Strona główna » Litewski koszykarz Śląska: Polacy są przyzwyczajeni do porażek

Litewski koszykarz Śląska: Polacy są przyzwyczajeni do porażek

0 komentarz
Śląsk przegrał w EuroCup już po raz siedemnasty z rzędu – tym razem 71:75 z Lietkabelis. Przed meczem w wywiadzie dla litewskiej prasy leczący kontuzję skrzydłowy wrocławian Saulius Kulvietis przyznał, że kolejnymi porażkami w jego obecnym klubie nikt się szczególnie nie przejmuje, a jego polscy koledzy będą wnosili do gry zespołu więcej.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

– Ludzie w moim klubie bardziej skupiają się na polskiej lidze niż na EuroCup. Trochę jakby pogrzebali te rozgrywki – przyznał w rozmowie z litewskim dziennikarzem 32-letni Kulvietis, który nie kryje, że na przyjęcie oferty z Wrocławia zdecydował się głównie po to, by odbudować po poprzednim sezonie, gdy wystąpił w zaledwie 12 meczach ligi tureckiej.

– Czy dobrze rozumiem, że kolejne porażki w EuroCup nieszczególnie martwią szefów Śląska? – dopytywał dziennikarz z ojczyzny Kulvietisa.

– Może wydaje się to trochę dziwne, ale faktycznie łatwo przechodzą nad nimi do porządku dziennego. Mają umowę gry w tych rozgrywkach, która wygasa po tym sezonie, a w ostatnich dwóch wygrali tylko 4 mecze. Są przyzwyczajeni do porażek. Próbuję to jakoś zrozumieć, pytam: dlaczego? Usłyszałem, że jeśli wygrywamy w polskiej lidze, to w porażkach w EuroCup nie ma niczego złego. Dziwne, bo na Litwie jest dokładnie odwrotnie. Jedynym naszym problemem jest teraz to, że w Polsce też przegrywamy, nie jesteśmy nawet w pierwszej ósemce i pojawiło się trochę paniki z tego powodu. Ale przecież walka o wygrane w EuroCup jest możliwa. Potrzebujemy tylko więcej chęci i szczęścia. Nikt nie mówi, że mamy wygrać w Las Palmas. Ale jak bardzo różnimy się od Lietkabelis? Miejscowi gracze, obcokrajowcy – są mniej więcej tacy sami. Tylko mentalność jest inna, co jest dziwne, bo jesteśmy przecież blisko Litwy. Tutejsi zawodnicy są przyzwyczajeni do porażek, łatwiej je znoszą – stawia dość jednoznaczną tezę po kilku miesiącach gry w Polsce Kulvietis.

Litwin w barwach Śląska rozegrał dotychczas 12 meczów – pięć w EuroCup (średnio 7.6 punktu i 4.6 zbiórki) oraz siedem w Orlen Basket Lidze (10.6 oraz 4.6). Zdziwiło go, że – gdy jeszcze był zdrowy – w każdych z tych rozgrywek spędzał na parkiecie średnio ponad 30 minut.

– Latem nie mialem wielu ciekawych ofert z innych klubów grających w pucharach, więc zainteresował mnie Śląsk. Drużyna może nie była najsilniejsza, ale szansa wydawała się interesująca. Naprawdę chciałem zagrać więcej meczów niż w poprzednim sezonie w Turcji, a wyszło tak, że póki co skończyłem grę na takiej samej liczbie – zauważa z uśmiechem na ustach Litwin. – Przychodząc do Śląska miałem przeczucie, że nie będę grywał średnio więcej niż 30 minut na meczu. Myślałem, że w będzie łatwiej, że polscy koszykarze będą mieli większy wkład w grę zespołu. Tymczasem zdarzało się, że musiałem grać i 33 minuty przeciwko słabszym drużynom – dodaje.

Którego słabszego rywala z PLK Litwin miał na myśli? Sprawdziliśmy. Najwięcej minut w PLK skrzydłowy Śląska rozegrał w wygranym przez wrocławian 88:79 starciu z Arką Gdynia – aż 37:36. Najbliżej rozegrania 33 był z kolei w meczu 1. kolejki z MKS w Dąbrowie Górniczej (32:59, porażka 80:82).

Kulvietis w rozmowie kilkukrotnie wracał do mentalności polskich koszykarzy i różnic, które zauważa miedzy tymi występującymi w PLK a zawodnikami z ligi litewskiej.

– Czasami próbuję przekonać Polaków: spójrzcie, oni (chodzi o środowego rywala Śląska, zespół Lietkabelis – przyp. red.) nie różnią się zbytnio od nas, też możemy wygrywać w EuroCup. W Polsce mają wysokie mniemanie o litewskiej koszykówce. Odpowiadają, że Lietkabelis to naprawdę dobra drużyna złożona z dobrych graczy. Jasne, to dobry zespół, ale na skalę europejską nie ma w nim niczego szczególnego. Jeśli wyjmiesz litewskich graczy, którzy grają w Lietkabelis i umieścisz pojedynczo w lidze zagranicznej jednego po drugim – nie będą się wyróżniali. Ale kiedy umieścisz ich w jednej drużynie, grają dobrze. My, Litwini, tacy jesteśmy – przyzwyczajeni do gry zespołowej – konkluduje Kulvietis.

Leczący od kilku tygodni uraz pachwiny Litwin wypowiedział się także na temat obecnego kryzysu sportowego Śląska i perspektyw na najbliższą przyszłość.

– Kendale McCullum wniósł do naszej gry dużo agresji, szybkości i ruchu piłki. Wcześniej zapomnieliśmy już, co to znaczy biegać do kontry. Nasza ofensywa stała się bardzo statyczna, graliśmy jak zespół weteranów. Ostatnio McCullum nie zagrał i znów było nam ciężko, jesteśmy od niego uzależnieni. Czekamy jednak też na powrót Jawuna Evansa, z nim będzie inaczej. W meczu z Cluj mieliśmy 16 punktów przewagi, gdy Evans doznał kontuzji pod koniec trzeciej kwarty. Wróci do gry za 7-14 dni. Wówczas będziemy mieli dwóch dobrych graczy obwodowych i nasza gra powinna zyskać inny obraz – pociesza wrocławskich kibiców Kulvietis.

Litewski skrzydłowy to bardzo doświadczony zawodnik, który w swojej karierze reprezentował także barwy Lietkabelis (sezon 2017/18). Poza tym grał także w lidze hiszpańskiej, francuskiej, niemieckiej, łotewsko-estońskiej i ostatnio tureckiej. Nawet, jeśli jego słabsza dyspozycja rzutowa (i w EuroCup, i w PLK trafia za 3 poniżej 30 proc. rzutów) oraz leczona obecnie kontuzja także jest jednym z powodów słabszej postawy Śląska, jego opinia nt. mentalności polskich koszykarzy może zostać zapamiętana na dłużej.

W środę Śląsk zgodnie z przewidywaniami przegrał już ósmy kolejny mecz w trwającym sezonie EuroCup – właśnie ze wspomnianym Lietkabelis 71:75. Jeszcze na początku czwartej kwarty goście mieli aż 20 punktów przewagi (50:70). Później podopieczni Jacka Winnickiego rzucili się do odrabiania strat, a w ostatnie minucie, przy czteropunktowej stracie, za 3 rzucał jeszcze najskuteczniejszy w Śląsku tego wieczora Jakub Nizoł (22 punkty, 5 zbiórek, 4 asysty, ale też 6 strat i 1/7 za 3). Spudłował. Wspomniany McCullum w ciągu niespełna 33 minut zdobył 11 punktów i miał 8 asyst. 14 punktów dołożył Daniel Gołębiowski i, nie po raz pierwszy w tym sezonie, gdy on przebywał na boisku, Śląsk okazał się lepszy od rywala (wskaźnik +/- na poziomie +5).

Po ośmiu meczach nowego sezonu EuroCup Śląsk z wynikiem 0-8 zamyka tabelę grupy B. Lietkabelis (4-4) jest na piątym miejscu. W środę w barwach wrocławian nie zagrał jeszcze wypożyczony w ostatnich dniach z ukraińskiego BC Prometey nie mieszczący się w rotacji tego zespołu 23-letni skrzydłowy Andrii Voinalovych, który w poprzednim sezonie w lidze estońsko-łotewskiej zdobywał średnio 16,6 pkt, 4,9 zbiórki i 1,9 asysty. Ukrainiec powinien zadebiutować w barwach Śląska w sobotnim meczu PLK ze PGE Spójnią Stargard.

STATYSTYKI Z MECZU ŚLĄSK WROCŁAW – LIETKABELIS PONIEWIEŻ

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet