Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Aż czterech trenerów, dwóch obrażonych reprezentantów Polski, co najmniej dwa wzbudzające kontrowersje transfery, jeden (srebrny) medal oraz zaledwie 20 zwycięstw w 55 meczach o stawkę. Tak w telegraficznym skrócie wygląda dorobek Śląska Wrocław z niespełna 11 miesięcy 2023 roku.
20–19 w PLK.
0-16 w EuroCup.
Tylko Anwil by się nie zamienił?
Po niedzielnym blamażu w pierwszej połowie niedzielnego meczu w Słupsku wypada go dopisać do powyższej listy nieszczególnie przynoszących chwałę osiągnięć. 13 punktów zdobytych w trakcie 20 minut gry w profesjonalny basket to jednak duża rzadkość.
Ktoś powie – co z tego, skoro Śląsk wciąż zdobył w 2022 roku srebrny medal mistrzostw Polski? Słuszna uwaga, 14 innych drużyn występujących w PLK za grę w finale playoff wiele by oddało. No dobrze, 13. Anwil mógłby nie wymienić swojego FIBA Europe Cup na dziewiąte w historii klubu srebro.
Mówimy tu jednak o Śląsku, najbardziej utytułowanym klubie w historii polskiej koszykówki. I, co nie mniej ważne, o drużynie, której kibice jeszcze niespełna rok temu mogli śnić o potędze, przypominając sobie czasy dominacji nad krajowymi rywalami z przełomu wieków.
Ostatnie srebro, biorąc pod uwagę turbulencje, które przeszedł w trakcie sezonu Śląsk, było jego sukcesem. Kibice we Wrocławiu liczyli jednak na kolejny tytuł. Tego nie da się tak łatwo zapomnieć, historia domniemanej dominacji nad PLK miała miejsce chwilę temu! Rozczarowanie jest zrozumiałe. Osoby, które twierdziły, że tytuł sprzed 1,5 roku był głównie sprawką geniuszu Travisa Trice’a i o żadnym strukturalnym odrodzeniu potęgi Śląska nie ma mowy, otrzymały w 2023 roku mnóstwo argumentów na poparcie lansowanej przez siebie tezy.
Nagle przerwana sielanka
2022 rok Śląsk kończył jeszcze w wielkim stylu. Najpierw z Trice’em, świetnym Aleksanderem Dziewą i przenoszącym góry nawet z „urwaną” stopą Keremem Kanterem sięgnął po upragnione, 18. złoto. W niezapomnianym stylu. Kolejny sezon PLK rozpoczął od 14 zwycięstw. Tak imponujące serie rzadko notują drużyny przypadkowe. W progu obecnego roku kalendarzowego wrocławianie wydawali się być o dwie długości przed ligowymi rywalami, choć już wówczas co bardziej wyrobieni eksperci przewidywali, że z Jeremiah Martinem na pozycji rozgrywającego w playoff mogą ich czekać problemy.
Ba, pod koniec 2022 roku Śląsk jeszcze pod wodzą Andreja Urlepa wygrał mecz w EuroCup! I to jak – ograł aż 80:57 Dolomiti Energia Trento. Wszystko wyglądało ładnie, wręcz pięknie. Sielanka. Ktoś to jeszcze pamięta?
Przyszedł Sylwester a po nim nagły zjazd.
Już na samym początku 2023 roku pojawiła się pierwsza ligowa porażka – z Sokołem w Łańcucie.
Później przyszła seria kolejnych, która już w lutym we wzbudzających spore emocje okolicznościach (po absencji Słoweńca w trakcie turnieju finałowego o Puchar Polski) pozbawiła stanowiska trenera Andreja Urlepa.
Pusicagate – kosztowne PR-owo i finansowo dla Śląska zamieszanie wokół zawodnika, który później i tak później nie odegrał większej sportowej roli, pamiętana jest przez kibiców do dziś. Nie tylko tych z Torunia.
W czerwcu był przegrany właściwie już po pierwszych trzech meczach finał playoff z Kingiem. Z 0-3 nikomu w historii jeszcze nie udało się wrócić i Śląsk także poległ. Choć nie bez walki.
Po porażce w szóstym meczu w Szczecinie, przy okazji rozstania z następcą Urlepa Ertugrulem Erdoganem, szybko pojawiły się pierwsze informacje, że – także ze względu na planowane zmniejszenie budżetu – o złoto w sezonie 2023/24 będzie jeszcze trudniej.
Nieudana próba wypchnięcia do zagranicznego klubu Łukasza Kolendy przy okazji zniechęciła do gry we Wrocławiu cierpliwie czekającego na podpisanie ze Śląskiem gotowego już na początku czerwca kontraktu Andrzeja Plutę juniora.
Z gry we Wrocławiu w nie mniej dyskusyjnych okolicznościach zrezygnował w sierpniu inny reprezentant Polski, który był gotów zagrać dla Śląska – Przemysław Żołnierewicz.
Problemy ze znalezieniem nowego trenera i – po odmowie ze strony Jure Zdovca – zadziwiające sięgnięcie po „opcję rezerwową”, czyli wcześniej skreślanego we Wrocławiu po „zdradzie” przy okazji dwuletniego romansu z Zastalem Olivera Vidina niektórych wręcz zszokowało.
Powolna budowa składu kibiców z Wrocławia irytowała, a wciąż istniejące w nim wyrwy powodują, że zespół przegrał 12 z pierwszych 16 meczów obecnego sezonu (PLK i EuroCup). Jedyne cztery wygrał z drużynami mającymi w PLK więcej porażek niż zwycięstw (Dziki, GTK, Arka i Stelmet).
Później było jeszcze kuriozalne, lekko uderzające w wizerunek klubu zamieszanie z ucieczką Frankiego Ferrari.
Wydawało się, że zwolnienie Vidina zaledwie po sześciu tygodniach nowego sezonu i zastąpienie go nie mogącym się pochwalić wielkimi sukcesami z lat poprzednich Jackiem Winnickim dopełniło czarę goryczy.
Aż nastąpiła ta ostatnia niedziela.
Co mogło pójść źle – poszło jeszcze gorzej
Niemało spraw, które mogły potoczyć się dla Śląska w ciągu ostatnich 11 miesięcy źle, skończyło się jeszcze gorzej.
Tak naprawdę wagi niedzielnego blamażu w meczu z Czarnymi nie ma sensu demonizować. To mimo wszystko jeden z mniejszych problemów. Za mecz przegrany jednym punktem po trzech dogrywkach zdobywa się tyle samo punktów co za spotkanie, w którym już po pierwszej kwarcie Śląsk przegrywał 5:26, a po dwóch – 13:42. Takie rzeczy się zdarzają, można je wymazać z pamięci.
NIC nie napiszę, bo nie za bardzo wiem CO… #PlkPl
— Maciej Zielinski 🇮🇹 (@Zielony666) November 19, 2023
Czy ktoś jeszcze szczególnie mocno we Wrocławiu pamięta półfinał playoff przegrany we własnej hali z Czarnymi w maju 2022 roku aż 60:123?
Trener Winnicki dopiero co objął posadę. Wciąż zastanawia się nad tym jak taktykę dostosować do zastanego składu osobowego, a pewnie też jakim zawodnikiem/-ami go uzupełnić. Wprowadza też do zmieniającego się systemu gry nowego rozgrywającego i ta operacja idzie póki co jak po grudzie. Kendale McCullum w trzech meczach PLK zanotował więcej strat (13) niż asyst (8). Na dodatek, choć przychodził do Wrocławia z opinię świetnego strzelca, ma skuteczność rzutów gry poniżej 20 procent (6/31). Tak naprawdę to nie jest jednak aż tak słaby gracz. Coś tu ewidentnie nie gra.
Być może problemy Śląska wynikają także z tego, że Winnicki stara się wywrócić hierarchię w zespole, który zdaje się nie posiadać lidera. Przed sezonem kapitanem został Artiom Parachowski. Lepszych kandydatów na zauważono. Na pierwszy rzut oka zadomowiony we Wrocławiu koszykarz gra nieźle, ale jest też najbardziej minusowym graczem zespołu w PLK (wskaźnik +/- na poziomie -56).
Winnicki to doświadczony trener. Na pewno wie, że dokonując zmian musi zachowywać ostrożność. W końcu wieści, że Vidin stracił pracę nie tylko ze względu na słabe wyniki, lecz także z powodu braku wsparcia ze strony szatni, były dobrze słyszane na początku listopada nie tylko we Wrocławiu.
Krótka lista najważniejszych problemów
Największe czysto sportowe problemy Śląska, poza wspomnianym brakiem zawodnika podkoszowego pokroju Dziewy?
– Jakub Nizioł. Chciałby zostać nowym symbolem wrocławskiego klubu, ale trafia rzuty z gry na najniższej w karierze w PLK skuteczności 37,5 proc. i nie sprawia wrażenia koszykarza stworzonego do tego, by móc „przejąć szatnię”.
– wciąż marzący o wyjeździe do ligi zagranicznej Łukasz Kolenda lepiej niż w PLK (8.8 pkt przy skuteczności 29 proc. za 3) gra w EuroCup (13.2 pkt na mecz, 41 proc. za 3). Choć w swoim stylu – wyjątkowo nierówno.
– spośród polskiego zestawu zawodników najpewniejszą opcją wydaje się Daniel Gołębiewski, ale – co ciekawe – po zmianie trenera jego rola w zespole (przynajmniej wyrażana liczbą minut na parkiecie i oddawanych rzutów) lekko w PLK zmalała.
– sprowadzany do roli snajpera Saulius Kulvietis, ograny na wysokim poziomie w ligach silniejszych od naszej, nagle zapomniał jak się trafia piłką do kosza i ani w PLK, ani w EuroCup nie potrafi dobić choćby do poziomu 30 procent skuteczności w rzutach z dystansu. Dodatkowo leczy kontuzję. W Słupsku nie zagrał.
– pudłujący jeszcze częściej (31,7 proc. z gry!) Hassani Gravett.
– kontuzjowany po zaledwie jednym meczu w PLK Jawun Evans.
Problemem nie jest jedynie Dusan Miletić. Serb zdobywa w PLK po 14.2 punktu oraz 7.7 zbiórki na mecz, dokłada 2.4 bloku, trafia ponad 90 proc. rzutów wolnych (choć rzadko dostaje się na linię). Problem ma natomiast… Dusan Miletić. Brak mu wsparcia, dobrych koszykarzy dookoła. Ma prawo czuć się osamotniony. Nie tylko w walce pod koszami.
Miesiąc miodowy był niepełny i już się skończył
W poprzednim sezonie w barwach Śląska po parkietach PLK biegało aż 20 graczy (czy ktoś jeszcze pamięta Serhija Pavlova?). W obecnym już 15 i na tej licznie na pewno licznik się nie zatrzyma. Częste kontuzje, z którymi zmagają się podopieczni kolejnych trenerów wrocławskiego klubu, można składać na karb piramidalnego pecha. Każdy kolejny uraz uprawdopodabnia jednak tezę, że w kwestii przygotowania fizycznego zawodników i poziomu opieki medycznej Śląsk ma jednak sporo do poprawy. Jego byli zawodnicy, pytani o to jak na tym polu wypada klub z Wrocławiu, potrafią zrobić wyjątkowo kwaśną minę. Tego typu opinie już od pewnego czasu krążą po Polsce. Wzmagane urazami kolejnych koszykarzy mogą stanowić dla Śląska coraz większy problem.
Najważniejszym pozostają jednak wyniki. Ostatnie miejsce w tabeli EuroCup, 10. w PLK, a na horyzoncie trzy trudne mecze z zespołami szeroko rozumianej czołówki – Spójnią, Stalą i Legią. Jacek Winnicki dopiero kończy instalować się na stanowisku pierwszego trenera Śląska. Po znacząco skróconym miesiącu miodowym (mecze we własnej hali ze Stelmetem i Dzikami) dość szybko, pamiętając nieszczególnie stresującą pracę w Dąbrowie Górniczej, przypomni sobie z jaką presję wiąże się prowadzenie najbardziej utytułowanego polskiego klubu.
Wrocław czeka na wzmocnienia składu Śląska. Dyrektor sportowy klubu Waldemar Łuczak ma nad czym myśleć.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
6 komentarzy
większość problemów została wymieniona w artykule jednak problem nr 1 nazywa się Michał Lizak i kolejne zmiany trenerów tego nie zmienią. W większości drużyn z PLK od kilku sezonów ci sami trenerzy prowadzą drużyny, w których kluczowi, zgrani zawodnicy są wzmacniani nowymi. W Śląsku trenerzy zmieniają się dwa razy w sezonie a najbardziej wartościowi gracze odchodzą po sezonie. Pozbycie się Ramliaka, Karolaka i Tomczaka w żaden sposób się nie broni patrząc na Zębskiego, Kulvietisa. O Adamczaku nawet nie warto wspominać bo to skandal jakich mało.
I jeszcze kombinowanie pozaboiskowe z terminarzem… Spójnia miała być w niedzielę, jest w Sobotę. Jedni i drudzy grają w środę w pucharach, ale Śląsk u siebie, Spójnia w dalekim Kosowie. Zmiana nie daje możliwości przeprowadzenia Spójni nawet treningu pomiędzy meczami. Mam nadzieję że na boisku Spojniacy podobnie jak Czarni wybija koszykówkę Śląskowi
Dyrektor sportowy kurza jego mać. Gdybym ja tak pracował to by mnie z roboty pogonili już rok temu.
Lizaka wyoutowac, przecież tu ewidentny problem jest w zarządzaniu tym bajzlem
komunistyczny, śmieszny klubik jak legia
Lizak i Łuczak to największe problemy Śląska