Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Pomysły taktyczne trenera Przemysława Frasunkiewicza pomogły w środę koszykarzom Anwilu wygrać pierwszy mecz z Cholet 81:77. Ewidentne sukcesy oraz nieliczne porażki można zamknąć w pięciu punktach. Oczywiście historię mocno spłaszczając i przedstawiając ją w dużym uproszczeniu.
1. Połowiczne ograniczenie TJ Campbella
Lider Cholet wyglądał znakomicie w pierwszej połowie meczu. Takiego rozgrywającego, szczególnie z bliska, ogląda się z wielką przyjemnością. Niewysoki – mierzący realnie pewnie niewiele ponad 170 cm – Amerykanin znakomicie czytał obronę Anwilu i momentami, nawet mimo dwóch obrońców zasłaniających mu pół parkietu i kąty podania, rozdawał asysty na milimetry – nad obręcz lub do przeciwległego rogu boiska. TJ Campbell naprawdę w niektórych sytuacjach nie miał prawa widzieć kolegi do którego kierował podanie. Po prostu rozrzucał piłki na pamięć. Z chirurgiczną dokładnością. Ależ to było imponujące!
W tym momencie jeszcze bardziej wypada docenić zmiany, których w przerwie meczu dokonał sztab szkoleniowy Anwilu. Campbell w pierwszej połowie zanotował 8 asyst, a w drugiej – już tylko jedną. Włocławianie świetnie ograniczyli jego kreowanie gry i w efekcie Cholet uzbierało zaledwie 24 punkty w dwóch ostatnich kwartach.
Jeśli w rewanżu Anwil nadal będzie w stanie kontrolować i ograniczać grę Campbella, to Cholet będzie musiało przejść na indywidualną grę Dominica Artisa. To świetny gracz, ale Anwil będzie wówczas bliżej zdobycia trofeum – przecież jego siły też się kiedyś mogą skończyć.
2. Dominic Artis, czyli Robocop
Znany z gry w drużynach ze Słupska i Dąbrowy Górniczej Artis grał w środę wyśmienicie. Amerykanin imponuje przygotowaniem fizycznym, atletyzmem – co tu dużo mówić, wygląda jak Robocop. Grał 34 minuty, ale ani sam zawodnik, ani trener Francuzów Laurent Vila nie byli tym faktem szczególnie zmartwieni.
Szkoleniowiec gości pomeczowym pytaniem o dyspozycję fizyczną graczy i bardzo krótki skład (aż 4 zawodników grało w środę powyżej 31 minut) kompletnie się nie przejął. Patrząc jednak na spadającą z biegiem meczu efektywność koszykarzy Cholet, czy skurcze łapiące Borisa Dallo w czwartej kwarcie, można było jednak mieć delikatne wątpliwości, czy aby na pewno nie była to z jego strony jedynie dobra mina do złej gry.
Choć akurat ma tle dość zmęczonych już w czwartej kwarcie kolegów Artis wciąż wyglądał świetnie. To w główniej mierze jego zasługa, że koszykarze Cholet z Włocławka wyjechali z jedynie 4-punktową porażką.
3. Niespodziewany brak konsekwencji
Aż 53 punkty stracone w pierwszej połowie, świetna gra Campbella i kilka skończonych lobów do centrów to efekt ewidentnego odejścia zespołu z Włocławka od przedmeczowych planów. Anwil wiedział, że jeśli nie będzie odpowiednio reagował w obronie, odpowiednio pomagał ze strony słabej przy pick and rollach z Campbellem, Cholet bezwzględnie to wykorzysta.
Emocje, stres, ale chyba też aż trzy trójki trafione przez Borisa Dallo (w sezonie kręci się wokół 20 proc. skuteczności w rzutach zza łuku), sprawiły, że Anwil nieco spanikował, zostawał daleko przy zawodnikach tworzących spacing, choć – zgodnie z założeniami przedmeczowymi – pierwszą rzeczą do wyeliminowania miała być gra z centrem. Francuzi w efekcie tego w pierwszej połowie grali sobie bezkarnie nad Josipem Sobinem, który pozostawiony bez pomocy w defensywie skończył tę część gry z wynikiem -12 w statystyce +/- (podczas gdy Malik Williams był +8).
4. Phil Greene udaje się na misję
Odpowiadając na pytanie o motywację drużyny, podejście mentalne do finałowego starcia z Cholet, wiele osób z włocławskiego klubu wskazywało na Phila Greene’a. Amerykanin naprawdę mecz z Francuzami mocno przeżywał, jak sam mówił dla portalu wlc.pl – z powodu ekscytacji nie mógł normalnie spać. Pierwsze minuty spotkania pokazały szybko, że rzeczywiście Greene znajduje się „na misji”.
Amerykanin był bezbłędny w pierwszej kwarcie, trafił nawet trójkę z faulem. Rzadko można zobaczyć zawodnika tak skoncentrowanego, od początku meczu pokazującego najlepsze strony. Greene w FEC gra w tym sezonie świetnie, trafia 51,3% rzutów za 3 punkty. Może być nawet uważany, za najlepszego gracza całych rozgrywek. Naprawdę!
Ta szalona trójka trafiona w czwartej kwarcie – na żywo wyglądała niesamowicie. Obrońca Cholet był naprawdę niezwykle blisko. Jeśli Greene będzie dalej trafiał tak trudne rzuty – Anwil będzie miał za tydzień puchar na wyciągnięcie ręki.
5. Trójki, ale co poza tym?
Wracając wczoraj z Włocławka zastanawiam się trochę nad efektywnością gry Anwilu w ataku. Jakby na to nie patrzeć, gospodarze mieli spory problem z dostawaniem się do obręczy (w ataku pozycyjnym) i w konsekwencji – z dostawaniem się na linię rzutów wolnych.
Tym razem zespołowi trenera Frasunkiewicza wpadło 13 trójek na dobrej skuteczności (44,8%). Ale czy uda się takie osiągnięcie powtórzyć w Cholet?
Francuzi – przy założeniu, że wszyscy zawodnicy będą zdrowi – mają pod koszem dwie wieże, które sprawiają, że ciężko jest zdobywać punkty z pomalowanego. W pewnych momentach ofensywa Anwilu dość mocno przechodziła więc w tryb rzucania za 3 punkty. Zwłaszcza wtedy, gdy na parkiecie był Malik Williams. Czy to źle? Nie. Skoro rywal na to pozwalał, to trzeba było rzucać. Zresztą – 29 oddanych trójek to całkiem normalny wynik.
Sądzę jednak, że na mecz we Francji sztab szkoleniowy opracuje ofensywny plan B. Na wypadek gdyby trójki aż tak często nie wpadały.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>