Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Po pierwszych 20 minutach niedzielnego meczu Śląsk prowadził w Ostrowie Wielkopolskim jedynie 44:37, ale tak naprawdę kibice Stali mieli jeszcze większe powody do zmartwień. Szybko po groźnie wyglądającej kontuzji kolana – wyglądającej na taką kończącą sezon – boisko opuścił David Brembly, a zespół Andrzeja Urbana, kompletnie nie radząc sobie z agresywną defensywą gości, sprawiał wrażenie totalnie rozregulowanego. Zaledwie 8 oddanych rzutów za 3 punkty także o tym świadczyło.
Tymczasem Śląsk co chwila starał się napędzać akcje, bo wiedział, że nie mogąc do końca liczyć na wciąż nie do końca zdrowego Marka Klassena musi maksymalnie przyspieszać i upraszczać grę. Nadspodziewanie dobrze z roli rozgrywającego wywiązywał się jednak Daniel Gołębiowski (4 asysty do przerwy). Szybkie akcje Śląska przynosiły skutek.
Nie wiemy co w szatni przekazał swoim podopiecznym trener Urban, ale po zmianie stron nagle ujrzeliśmy kompletnie odmieniony zespół z Ostrowa. Na defensywne ciosy zadawane przez Śląsk, Stal odpowiedziała własnymi. Jeszcze mocniejszymi. Klassen i Gołębiowski nie byli w stanie na boisku znaleźć choćby centymetra kwadratowego wolnego miejsca. Nagle okazało się, że spowolnieni wrocławianie nie mają pomysłu na zorganizowanie składnej akcji.
Hassani Gravett nigdy nie był, nie jest i raczej nigdy już nie będzie graczem, który na tym poziomie rozgrywek może pełnić rolę rozgrywającego.
Stal momentalnie wyprowadziła serię 15:2, a zmęczony Gołębiowski już w połowie trzeciej kwarty sprawiał wrażenie, jakby za chwilę miał się zacząć podpierać nosem i… Chwilę później było właściwie po meczu. Śląsk nie był już w stanie po tym ciosie się podnieść. W czwartej kwarcie Stal prowadziła już nawet 18 punktami (73:55). Ostatecznie wygrała aż 81:64.
– W trzeciej kwarcie nie realizowaliśmy założeń naszego trenera, a na duży nacisk defensywny rywali zareagowaliśmy paniką. Nie mamy wyjścia, teraz musimy wygrać dwa razy we Wrocławiu. Czujemy niedosyt, wracając z remisem 1:1, ale to nie jest przecież zły wynik – mówił po meczu przed kamerą Polsatu Gołębiowski, który mecz zakończył z dorobkiem 7 punktów i 4 asyst.
– Wygraliśmy ten mecz dla Davida Brembly’ego i wygramy dla niego całą serię. Obiecuję to wszystkim, nie tylko naszym kibicom. Do Wrocławia jedziemy po dwa zwycięstwa – przekonywał Tomasz Gielo (14 punktów, 7 zbiórek).
Liderem Stali był Aigars Skele (19 punktów i 11 asyst), aż 15 punktów dodał Rodney Chatman, a najlepszy wskaźnik +/- w zespole gospodarzy (+25) miał nie imponujący indywidualnymi statystykami (8 punktów i 5 zbiórek), ale przebywający najdłużej na boisku i wykonujący wiele pracy w obronie Ojars Silins.
Stal wyrównała stan rywalizacji na 1:1 i przed kolejnymi dwoma meczami we wrocławskiej Hali Stulecia losy rywalizacji o zwycięstwo w serii wydają się otwarte. Mecz nr 3 już w czwartek.
Decydujące może okazać się ostatecznie zdrowie koszykarzy, bądź – bardziej jego brak. Czy Klassen może odzyskać pełnię sił i Śląsk zacznie grać jak klasyczny zespół koszykówki, z choć jednym rozgrywającym w składzie? Czy kontuzja – tym raazem Brembly’ego – faktycznie zakończyła grę już trzeciego gracza Stali w tym sezonie? Pod koniec meczu lekkiego urazu stawu skokowego doznał też Nemanja Djurisić.
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
1 komentarz
Mecz nr 3 w Orbicie, nie w Ludowej.