Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
Świetny start, mimo problemów
Zdobycie Superpucharu po wygranej z aktualnym mistrzem Polski – Śląskiem Wrocław (jedyna do tej pory niepokonana drużyna w lidze). Ponadto po siedmiu rozegranych meczach ligowych zaledwie jedna porażka (w Lublinie).
Trudno sobie wyobrazić lepsze wejście w rolę pierwszego trenera niż to, które jest udziałem trenera Andrzeja Urbana. Warto odnotować, że wyniki te osiągnął bez kluczowego obrońcy – Mateusza Zębskiego (wciąż nie znamy precyzyjnego terminu powrotu zawodnika do treningów) oraz pomimo problemów na pozycji rozgrywającego. Sytuację na „jedynce” ratuje, doraźnie, Aigars Skele ale pamiętać należy, że w założeniach Łotysz miał grać jako 2/1 (na rozegraniu jako „backup”).
Z uwagi na to, że dla Quentina Snidera poziom PLK okazał się zbyt wysoki, trener Urban musiał wykorzystywać Skele jako pierwszą opcję na PG.
Nieudany transfer Snidera
Mała dygresja. Quentin Snider zakontraktowany był jako pierwszy obcokrajowiec w składzie. W tamtym czasie nie był znany jeszcze budżet klubu, co więcej rokowania co do jego wysokości były nie najlepsze. Czas pokazał, że to był jedyny kontrakt z którym się nazbyt pospieszono.
O tym, że tutaj będzie zachodziła konieczność zmiany w składzie, wiadomo było już po okresie przygotowawczym. Trener miał tego pełną świadomość. Sytuacja była na tyle komfortowa, że zespół grał dobrze a Snider, mimo że nie zachwycał, dawał Urbanowi kilkanaście „neutralnych” minut w każdym meczu. To pozwalało na spokojne oczekiwanie aż na rynku pojawi się gracz profilowo pasujący do reszty układanki, by wtedy dokonać zmiany.
Sytuacja zmieniła się po wybryku Snidera, który swoim zachowaniem nie pozostawił trenerowi wyboru i zmusił go do odsunięcia od składu. To spowodowało, że cierpliwe wyszukiwanie nowego rozgrywającego musiało nabrać tempa. Porażka w Lublinie, moim zdaniem, dodatkowo ten proces przyspieszyła.
Poszukiwania następcy
Na rynku transferowym dostępnych było (i nadal zresztą jest) niewielu graczy, nie mówiąc już o zawodnikach o odpowiednim profilu pasującym do potrzeb trenera. Ostatecznie wyboru dokonywano pomiędzy trójką: Lee Moore, Sterling Gibbs i Scottie Reynolds. Żaden z nich nie byłby optymalnym wyborem, dlatego klub chciał się odpowiednio zabezpieczyć.
Z tej trójki najlepszym wydawał się Lee Moore. W przypadku tego zawodnika na przeszkodzie stanęły kwestie finansowe i brak pewności, co do terminu, w którym uda się zamknąć temat. Z dwójki Reynolds-Gibbs uznano, że lepiej do zespołu pasował będzie ten pierwszy i to on ostatecznie pojawił się w Ostrowie.
Na korzyść Reynoldsa przemawiał dodatkowo fakt, że kontrakt podpisano na dobrych dla klubu warunkach, dających pewne możliwości jego rozwiązania.
Reynolds dodatni
Scottie Reynolds jest, bez wątpienia, „upgradem” w stosunku do Quentina Snidera. Nowy rozgrywający Stali ma wiele cech, które idealnie wpasowują się w potrzeby trenera Andrzeja Urbana. Jest koszykarzem o wysokiej boiskowej inteligencji, przedkłada dobro zespołu ponad własne, indywidualne statystyki, nie „pożera” posiadań poprzez nadmierne holowanie piłki, dysponuje też dobrym rzutem z dystansu.
Nie zaburzy hierarchii w zespole, gra nadal będzie tworzona przez ruch piłki, rywale (w odróżnieniu od Snidera) nie będą mogli odchodzić od niego prowokując do rzutów. Na pierwszy „rzut oka” wyglądało to więc optymistycznie
Pierwsze dwa mecze potwierdziły oczekiwania. Z Reynoldsem na boisku Stal potrafiła tworzyć lub powiększać przewagę (z nim na parkiecie +7 z Astorią i +21 z Gliwicami). Snider, nawet z zespołami dołu tabeli nie dawał nic poza neutralnymi minutami, o których wspominałem (z nim na parkiecie -6 z Dąbrową , +3 z Toruniem). Różnicę widać gołym okiem, ale …
Reynolds ujemny
No właśnie. Ale. Czy punktem odniesienia powinien być Quentin Snider? Ja uważam, że nie. Moim zdaniem, powinno się wrócić do pierwotnych założeń i planu na roster uwzględniając jedynie zmianę perspektywy. Nie da się bowiem ukryć, że możliwości budżetowe aktualnie są zdecydowanie lepsze niż w momencie kontraktowania Snidera, równocześnie jednak cel postawiony przed zespołem jest wyższy niż sam awans do fazy play-off.
Patrząc z tej perspektywy, uważam, że wybór Reynoldsa jest bezpieczny ale nie jest optymalny.
Wymieniłem wcześniej kilka zalet, które niesie za sobą transfer Reynoldsa. Gdzie widzę wady? Aby móc nazwać ten ruch optymalnym brakuje mi tylko (i aż) dwóch rzeczy. Pierwszą istotną wadą jest obrona „1 na 1”. Stalówka nie może sobie pozwolić na kolejnego zawodnika, którego trener Urban będzie musiał chować w defensywie.
Oczywiście, prędzej czy później, do składu wróci Mateusz Zębski co, siłą rzeczy, poprawi obronę i otworzy Urbanowi nowe opcje ale Reynolds przy swoich ograniczeniach zamyka trenerowi kilka ustawień, które mogłyby być bardzo efektywne przy rozgrywającym potrafiącym ustać w obronie 1 na 1.
Druga rzecz tyczy się ataku. Bardzo pożądaną, z punktu widzenia „żółto-niebieskich”, cechą Scottie Reynoldsa jest to, że nie holuje on piłki, rusza ją w ataku, kreuje grę podaniem a nie kozłem. Ta pozytywna cecha nie powinna jednak wykluczać umiejętności wykreowania, od czasu do czasu, samego siebie. Są momenty w meczu (szczególnie w fazie play-off) gdy rywal będzie w stanie odciąć granie zespołowe i zmusić Stal do grania 1 na 1. Wtedy potrzebny jest gracz, który weźmie piłkę i indywidualnym zagraniem będzie w stanie przełamać obronę rywala.
W Stali na ten moment potrafią to jedynie Aigars Skele i Adonis Thomas. Reynolds nie ma tego w swoim profilu.
Co zrobi Urban?
Wspomniane wady nie wynikają z braku zgrania z drużyną i czas nie spowoduje, że one znikną. Przed trenerem Urbanem trudna decyzja. Wybór odpowiedniego rozgrywającego może okazać się języczkiem u wagi, jeśli chodzi o decydującą część sezonu. Wcale nie jestem przekonany, że Scottie Reynolds jest tym, czego trenerowi Urbanowi brakowało.
Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>