Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Ostatnie mecze w Gdyni przynosiły wysokie wyniki i sporo popisów ofensywnych. Spotkanie KGS Arki z Anwilem także rozpoczęło się od fajerwerków w ataku. Jakub Garbacz, który nie grał w kadrze za dużo w trakcie okienka reprezentacyjnego, w samej pierwszej kwarcie trafił 5 razy za 3 punkty. Goście jednak nie zdołali zbudować przewagi, a wręcz musieli Arkę gonić.
Zespół gospodarzy napędzany był oczywiście przez Andrzeja Plutę, za którym nieustępliwie uganiał się Amir Bell. Rozgrywającemu Arki w pierwszej połowie, mimo nacisku rywali, po prostu „żarło”, bo trafił do kosza nawet nie oddając rzutu (przy próbie podania do Adriana Boguckiego).
Gdynianie więc dzielnie trzymali się w grze, choć z każdą kolejną minutą rozpędzał się Victor Sanders.
Trener Przemysław Frasunkiewicz nie mógł w sobotę skorzystać z Tomasa Kyzlinka i Luke’a Petraska, którzy wrócili ze zgrupowań reprezentacyjnych z drobnymi problemami zdrowotnymi. Anwil musiał więc wrócić „do korzeni”, czyli do większej dominacji gry Sandersa i większej liczby rzutów Garbacza. To przyniosło jednak tylko 1-punktowe prowadzenie po dwóch kwartach.
Sanders i Garbacz w trzeciej kwarcie zdobywali punkty seriami, ale Arka także miała swój skuteczny duet, czyli Plutę i Bryce’a Alfroda. Finalnie dwójka Anwilu zdobyła w meczu więcej punktów – 55 (Garbacz 28, Sanders 27). Pluta z Alfordem uzbierali w sumie 46 punktów.
Włocławianie po kilku minutach bardzo dobrej gry w końcu odskoczyli na 10 oczek. Rozpędzony Anwil jednak nie przytłoczył gospodarzy. W trudnym momencie kilka punktów z rzędu zdobył Stefan Kenić, a trójka z połowy Pluty na koniec trzeciej kwarty dodała nowej energii całemu zespołowi. W ostatniej części gry obudził się więc za to Seth LeDay, który wykonał świetną pracę w obronie przy Sandersie.
Alford na 5 minut przed końcem trafił trzecią swoją trójkę i Arka tym samym prowadziła +3. Koszykarze Anwilu wydawali się być zdezorientowani w tym fragmencie meczu i dopiero przerwa na żądanie trochę uspokoiła sytuację. Więcej gry na siebie wziął Amir Bell, a pierwszą swoją trójkę zaraz potem trafił Sanders i prowadzenie wróciło do gości. Lider Anwilu wykorzystał moment, w którym nie było na parkiecie LeDeya i dorzucił dwie kolejne trójki.
Arka popełniła gigantyczne błędy w obronie przeciw Amerykaninowi i pozwoliło gościom odskoczyć. Anwil, mimo mały trudności, tego prowadzenia już nie oddał. Włocławianie wygrali 89:85.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>