Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Andy Mazurczak na parkiecie spędzał w trakcie dopiero co zakończonej rundy zasadniczej dokładnie tyle samo czasu co w poprzednim sezonie – średnio 30:50, a przy tym notował teraz lepsze statystyki.
Lider Kinga, licząc już potem mecze play off, skończył sezon, w którym zgarnął statuetkę MVP, z linijką 11,3 punktu, 4,1 zbiórki i 6,4 asysty. Obecnie, przy średnich 12,4 punktu, 3,9 zbiórki, 8,1 asysty, Mazurczakowi po raz kolejny należy się wyróżnienie.
Tym razem MVP chyba nie padnie jego łupem, ale już miano najlepszego polskiego zawodnika sezonu 2023/24 raczej na pewno. Przynajmniej naszym zdaniem. Mazurczak kolejny sezon z rzędu pokazuje niesamowitą klasę, po raz kolejny jest liderem topowego zespołu i po raz kolejny to jego gra, jego postawa na parkiecie, sprawia, że koledzy z zespołu stają się lepsi. King skończył sezon na czwartym miejscu z bilansem 19-11. Można być pewnym, że bez Andy’ego byłoby znacznie gorzej.
Mazurczak jest trzecim najlepszym Polakiem w PLK pod względem średniej punktowej (Andrzej Pluta i Adrian Bogucki przed nim, Michał Michalak też by był), numerem 1 wśród Polaków jeśli chodzi o asysty (numerem 4 ogólnie), a także numerem 1 w przechwytach (trzeci najlepszy gracz w lidze pod tym względem). W tych trzech statystach tak wysoko zobaczymy jeszcze tylko Ajgarsa Skele i Jabrila Durhama. Żadnego Polaka.
W poprzednim sezonie z Mazurczakiem w tej kategorii rywalizował Przemysław Żołnierewicz, który miał świetny sezon w Zastalu, Damian Kulig, który długo był w wyścigu po MVP, a może nawet także Aleksander Dziewa, który był podporą wygrywającego Śląska. W tym sezonie konkurencja była zdecydowanie słabsza, zwłaszcza po odejściu do Grecji Michała Michalaka. Andrzej Pluta, Adrian Bogucki, czy Jarosław Zyskowski mieli udane sezony, ale kompletnie nie z tego poziomu, na jakim był Mazurczak.
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
