poniedziałek, 2 grudnia 2024
Strona główna » PLK 2023/24 – oto najwięksi przegrani sezonu zasadniczego. Śląsk Wrocław też!
PLK

PLK 2023/24 – oto najwięksi przegrani sezonu zasadniczego. Śląsk Wrocław też!

7 komentarzy
Niespójny w słowach i decyzjach prezes klubu ze Słupska. Nieskuteczny w działaniach sztab odpowiadający za przygotowanie fizyczne i opiekę medyczną koszykarzy z Wrocławia. Trener tracący posadę. Trener nie rezygnujący z posady. Podejmujący zastanawiające decyzje polscy koszykarze. Kto jeszcze przegrał w sezonie zasadniczym PLK?

Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>

Z listą największych zwycięzców sezonu zasadniczego Orlen Basket Ligi możesz się zapoznać TUTAJ

Artur Gronek (Start)

Na temat sezonu w wykonaniu asystenta Igora Milicicia z reprezentacji Polski już wszystko napisaliśmy.

Michał Jankowski (Czarni)

– To gracz formatu reprezentacyjnego, zawodnik z pierwszej piątki kadry narodowej. Nie ukrywam, że musiałem podjąć pewne ryzyko. Zdradzę, że jestem bardzo blisko podpisania znaczącej umowy sponsorskiej, która poprawi nasze możliwości finansowe – zapewniał na początku sezonu, tuż po podpisaniu umowy z Michałem Michalakiem prezes klubu ze Słupska.

W trakcie sezonu Michalak odszedł ze Słupska, a Michał Jankowski, wobec niezadawalających wyników sportowych, z czasem ewidentnie zaczął wycofywać się z deklaracji o rosnące sile finansowej klubu. Nagle okazało się, że Czarni są po prostu biedni, a ich budżet to „sporo poniżej 5 mln zł”.

Biorąc pod uwagę fakt, że sam Michalak mógł w Słupsku liczyć na umowę w wysokości ok. 50 tys. zł miesięcznie, a choćby taki Benas Griciunas też do tanich zawodników nie należy, trudno sobie wyobrazić tak niewielki budżet. Ale mniejsza już o księgi finansowe Czarnych. W końcu Michalak odszedł. Można też przyjąć, że niski kurs dolara potrafi działać cuda. Ba, można nawet zapomnieć o tym, że amerykańskich koszykarzy w składzie Czarnych było jedynie dwóch.

Pewne jest jedno – Czarni jak mało który zespół w PLK był w trakcie sezonu aktywny na runku transferowym. Donatas Sabeckis, Mateusz Dziemba i Szymon Tomczak nie przyszli do Słupska grać za darmo. Agent tego ostatniego, przy rozstaniu koszykarza z Treflem, wysyłał do innych klubów oferty półtorarocznego kontraktu za pół miliona złotych. Pal licho jaki kontrakt Tomczak podpisał w Słupsku – Czarni chcieli grać w playoff i, szczególnie jak na biedny klub z niewielkimi możliwościami finansowymi, robili wiele, by dać sobie na to szansę.

Polegli.

Trzy kolejne sezonu klubu ze Słupska po powrocie do PLK to – kolejno – miejsce czwarte, szóste i teraz dopiero jedenaste. Sportowo w Słupsku też zrobiło się biednie.

Przemysław Żołnierewicz (Arka/King)

Pamiętacie jak niemal rok temu po świetnym sezonie w Zastalu nie chciał rozmawiać o nowej umowie z klubami PLK? Niby tak niedawno, a jakby lata świetlne od tego czasu minęły.

O ile początek sezonu w broniącej się przed spadkiem Arce „Żołnierz” miał jeszcze przyzwoity, to już jego końcówka w mającym ambicje obrony tytułu mistrzowskiego Kingu była bardzo, bardzo słaba. EVAL Żołnierewicza, który pozostaje niezłym wskaźnikiem tego jak wiele na boisku robi dany zawodnik z poziomu 17.7 w Zastalu zjechał do 7.2 w Kingu. Auć.

Doszło do tego, że w przedostatnim meczu sezonu zasadniczego z Twardymi Piernikami reprezentant Polski ledwo załapał się do szerokiej rotacji trenera Arkadiusza Miłoszewskiego. Na boisku spędził niespełna sześć minut.

W tym tunelu widać jednak światełko! Wystarczyło, że Żołnierewicz wrócił na kończący sezon zasadniczy mecz do Trójmiasta i momentalnie odżył. W miniony weekend Treflowi w Sopocie w ciągu 18 minut rzucił 18 punktów. W fantastycznie zapowiadającej się serii z Legią ze swoją fizycznością może okazać się naprawdę przydatny.

Śląsk Wrocław

Artiom Parachowski. Dusan Miletić.

Koniec listy.

Tylko 2 (słownie: dwóch) zawodników Śląska wystąpiło w tym sezonie we wszystkich meczach ligowych. Jedna kontuzja, dwa, trzy mniejsze lub większe urazy – to wszystko może być przypadek. Plaga kolejnych kontuzji w tej drużynie, przypadkiem jednak być nie może. Tym bardziej, że problem „jako zespół najczęściej po prostu nie jesteśmy zdrowi” występuje we Wrocławiu już kolejny sezon.

Śląsk Wrocław to najbardziej utytułowany polski klub. Ma na koncie więcej złotych medali niż Legia, Zastal i Anwil razem wzięte. To wielka marka, rozpoznawalna także poza granicami Polski. Jeśli jednak niebawem nie opanuje pożaru w kwestii przygotowania fizycznego i/lub opieki medycznej agenci koszykarzy zaczną się po prostu bać wysyłać do stolicy Dolnego Śląska swoich podopiecznych. Z obaw o ich zdrowie.

Wojciech Kamiński (Legia)

Na początku sezonu był najdłużej prowadzącym jeden zespół trenerem PLK. Posadę trenera Legii stracił po niemal czterech latach. Dwa tygodnie przed tym, jak zbudowany przez niego zespół – już pod wodzą Marka Popiołka – sięgnął po Puchar Polski.

Niby nic dziwnego. Niemal każda współpraca na linii prezes klubu – trener się pewnego dnia wyczerpuje, a w polskim kontekście przypominanie Gregga Popovicha i jemu podobnych trenerów-zjawisk z NBA/NCAA byłoby zbyt tanim pomysłem.

Kamiński stracił jednak posadę moment po tym, gdy sam zdołał podpisać się pod sprowadzeniem do drużyny Lorena Jacksona – tego samego, który chwilę później odmienił oblicze Legii. Słuchanie późniejszych podziękowań prezesa klubu o tym, że „trener Kamiński też miał duży wkład w zdobycie Pucharu Polski” mogło nieco osłodzić gorycz rozstania, ale tylko w niewielkim stopniu.

Marek Łukomski (Sokół)

Nie jest łatwo pracować w roli trenera w klubie, który przez kilka pierwszych miesięcy nie jest w stanie wypłacić koszykarzom choćby złotówki. Nie jest łatwo pracować w roli trenera w klubie, który pod koniec sezonu tak bardzo zalega koszykarzom z wypłatami, że ci w ramach protestu są gotowi trenować tylko raz w tygodniu.

O turbulencjach finansowo-organizacyjnych wokół Sokoła po tym sezonie wszyscy będą pamiętać długo. Klub z Łańcuta długo może nie odbudować opinii solidnego płatnika.

W zaistniałej sytuacji dochodzące z Podkarpacia sygnały o tym, że „gdyby była szansa na dziką kartę, to jesteśmy gotowi zagrać w PLK także w kolejnym sezonie” można traktować jako żart. I to żenujący.

Wszystko nie zmienia jednak faktu, że Marek Łukomski – nie opuszczając przeciekającego/tonącego statku w trakcie trwania sezonu, zachował się jak jego wierny kapitan, ale podpisując się pod kolejnymi umowami sprowadzanych naprędce koszykarzy także brutalnie przegrał i pod tym fatalnym sezonem się podpisał.

– Nie utrzymaliśmy się. Zawiodłem łańcucką społeczność i jest mi z tego powodu bardzo przykro, bo zazwyczaj w życiu dotrzymywałem słowa – przyznał sam na zakończenie.

Janusz Jasiński (Zastal)

Stracił kontrolę nad klubem, którym przez lata rządził na zasadzie „Zastal to ja”.

Stracił zaufanie kibiców „swojego” klubu. Wywieszony przez nich transparent o treści „Panie Janusz – tego, co piękne nie zapomnimy, teraz o zejście ze sceny prosimy” musiał go boleć wyjątkowo mocno.

Nie zdobył zaufania mieszkańców Zielonej Góry. Próba startu w wyborach na prezydenta miasta była równie brawurowa co nieudana – głos na niego oddał jedynie do 20 mieszkaniec Zielonej Góry.

Filip Matczak (King/Arka)

Rok temu, choć sportowo ze względu na kłopoty zdrowotne nie odgrywał wielkiej roli w inspirującej pogoni Kinga Szczecin za pierwszym mistrzostwem Polski, w roli kapitana spisywał się świetnie. Szatnia szczecińskiej drużyny przypominała wyspę wszechobecnej szczęśliwości.

W końcówce tego sezonu, ze względu na ogromną konkurencję w zespole mistrza Polski, opuścił Szczecin i przeniósł się do Gdyni, gdzie w końcówce rozgrywek… odgrywał jeszcze mniejszą rolę niż w Kingu.

Bez względu na okoliczności – słabo to wszystko wyszło. To nie był sezon marzeń 30-letniego walczaka z Zielonej Góry.

Jakub Nizioł (Śląsk)

Po tym, jak wrocławski zespół opuścił – decydując się na mniejsze zarobki w Bundeslidze – Aleksander Dziewa, kibice Śląska mogli mieć nadzieję, że w jego buty „polskiego gracza, będącego filarem zespołu” wejdzie pukający do bram reprezentacji Polski syn Piotra. Mogli i mieli!

Nie doczekali się. Nizioł miewał lepsze mecze, miewał gorsze, ale oględnie rzecz ujmując – pozostał tylko jednym z wielu graczy Śląska Wrocław. U progu playoff 2024 trzeba byłoby użyć dużej ekwilibrystyki, chcąc bronić argumentu, że jest koszykarzem lepszym niż 12 miesięcy wcześniej i można na nim, niczym wcześniej na Dziewie, budować drużynę na przyszłość.

King Szczecin

Jasne, o sile drużyny przed rozpoczęciem playoff często najlepiej świadczy jej zdolność do wygrywania meczów w halach rywali. Tu mistrzowie Polski mają ogromne powody do optymizmu – wyjazdowe 13-2 w tego sezonu robi oszałamiające wrażenie.

Ale aż 9 porażek ligowych we własnej hali? Trzykrotnie więcej niż w poprzednim, mistrzowskim sezonie?? Domowa niemoc musi straszyć przed nadchodzącymi ćwierćfinałowymi starciami z Legią, ale – przede wszystkim – wątpliwe by pomogła w marketingowej walce o przywiązanie do koszykarzy Kinga większej liczby mieszkańców Szczecina.

Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>

7 komentarzy

Adam 29 kwietnia, 2024 - 15:12 - 15:12

Wydaje mi się, że trener Kamiński został zwolniony po 4 latach, a nie 5-ciu. Z tego co pamiętam, to przyszedł do Legii w lutym 2020 r.

Odpowiedz
Sukuna 30 kwietnia, 2024 - 12:55 - 12:55

A gdzie w tym towarzystwie przegrywów GTK Gliwice ?

Odpowiedz
Tomek 30 kwietnia, 2024 - 13:35 - 13:35

Problemem WKS jest Lizak, gość zepsuł w tym sezonie wszystko.
500k dla Szymona Tomczaka to jest hit. Gość jest drewniany, rusza się jak niepełnosprawny, nie umie grać w koszykówkę i taka kasa 🙂 Dla niego to maks 10k miesięcznie i miejsce w 1 lidze, bo tam poziom jest polamatorski.

Odpowiedz
Michal 1 maja, 2024 - 13:16 - 13:16

te 500k dla Tomczaka to chyba za półtora sezonu.
Mimo wszystko to sporo pieniędzy, ale takie są realia dla graczy PL pass.

Odpowiedz
Zły 4 maja, 2024 - 09:31 - 09:31

500k dla Tomczaka to jest nic. Ja się pytam ile zarabia Zębski bo zające ćwierkają że dużo!

Odpowiedz
Wewe 30 kwietnia, 2024 - 21:40 - 21:40

Jakie 500k dla Tomczaka? On już nie gra w Śląsku i na bank tyle nie zarabiał. Nawet jak piszesz o treflu to też wątpię że tyle mu tam dali

Odpowiedz
ZielonoMi 1 maja, 2024 - 12:35 - 12:35

Wstawka o Niziole bardzo mocno uargumentowana. Nie ma to jak rzetelne dziennikarstwo.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet