ.
To był właściwie jedyny póki co moment w tegorocznym playoff, w którym poczułem, że ta faza w PLK się faktycznie rozpoczęła. Większości meczów jeszcze brakuje tego 'zęba”.
King – Legia 2:0
Uwaga ta odnosi się także do rywalizacji szczecińsko-warszawskiej. Długimi momentami w grze obu drużyn nie ma takiego zacięcia, jakiego należałoby się spodziewać. Po pierwszym zwycięstwie Kinga twierdziłem, że Legii będzie się cieżko podnieść, bo psychicznie jej zawodnicy się zagotowali. Szczególnie znany z krótkiego lontu Christian Vital.
Ale… Tak naprawdę w meczu nr 2 – podobnie jak w pierwszym – Legia znów grała lepiej od Kinga. Nie wygrała, ale to daje do myślenia. Trener Arkadiusz Miłoszewski powinien być bardzo szczęśliwy z tego 2:0. Jego zespół sportowo na to wyraźne prowadzenie w serii nie zasłużył. Po mistrzowsku zagrał jedynie końcówki obu meczów. To ważne, to charakteryzuje wielkie zespołu, że potrafią korzystać z takich okazji, ale – przed potencjalnym półfinałowym starciem z Anwilem – King wygląda po prostu blado.
Patrząc na jego grę, po dłuższym zastanowieniu: Legii jeszcze bym nie skreślał! Pisałem po pierwszym meczu, że Marek Popiołek to młody trener, który dopiero uczy się gry w playoff. W drugim meczu pewniej prowadził zespół. Legia była bliższa wygranej. W swojej hali, o ile tylko trener opanuje emocje największych gwiazd z Vitalem na czele, może jeszcze wrócić do tej serii.
Wygranie trzech kolejnych meczów z zespołem Andrzeja Mazurczaka wydaje się mało prawdopodobne, ale jeśli ta seria – jak zapowiada Vital – wróci na mecz nr 5 do Szczecina, szanse obu drużyn będą fifty-fifty.
Anwil – Spójnia 2:0
Żadna niespodzianka. Przemysław Frasunkiewicz ma 10 ludzi do grania. To jak na standardy playoff nawet trochę zbyt wielu, ale póki co świetnie z nich korzysta. Anwil jest mocarny. Nie użyłbym stwierdzenia, że wyrasta ponad ligowych rywali, ale u progu playoff wygląda najlepiej ze wszystkich.
Spójnia? Bardzo fajnie zmieniła taktykę po pierwszej porażce, Sebastian Machowski dużo i ciekawie kombinował, ale jednak pod względem sumy talentu sportowego obie drużyny dzieli wiele. Nie jest jednak powiedziane, że ta seria zakończy się szybkim 3:0. Hala w Stargardzie nie takie cuda widziała, a tamtejsi kibice na pewno przed meczem nr 3 zadbają o atmosferę w której Brown, Daniels, Langović i spółka będą czuli, że mogą przenosić góry.
Trefl – MKS 2:0
Nic nie ujmując naprawdę dobrej grze drużyny z Dąbrowy Górniczej w drugim meczu, mam wrażenie, że Żan Tabak pozwolił w niedzielę swoim podopiecznym na postawę typu „przecież to samo się wygra”. Samo nic się w playoff nie wygrywa! Ten mecz Treflowi wygrali Jakubowie – Musiał i Schenk.
MKS może wyrwać jeden mecz u siebie, a przy takim podejściu Trefla jak w niedzielę – nawet dwa. Ale nie wierzę, by mógł odwrócić losy serii.
Niech sędziowie też się bronią pracą, jak zawodowcy
Sędziowie też powinni pracować nad swoją „formą”. Póki co nie znajdują w dyspozycji godnej playoff.
Są częścią widowiska sportowego, lecz powinni być schowani za zawodnikami czy nawet trenerami. Niestety, często przy dużej ilości błędnych decyzji wychodzą na pierwszy plan. Niepotrzebnie.
Staram się unikać oceny ich pracy, bo wiem jak trudna to profesja. Znam wielu osobiście i czuję do nich duży szacunek. Podejmowanie decyzji w ułamkach sekund nie jest łatwe. Sam w ich sytuacji często nie wiedziałbym jak zareagować. Ale mamy playoff, grają najlepsze drużyny, sędziowie też powinni stawać na wysokości zadania. Wiadomo, to tylko ludzie – popełniali, popełniają i będą popełniać błędy. Ale nie powinni ich tak często powielać.
Tylko spójrzcie na ten film z Ostrowa.
Koszykarze muszą pracować nisko na nogach? Sędziowie też czasami powinni, by móc się wychylić i złapać dobry kąt widzenia. W tej akcji na pewno tego zabrakło.
Podobnie jak w kilku w sobotę we Włocławku, tylko tam było więcej kamer Polsatu, więc i zostało wyłapanych więcej pomyłek. Sędziowie nie powinni ułatwiać sprawy Anwilowi, on sobie dobrze radzi sam. A kilku punktów w trakcie meczu Spójni pozbawili. W jednej akcji z ofensywnym faulem Dimca chyba łącznie pięciu. Nie, nie wypaczyli wyniku meczu, ale Spójnia kilka razy w drugiej połowie dochodziła Anwil na pięć punktów. Chciałbym się przekonać jak wówczas zareagowaliby koszykarze z Włocławka, gdyby musieli oddawać rzuty przy remisie, a nie 5 punktach przewagi.
Spójnia zasłużyła sobie, by w końcówce tego meczu stawiać faworyta pod ścianą i móc walczyć o wygraną.
Koszykarze muszą się bronić celnymi rzutami, trenerzy dobrymi decyzjami taktycznymi – sędziowie też powinni się bronić dobrą pracą. Jak zawodowcy.
No tak, zapomniałem – sędziowie PLK, zawodowej ligi, wciąż zawodowcami nie są. To powinno się w końcu zmienić.
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
6 komentarzy
Dobry artykuł wyważona ocena.
Zgadzam się z redaktorem. Sędziowie są parę lig niżej.
W meczach King – Legia też się nie popisali.
IRS jest ale po co. I tak ci sami sędziowie podejmują decyzję.
Może pięciu sędziów i więcej kamer? 😉
acha a jak rok temu graliśmy z Kingiem Anwil i sędziowie jawnie gwizdali na korzyść kinga to była cisza teraz nagle sędziowie zawodzą. jak Anwil by przegral przez decuzje sędziow to nikt by nic nie mówił. oczywiście zgadzam się poziom sędziowania w plk to jest jakiś kabaret
2 faule Gordona, których nie było, to nie jest wypaczenie wyniku meczu?! Trzeci faul Gordona był ofensywnym faulem Dimca, gwizdniętym Gordonowi. A czwarty? Petrasek lekko odepchnął przy rzucie skaczącego pionowo w górę Gordona, a ten dostał faul. Tak jak Pan pisze, Spójnia nie ma głębi składu, więc pozbawienie jej najlepszego obrońcy na pół meczu to jest wypaczenie wyniku. Niestety nie przekonamy się, kto byłby lepszy w meczu nr 2 we Włocławku przez słabych sędziów właśnie.
Zarówno w 1 jak i 2 meczu Gordon faulował na potęgę , z tym że w 1 meczu dużo fauli mu uszło płazem. Za to w 2 meczu sędziowie byli już na niego wyczuleni i jego nie czyste zagrania dlatego tak szybko wyłapał 4 faule. Gdyby w 1 meczu było uczciwe sędziowanie to Gordon już w 1 połowie by miał 5 fauli.
Kibic Anwilu narzekający na sędziowanie? To jakieś żarty, a w kontekście poprzedniego sezonu i serii z Kingiem to kosmos. Kosmos żartów – Anwil sam wybierał sobie przeciwnika w play-off, a tu zonk i po grze, bo….. sędziowie byli be(?????). Trzeba walczyć, a nie dopisywać punkty już przed meczem. Sędziowie ogólnie słabi i diagnoza P. Karolaka trafna. Wystarczy zresztą obejrzeć mecz i posłuchać komentarza w Polsacie, ilość złych decyzji jest zatrważająca. W hali spojrzenie jest pewnie mniej obiektywne ze względu na sympatie kibicowskie.