Strona główna » Playoff PLK – bardzo wczesna lista wygranych. Przegrani? Emocje.tv
PLK

Playoff PLK – bardzo wczesna lista wygranych. Przegrani? Emocje.tv

4 komentarze
Oczywiście, dzisiaj wszyscy mogą dyskutować głównie o 44 punktach Nemanji Djurisica i kontrowersjach po meczu nr 3 we Wrocławiu. Ale pierwszych pięć dni walki w playoff PLK wyłoniło także kilku bohaterów z drugiego szeregu. Na nich też warto zwrócić uwagę. Jest też – oprócz pracy sędziów – przynajmniej jeden poważny minus.

Zwycięzca: Błażej Kulikowski (MKS Dąbrowa Górnicza)

Oczywiście, złośliwi powiedzą – „typowy 23-letni polskich koszykarz, wiecznie młody i obiecujący, czym tu się zachwycać, przecież w tym wieku powinien grać już w większej roli”. Trudno. My doceniamy dwa naprawdę bardzo dobre występy zawodnika, w którego już w poprzednim sezonie wierzył Żan Tabak. Obecnie Błażej Kulikowski temu samemu Żanowi Tabakowi i jego Treflowi swoją postawą w serii z MKS mocno przeszkadza.

W dwóch meczach w Sopocie zawodnik wypożyczonyjuż w trakcie rozgrywek z Trefla do MKS spędził na parkiecie ponad 44 minuty. Nieprzypadkowo! 5/12 za 3 i 7/15 ogólnie z gry w playoff to solidny dorobek jak na zawodnika, który ma głównie agresywnie bronić i rzucać z otwartych pozycji.

Kulikowski może nigdy nie zapukać do drzwi z napisem „reprezentacja Polski”, lecz w tym sezonie udowadnia, że w roli gracza 3&D jest w stanie grać w PLK na solidnym poziomie. Średnie z sezonu zasadniczego w MKS, czyli 21 minut, 5.5 punktu na mecz przy skuteczności 39.8 proc. za 3 – szczególnie biorąc pod uwagę znacząco zwiększoną ilość rzutów – zasługują na odnotowanie? Szczególnie, że w playoff jest jeszcze lepiej. Brawo!

W tej sytuacji Żanowi Tabakowi też należą się tu ciche oklaski za to, że nie widząc dla Kulikowskiego miejsca w rotacji swojej drużyny pozwolił mu w odpowiednim momencie sezonu odejść. Na dodatek – w odpowiednie dla niego miejsce.

Przegrane: Emocje.tv

Tną się. Często. Wręcz nagminnie.

Bez względu na sprzęt, na którym chce się za ich pośrednictwem oglądać mecze.

Bez względu na jakość łącza.

Bez względu na kod pocztowy, w którego pobliżu się przebywa.

Czy to ze względu na zwiększoną podczas playoff liczbę użytkowników? Nie wiemy, choć możemy taką zależność podejrzewać. Tak czy inaczej – komfort odbioru relacji z meczów playoff na platformie emocje.tv jest, łagodnie mówiąc, umiarkowany.

Zwycięzca: Dominik Grudziński (PGE Spójnia Stargard)

Jest jeszcze trzy lata starszy od Kulikowskiego, ale może właśnie teraz, nagle, właśnie w serii z liderem sezonu zasadniczego i największym faworytem do mistrzostwa nadszedł moment, od którego jego kariera nabierze rozpędu?

To właśnie Dominik Grudziński jest w dużej mierze tajną bronią, którą Sebastian Machowski nieco pokrzyżował szyki Przemysławowi Frasunkiewiczowi w meczach nr 2 i 3. Łącznie 26-latek, który w sezonie zasadniczym nie grał średnio nawet 10 minut na mecz, spędził ich na boisku w tych meczach prawie 40. Zdobył aż 19 punktów. Wykorzystuje swoje warunki fizyczne, mocno broni, odważnie bije się o piłki pod koszem i często staje na linii rzutów wolnych. Na dodatek regularnie je trafia – 11/12.

Grudziński już pod koniec sezonu zasadniczego miewał przebłyski lepszej formy (8+6 w wygranych derbach Pomorza Zachodniego, 16 punktów w meczu ze Startem w Lublinie). Teraz udowadnia, że można na niego liczyć także w najważniejszych meczach. Jego zadziorność powoduje, że brak kontuzjowanego Adama Brenka przynajmniej chwilowo w grze Spójni nieco mniej rzuca się w oczy.

Przegrany: Aaron Cel (lub inny nowy dyrektor sportowy Legii Warszawa)

Tu już nawet nie chodzi o 2/11 z gry Raya Cowelsa z serii z Kingiem, choć ten dorobek wygląda naprawdę fatalnie. Nie lepiej niż 10 fauli popełnionych w ciągu 30 minut. 4 straty, 0 asyst. Gra amerykańskiego snajpera jest równie fatalna, jak powyższe liczby. Trener Legii Marek Popiołek powtarza, że wciąż wierzy w tego zawodnika, ale czy naprawdę? W końcówce meczu nr 3, gdy wiadomo było, że rywale będą zmuszeni faulować, nie wymienił Marcela Ponitki na Cowelsa.

Nawet po dwóch pierwszych spudłowanych przez tego pierwszego rzutach wolnych. Faktem jest, że Cowels też nie sprawiał wrażenia zawodnika godnego zaufania.

Faktem jest także, że od czasu gdy pod koniec grudnia 33-latek przedłużył z Legią kontrakt, jedynie w dwóch meczach ligowych przekroczył barierę 15 punktów. W dwóch pierwszych w tym roku kalendarzowym.

Czwartkowy mecz z Kingiem oglądał przymierzany do objęcia stanowiska dyrektora sportowego warszawskiego klubu Aaron Cel. Mając świadomość, że nowa umowa Cowelsa obowiązuje aż do 2026 roku, mógł mieć momentami wyjątkowo kwaśną minę.

Wygrany: Aaron Cel (lub inny nowy dyrektor sportowy Legii Warszawa)

Na pocieszenie Cel mógł sobie jednak uzmysłowić, że – o ile faktycznie za chwilę zacznie decydować o dalszych ruchach transferowych stołecznego klubu – jeden problem będzie miał z głowy: nie musi ustalać warunków nowego kontraktu z Michałem Kolendą. Jego umowa z Legią obowiązuje jeszcze na kolejny sezon, więc warszawianie nie będą zmuszeni za wszelką cenę szukać polskiego skrzydłowego, który da im gwarancję dobrej gry, także w kluczowych meczach sezonu.

Kolenda nieco po cichu staje się jednym z najlepszych graczy serii King – Legia. Z każdym kolejnym meczem rośnie liczba minut, które spędza na boisku, a także liczba oddawanych rzutów. Choć czy tak naprawdę Michał nie powinien ich mieć jeszcze więcej? Z gry w dwóch ostatnich meczach trafił 10 z 13 rzutów. Widać, że chętnie bierze odpowiedzialność na siebie. Rzuca po koźle, a nawet mając przeciwko sobie atletycznych obrońców chętnie atakuje z piłką w ręce kosz. Znakomicie się go ogląda, gdy gra z tak dużą pewnością siebie!

– Kto by nie lubił meczów typu „wygraj albo zgiń”? Grać przy takiej publiczności, w swojej hali, mając nóż na gardle i świadomość, że jak nie pójdzie zaczynamy sezon ogórkowy – to prawdziwa przyjemność. W tym sezonie już wygraliśmy Puchar Polski. Mamy wciąż ochotę na więcej – zapewniał po starciu nr 3.

4 komentarze

Tomecki 10 maja, 2024 - 12:35 - 12:35

Tak. Obejrzałem jeden wczorajszy mecz w emocje.tv. Coś okropnego. W zasadzie nie obejrzałem nawet połowy meczu (a ostatniej kwarty prawie wcale). O oglądaniu na żywo można zapomnieć. Zaznaczę, że mam nowy światłowód, z kablem, pogoda była słoneczna a wszystkie inne programy wyłączone – mimo to oglądanie meczu nawet w najniższej rozdzielczości 360 było niemożliwe. I ciągle te kłamstwa z ekranu, że to moja wina, że ich usługa nie jest świadczona. Jednak jakimś cudem ich reklamy leciały w jakości HD, tylko meczu zapomnieli pokazać. Ponadto, poziom komentatorów w emocje.tv również pozostawia sporo do życzenia. Podsumowując, uważam, że PLK mogłaby stworzyć bazę meczów z przeszłości – do tego Emocje.tv się nadają. Ale transmisje na bieżąco lepiej prowadzić po prostu poprzez YT (5zl za mecz i ok) lub na własnej stronie PLK. Albo rozszerzyć umowę z Polsatem? Może to byłoby dobre zadanie dla prezesa Koszarka? Może sponsor ligi by pomógł? Bo jak promować koszykówkę inaczej?

Odpowiedz
Andrew 10 maja, 2024 - 17:00 - 17:00

Żeby wypromować koszykówkę potrzeba jakościowych transmisji i odpowiedniego komentarza. Nie urażając nikogo z emocje.tv to dużo brakuje do odpowiedniego poziomu i jeśli wnioski zostaną wyciągnięte i trzymam za to kciuki – będzie miało to sens

Odpowiedz
Tomecki 10 maja, 2024 - 17:21 - 17:21

My tu sobie rozmawiamy, a widzę, że dziś tu nagle wjechała nowa strona PLK.pl a transmisja meczu Spójnia – Anwil odbędzie się już na YouTube. No proszę. Może to będą lepsze rozwiązania…

Odpowiedz
Zły 11 maja, 2024 - 00:06 - 00:06

Komentatorzy na Polsacie w meczu Legii też dali popis. Nie dało się słuchać ciągłych przymitywnych komentarzy na temat wzrostu Jacksona. Romański i Jankowski pokazali poziom Babiarza…

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet