Strona główna » Sobiech: Polska na EuroBaskecie? Sprawa intrygująca

Sobiech: Polska na EuroBaskecie? Sprawa intrygująca

0 komentarz
Przed EuroBasketem można być optymistą, bo nasza kadra niemal z każdym podejmuje walkę jak równy z równym. I pesymistą, gdyż zazwyczaj przegrywa. Może w Pradze karta się odwróci?

Igor Milicić i jego kadra w końcu odnieśli pierwszy, mały ale jednak – sukces. Kilkoma występami w ciągu ostatnich dwóch tygodni zmienili ocenę i oczekiwania większości kibiców z „jest dramat, na pewno nie wyjdą z grupy” na mniej więcej „bywa ciekawie, gwarancji nie ma, ale może jednak coś z tego na EuroBaskecie będzie”.

To niemało.

Najpierw nieudane okienka eliminacji do mistrzostw świata, teraz seria sparingów z mocnymi rywalami i przymusowe prekwalifikacje. Zobaczyliśmy kadrę, która – mogąc dłużej popracować na zgrupowaniu – robi zauważalne postępy i zyskuje pewną tożsamość. Próbka jest już spora, więc zespół Milicicia można też nieco dokładniej scharakteryzować.

Tożsamość? Obronna, potwierdzona!

Takiego popisu gry naszej reprezentacji w defensywie, jak w pierwszej połowie ubiegłotygodniowego meczu z Chorwacją (21 punktów do przerwy zespołu naszpikowanego gwiazdami) nie widziałem od lat. Włączając w to najbardziej udane występy kadry Mike’a Taylora. Zespołowość, system, właściwe rotacje, gabaryty naszych podkoszowych – wszystko to wyglądało dobrze i przynosiło efekt. Nawet „ukrywany” w obronie AJ Slaughter zasuwał jak nigdy dotąd.

Talentem ofensywnym obecna kadra europejskiej czołówce jednak nie dorówna. Nie mamy obecnie maszyn do zdobywania punktów, pokroju Dennisa Schrodera czy Lauriego Markkanena. Jednak obrona na tak wysokim poziomie może stanowić potężny, niwelujący pewne braki, argument. I wreszcie jakiś charakterystyczny element tożsamości polskiej drużyny. 

Znak zapytania jest właśnie tylko przy utrzymaniu tego poziomu intensywności w sytuacji, gdy potrzebujemy kilku podstawowych graczy niemal przez cały czas na boisku, a do zagrania w Pradze czeka nas 5 meczów w 7 dni. Przygotowanie fizyczne może być dla naszej kadry ważniejsze niż kiedykolwiek.

Ponitka dobry jak nigdy

Mateusz Ponitka świetną grą nikogo oczywiście nie zaskakuje. Jest graczem uznanym na europejskiej arenie koszykarskiej przynajmniej od kilku lat. Jednak nawet jak na jego standardy, świetna dyspozycja w połączeniu z charyzmą, którą daje drużynie na boisku, jest dodatkowym, pozytywnym zaskoczeniem. 

Jego 26/6/6, przy 60% z gry, przeciwko Chorwacji to występ unikalny. Niewykluczone, że jego dotychczas najlepszy w reprezentacji. A akcja z meczu z Grekami, z wywracającym się na parkiet, dostającym trójkę w twarz, Giannisem Antetokounmpo, jest pięknym podsumowaniem gry naszego kapitana.

Może to efekt kilku miesięcy odpoczynku i spokojnej pracy po zerwaniu kontraktu z Zenitem. Może sportowa złość po fatalnym wizerunkowo nagłośnieniu konfliktu z bratem. Nieważne. Przez ostatnie dwa tygodnie Mateusz Ponitka wyglądał lepiej niż kiedykolwiek.

Do robiących różnicę graczy tradycyjnie dodajemy AJ-Slaughera oraz – zauważalnie lepszego po ostatnim sezonie we Włoszech – Michała Sokołowskiego. Oni z Ponitką ciągną grę reprezentacji w gigantycznym stopniu. Stopień uzależnienia jakości gry drużyny od poziomu gry tego tercetu jest wręcz lekko niepokojący. Widać to było nawet w lekko kuriozalnym meczu z Austrią.

Problem? Chimeryczni wysocy

Słusznie cieszymy się, że mamy pod koszem perspektywicznych gości z naprawdę dobrymi warunkami.  To już teraz jest ważnym elementem wspomnianej wcześniej obrony. Jednak – poza pojedynczymi, błyskotliwymi akcjami Balcerowskiego – do robienia różnicy w walce pod koszami na europejskim poziomie droga dzieli nas jeszcze dość daleka.

Balcerowski robi postępy, ale w tym momencie nie jest jeszcze tak dobry, jak sądziliśmy dwa lata, że będzie. Dominik Olejniczak graczem ataku nie jest. Koniec, kropka. A Aleksander Dziewa, z przyczyn w sumie nieznanych, nie zagrał jeszcze dobrego meczu w kadrze. Niech gracz Śląska wybaczy, że nie uznam za miarodajny pojedynek z reprezentantami Austrii o mało sportowych sylwetkach.

Nasi wysocy (oraz rezerwowi rozgrywający – Łukasz Kolenda i Jakub Schenk) to kluczowy element dla ewentualnego sukcesu w Pradze. O trójkę liderów można być spokojnym. Aby wygrywać mecze, muszą jednak otrzymać wsparcie.

Jak ukryć dziurę?

Wiedzą to kibice, wiedzą rywale, wie trener Milicić i to dla niego może być najważniejsze wyzwanie – różnica w jakości pomiędzy pierwszą piątką i zmiennikami jest (zbyt) duża. Widać to w starciach z lepszymi i słabszymi rywalami. Dylemat spory, bo wzmocnienie ławki poprzez przesunięcie jednego z kluczowych graczy nie wchodzi w grę z racji ich ograniczonej liczby. Z kolei granie tak forsownego turnieju zawężoną rotacją też wydaje się ryzykowne.

Trudnych wyzwań będzie oczywiście więcej. Kadra nie jest tak młoda, jak sugerują trenerzy – jej średnia wieku to ponad 28 lat – ale z pewnością na tym poziomie relatywnie mało doświadczona. To także wielki, trenerski sprawdzian i szansa dla Igora Milicicia. Przecież poza Serbią nie mamy przecież w grupie zespołów, z którymi nie możemy powalczyć o zwycięstwo.

Jestem spokojny o to, że mecze Polaków na EuroBaskecie będą bardzo ciekawe. A że nie mam pojęcia, jak się skończy? Tym lepiej. Ruszam do Pragi pozytywnie zaintrygowany.

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet