Wiemy, że w pierwszym sobotnim półfinale PGE Start będzie chciał się zrewanżować Górnikowi Zamek Książ za dwie ligowe porażki w tym sezonie. Lublinianie pokonali w czwartek szukające swojego DNA Dziki, a beniaminek w wieczornym thrillerze okazał się lepszy od Legii.
Zgodnie ze zdaniem bukmacherów – a także wskazaniem ligowej tabeli – najsilniejsze drużyny PLK walkę o Puchar Polski rozpoczną jednak dopiero w piątek. Do gry wkraczają gracze wagi ciężkiej: cztery drużyny, które przyjechały do Sosnowca z nadzieją na końcowy trium.
Ćwierćfinał nr 3: Trefl Sopot – King Szczecin
Dwaj przedstawiciele północy kraju trafili na siebie już na pierwszym możliwym etapie. Ta myśl nasuwa się automatycznie – to rewanż za ubiegłoroczny finał playoff, gdy w niezapomnianym stylu, odrabiając straty od stanu 1:3, po złoty medal sięgnął Trefl! A także – za półfinał wrześniowego Superpucharu w Radomiu, gdy górą był King.
O ile obie drużyny rozpoczynały obecny sezon, opierając się w dużym stopniu na zawodnikach, którzy wielokrotnie grali przeciwko sobie, o tyle po drodze stan ich składów znacząco się zmienił. King i Trefl w ostatnich miesiącach przeszły swoje rewolucje i… rywalizacja zaczyna się właściwie od zera.
Nie oznacza to jednak, że bohaterowie pierwszego piątkowego starcia nie mają kibicom (i samym sobie!) niczego do udowodnienia. Wręcz przeciwnie! W budowę obu drużyn włożono duże pieniądze. W obliczu niepowodzeń na europejskiej scenie, szefowie obu klubów mają nadzieję, że inwestycje spłacą się przynajmniej na krajowym podwórku. Zdobycie Puchar Polski osłodziłoby smak wielu porażek.
Jovan Novak będzie chciał pokazać, że w dużych butach zostawionych przez Andrzeja Mazurczaka czuje się coraz swobodniej, ale duet Jakub Schenk – Nick Johnson nie będzie łatwy do powstrzymania.
W pierwszym ligowym starciu w tym sezonie lepszy okazał się Trefl, wygrywając na początku listopada w Szczecinie 99:96.
WSZYSTKIE OCZY NA: Isaiaha Whiteheada.
To gracz, który we wrześniu w Radomiu podczas turnieju finałowego o Superpuchar, jeszcze w barwach Śląska, udowodnił, że potrafi w najważniejszych momentach grać na miarę talentu, który pozwolił mu rozegrać prawie 100 meczów w NBA. W PLK ma sobie – i wielu krytykom,, nie tylko tym z Wrocławia – wiele do udowodnienia. Powinien w piątkowy wieczór znaleźć się na misji, a jego pojedynki z Nickiem Johnsonem mogą być ozdobą meczu.
Ćwierćfinał numer 4: Anwil Włocławek – WKS Śląsk Wrocław
Piątkowy wieczór przyniesie nam starcie wagi najcięższej z możliwych – polski klasyk, kolejną odsłonę koszykarskiej Świętej Wojny między Wrocławiem a Włocławkiem.
Podobnie jak we wcześniejszym meczu, obie ekipy przystąpią do walki niemalże z czystą kartą. We Wrocławiu niewiele zostało już nie tylko z drużyny z ubiegłorocznego playoff, ale nawet z tej, która zaczynała obecny sezon, zdobywając Superpuchar. W obliczu sportowych i zdrowotnych zawirowań na transfer – pozyskując PJ Pipesa – zdecydował się ostatnio jednak także Anwil, który do Sosnowca przyjeżdża jako lider tabeli Orlen Basket Ligi.
Historia rywalizacji między tymi dwoma ośrodkami przez lata pisała się sama i podobnie będzie dzisiaj. Biorąc pod uwagę zmiany w składzie, szaleństwem byłaby próba jednoznacznego przewidzenia tego, jak zaprezentują się obie drużyny. Przecież Anwil może zagrać z wracającym do gry po dłuższej przerwie Luke’em Nelsonem, który w przedsezonowych założeniach miał być liderem zespołu.
Z kolei Śląsk do Sosnowca przywiózł dwóch graczy, którzy jeszcze w jego barwach nie grali: MaCio Teague’a i De’Jona Davisa. Dzięki zdecydowanym działaniom na rynku transferowym po pożegnaniu się z duetem DJ Cooper – Angel Nunez kibice we Wrocławiu jeszcze raz mogą żyć nadzieją, że nie wszystko w obecnym sezonie jest stracone i piąty medal mistrzostw Polski z rzędu jest w zasięgu ich zespołu.
W pierwszym ligowym starciu w tym sezonie lepszy okazał się Śląsk, pokonując w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia Anwil we Wrocławiu 89:86.
WSZYSTKIE OCZY NA: Luke’a Nelsona.
Nie może być inaczej. Czy – jeśli Brytyjczyk faktycznie zagra – będzie sprawiał wrażenie zawodnika zdrowego i gotowego do rywalizacji na 100 procent? W poprzednim starciu ze Śląskiem wypadł wyjątkowo blado (3 punkty, 5 asyst i 3 straty).
4 komentarze
Są plusy – nie tylko Wrocław nie zna tego Śląska. Anwil też.
Co zostało? NIE BAĆ ANWIL!
Jestem ciekawy, czy ratlerki, dzisiaj, zagryzą Wielki Śląsk?
Śląsk to był wielki zanim kupił dziką kartę.
„ratlerki” zjady Śląsk. CPJŚ