Strona główna » PLK 2023/24: Kto jest udawanym MVP? Liga Anwilu, optymizm Kinga i antyrekord Trefla
PLK

PLK 2023/24: Kto jest udawanym MVP? Liga Anwilu, optymizm Kinga i antyrekord Trefla

0 komentarz
Są małe kłamstwa, duże kłamstwa oraz statystyki, ale w koszykówce te ostatnie często zdradzają przynajmniej część prawdy. Przyjrzeliśmy się im pod kątem zakończonego sezonu zasadniczego Orlen Basket Ligi. Kibice z którego miasta mogą mieć największe nadzieje przed pierwszymi meczami playoff?

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Listę największych zwycięzców sezonu zasadniczego Orlen Basket Ligi możesz znaleźć TUTAJ

Listę największych przegranych sprawdzisz TU

Tomas Kyzlink w roli udawanego MVP

Debata o tym, że Tomas Kyzlink „gryzie się”, występując w jednej drużynie z Victorem Sandersem trwa już w najlepsze. W playoff może nabrać dodatkowych rumieńców. Gdy bliżej przyjrzeć się grze Anwilu, ciężko jest nie narzekać na to, jak słabym obrońcą bywa czeski koszykarz. Nie można mu jednak zarzucić, że po atakowanej stronie boiska nie „produkuje”. 15.2 punktu w ciągu niespełna 20 minut gry? Robi wrażenie. Skuteczność rzutów za 3 przekraczająca 50 procent? Jeszcze bardziej.

Gdyby o wręczeniu nagrody MVP Orlen Basket Ligi miał bezdusznie decydować wskaźnik PER (znany z NBA, służący do ocenienia dorobku gracza, który dzięki użyciu specjalnej formuły pozwala zawrzeć wszystkie statystyki w jednej liczbie) i gdyby przy okazji zapomnieć, że Kyzlink grał w lidze tylko przez część sezonu, to właśnie Czech z wynikiem 25.9 odebrałby w tym sezonie statuetkę.

Dla porównania – lider z poprzedniego sezonu Jeremiah Martin (Śląsk) miał wynik 24.1.

King trafia częściej niż w sezonie mistrzowskim

Można zaryzykować stwierdzenie, że Szczecinie przed rozpoczęciem playoff panuje optymizm, ale od razu wypada dodać – jest on umiarkowany. Trener zaklina rzeczywistość i wmawia wszystkim dookoła, że mistrz Polski ma zaledwie 25 proc. szans w starciu z Legią. Gdy wsłuchać się bliżej w głosy dochodzące w okolic szatni drużyny szybko można jednak dojść do wniosku, że Arkadiusz Miłoszewski nie jest w tym przekonaniu kompletnie odosobniony.

Kibice ze Szczecina też mogą czuć lekki niepokój, biorąc pod uwagę, że ich ulubieńcy we własnej hali wygrali w tym sezonie jedynie 40 proc. rozgrywanych meczów.

OK, ruszamy z odsieczą – wlejmy nieco optymizmu w szczecińskie serca, przecież tych mistrzowskich nie można lekceważyć! W rundzie zasadniczej mistrzowskiego sezonu King miał wskaźnik true shooting (TS%, uwzględniający zdobyte punkty w odniesieniu do liczby rzutów, przy czym rzuty wolne są liczone z odpowiednio mniejszą „wagą”) na poziomie 59.8 proc. W obecnym – jest lepszy! Wywindował wynik do 62.3 proc.

W obu sezonach zespół Miłoszewskiego był pod tym względem bezkonkurencyjny. Mało tego – miał również najwyższy w lidze wskaźnik Effective Field Goal Percentage (eFG%), który uwzględniająca również fakt, że rzut trzypunktowy przynosi drużynie o punkt więcej niż ten za 2.

King Szczecin zajął czwarte miejsce w tabeli sezonu zasadniczego, ale to wciąż mistrz Polski, którego – chcąc zdobyć złoto – trzeba po drodze zdetronizować!

Miletić jest „najgorszym” graczem Śląska

88 punktów – aż o tyle wrocławski klub był gorszy w tym sezonie od rywali, gdy na parkiecie przebywał Dusan Miletić. Zaskakujące? Na pewno, biorąc pod uwagę duże oczekiwania wobec serbskiego giganta przed sezonem, a także „test oka”.

Ale spokojnie, bez paniki we Wrocławiu! Przecież sezon rozpoczyna się od początku, a fatalny wynik Milecicia to również efekt tego, że jako jeden z zaledwie dwóch graczy Śląska zagrał w tym sezonie we wszystkich meczach ligowych. Po drodze wrocławianie (w czasach pracy wszystkich trzech trenerów, żeby było jasne) ponieśli kilka druzgocących klęsk.

W ostatnich sześciu meczach, pod wodzą Miodraga Rajkovicia, Serb był już jednak na plusie. Delikatnym – zaledwie +4 – ale jednak!

Gdzie Trefl zdystansował Kinga

Rok temu siłą mistrzowskiego Kinga była nie tylko największa w lidze skuteczność rzutów z gry (bo z wolnymi było gorzej niż źle), ale także dominacja w walce pod tablicami. Szczecinianie zbierali wówczas, mimo tego że środkowego tylko udawał przecież Phil Fayne, 52.6 proc. piłek z tablic. To był najlepszy wynik w lidze.

W tym sezonie najskuteczniej „deskę trzyma” Trefl, co nie powinno nikogo dziwić, biorąc pod uwagę duet Geoffrey Groselle/Mikołaj Witliński i zasięg ramion Andy’ego Van Vlieta. Przekłada się to na 54 proc. zebranych piłek. King spadł na czwarte miejsce (51.6), a przed nim są także dwaj inni kandydaci to medalu czy wręcz mistrzostwa – Anwil i Stal.

Co ciekawe, typowana przez wielu na czarnego konia playoff Legia w tym zestawieniu dopiero zajmuje dopiero 12. miejsce (48.9 proc. zbiórek), wyprzedzając jedynie drużyny z końcówki tabeli z Gdyni, Zielonej Góry i Łańcuta oraz Twarde Pierniki.

Mazurczak jest bardziej wypoczęty

Niekwestionowany lider Kinga, szykując się do konfrontacji z Legią, stoi przed niesłychanie ciężkim zadaniem. Rok temu, jeśli chodzi o organizację gry zespołu, w playoff mógł liczyć na pomoc Aleksa Hamiltona. Obecnie wydaje się w tej roli kompletnie osamotniony.

Sytuacja była widoczna jak na dłoni już w trakcie sezonu zasadniczego – z Mazurczakiem na boisku King był o 190 punktów lepszy od rywali, bez niego – gorszy do nich o 23 punkty. Niewiele? Tak. Ale w playoff rywale na pewno będą naciskać Andy’ego mocniej, męczyć bardziej.

Ale, ale – głowa do góry w Szczecinie. Jeszcze raz ruszmy z odsieczą – wlejmy nieco optymizmu w szczecińskie serca! Lider Kinga przystępuje do playoff świeższy niż rok temu! W każdym z meczów ligowych Mazurczak grał o ponad minutę krócej niż rok wcześniej, a w Lidze Mistrzów zagrał kilka spotkań mniej niż w sezonie 2022/23 w ENBL. Świeżość powinna być!

Andrzej Pluta jr w innej lidze

Podnieść średnią punktową z 7.8 do 15.8 w ciągu jednego sezonu nie jest łatwo, ale sceptycy talentu koszykarza Arki Gdynia mogliby synowi legendy polskiej koszykówki wyrzucać, że to przede wszystkim efekt – jak się niespecjalnie ładnie zwykło w takich sytuacjach mówić – „większej ekspozycji”.

Nawet jeśli jest w tym nieco prawdy, to podniesienie skuteczności rzutów za 2 przez reprezentanta Polski o prawie 20 procent (z 32.4 proc. do 50.9) to fajne osiągnięcie. Szczególnie przy niemal podwojonej próbie.

Anwil Włocławek – absolutna dominacja

W gronie 10 graczy ligowych z najwyższym łącznym wskaźnikiem +/- w całej PLK znajdziemy aż sześciu graczy Anwilu Włocławek. To kolejno Petrasek, Sanders, Young, Garbacz, Łączyński i Joesaar. Wow. Jasne, włocławianie wygrali rundę zasadniczą, ale skala dominacji w tej kategorii zaskakuje. Tym bardziej, że Young i Łączyński rozegrali tylko – odpowiednio – 24 i 22 mecze.

Jeśli jeszcze ktoś we Włocławku myśli, że spełnienie mistrzowskich ambicji Anwil zależy tylko od Sandersa i efektów jego współpracy z Kyzlinkiem, niech jeszcze raz przeczyta ostatnie zdanie poprzedniego akapitu.

Dla porównania – w poprzednim sezonie zasadniczym jego zwycięzca miał tylko dwóch zawodników w Top10 kategorii +/- (Śląsk – Jeremiah Martin i Ivan Ramljak), a późniejszy mistrz trzech (Mazurczak, Fayne i Tony Meier).

Persons pobił antyrekord Fortsona

Rok temu w kategorii strat był w PLK gracz, który zdystansował wszystkich o kilka długości. Courtney Fortson zanotował ich wówczas aż 104. Aż o 30 więcej od kolejnego na tej liście Michaela Smitha z Astorii.

Tym razem walka była o wiele bardziej wyrównana, a jej „triumfator” – Tayler Persons z MKS – pobił osiągnięcie Fortsona, notując 105 strat. Na ogonie siedzieli mu jednak Kadre Gray, Liam O’Reilly i, jakżeby inaczej, mający zdecydowanie częściej piłkę w ręce Victor Sanders.

Nam trafiać nie kazano – antyrekord z linii

Zazwyczaj był to tylko jeden zawodnik – jak Goeffrey Groselle w ubiegłym sezonie. Rok wcześniej – Kalif Young. W sezonie 2020/21 – Ivica Radić. W pandemicznym – Martynas Paliukenas. Rozgrywki 2018/19? Było ich dwóch – do Paliukenasa dołączył wówczas Damonte Dodd z GTK. W dwóch wcześniejszych sezonach „królował” pod tym względem osamotniony Josip Sobin. W rozgrywkach 2015/16 takiego wyniku w ogóle nie zanotowano. A pamiętacie Roberta „Psycho” Tomaszka? Tak, to on jako jedyny gracz PLK wykonywał rzuty wolne w sezonie zasadniczym 2014/15 ze skutecznością poniżej 50 procent.

Tymczasem w zakończonych rozgrywkach oczy nam krwawiły, gdy na linii rzutów wolnych PLK oglądaliśmy wyczyny aż pięciu (!) graczy, dla których zamienienie choćby połowy prób na punkty okazało się nieosiągalne.

W tym dwóch z jednego klubu!

Mate Vucić – 47.5 proc.

Jan Wójcik – 45.3

Mikołaj Witliński – 43.8

Geoffrey Groselle – 43.2 (dźwignął się z 35.2 proc. sezon wcześniej!)

Benas Griciunas – 41.0

Trener MKS Boris Balibrea przed każdym meczem ćwierćfinału z Treflem ma do dyspozycji tylko jednego środkowego, osamotnionego Nico Carvacho, ale także kilkadziesiąt fauli do dyspozycji i dwóch środkowych rywala, którzy stając co chwila na linii, nie powinni byli być w stanie zapewnić drużynie wygranej. Statystycznie rzecz ujmując.

Pozycja lidera niczego nie zapewnia?

Patrząc na ostatnie sezony PLK – powyższe twierdzenie jest prawdą niezaprzeczalną. King zdobywał mistrzostwo, rozpoczynając playoff z drugiego miejsca, wcześniej Śląsk – z piątego, Stal – z trzeciego i Anwil – z czwartego.

Ostatnią drużyną, która obroniła pozycję lidera w playoff był należący bezsprzecznie do Almeidy zespół z Włocławka w sezonie 2017/18. W całym sezonie Ivan zdobył wówczas dla Anwilu niemal o 300 punktów więcej od drugiego na liście najlepszych strzelców Sobina. Victor Sanders w rundzie zasadniczej uzbierał ich „tylko” o 130 więcej od Petraska.

Sanders w playoff naprawdę będzie miał coś do udowodnienia.

Ale nie zapominajcie o Kyzlinku – on też!

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet