Już tylko jedno wolne miejsce zostało do obsadzenia przed lutowym turniejem finałowym o Puchar Polski w Sosnowcu (13-16 lutego). Stawkę pewnych finalistów tworzą Anwil, Trefl, Górnik, Start, King, Dziki i Śląsk, a uzupełnią ją Legia lub Czarni. Warszawski zespół zagra w niedzielę mecz o wszystko. Jeśli w zaplanowanym na wczesne popołudnie (godz. 13.30) starciu pokona na własnym parkiecie wicemistrzów Polski ze Szczecina – pojedzie do Sosnowca. Jeśli górą będzie zespół Arkadiusza Miłoszewskiego, o Puchar Polski powalczą mający po I rundzie sezonu 2024/25 bilans 7-8 Czarni.
Dzięki sobotniej wygranej Arki w Gliwicach przedostatnim, siódmym finalistą został natomiast już w sobotę Śląsk. Wrocławian w niedzielę czeka prestiżowe starcie derbowe z Górnikiem w Wałbrzychu. Szykują się wielkie emocje! Nawet ewentualna porażka nie strąci jednak WKS w tabeli poniżej ósmego miejsca.
Arka wygrała w Gliwicach 97:89 po kolejnym w tym sezonie świetnym ofensywnym występie Łukasza Kolendy. Reprezentant Polski zdobył 30 punktów, trafiając 8 z 15 rzutów z gry i 11/13 z wolnych. Nemanja Nenadić był o krok od triple-double – oprócz 13 punktów miał też po 9 asyst i zbiórek. 18 punktów (5/8 za 3) dorzucił Jakub Garbacz. Gdyński zespół cały czas częściej w tym sezonie wygrywa w halach rywali (4-2) niż we własnej (2-7).
Dzięki wynikowi meczu w Gliwicach w tabeli PLK na miejscach 10-15 panuje wręcz nieprawdopodobny ścisk – sześć drużyn ma taki sam bilans 6-9. Ostatni w tabeli MKS Dąbrowa Górnicza traci do tej grupy już trzy punkty.
GTK przegrał ten mecz w ostatniej kwarcie, dając sobie rzucić we własneh hali aż 32 punkty. Do gry nieco wcześniej niż wcześniej zapowiadano wrócił generał gliwickiej drużyny Mario Ihring (9 punktów, 5 asyst, 3 straty), ale tym razem gra zespołu wyglądała lepiej, gdy organizował ją szykujący się do wielkiego skoku w karierze Kacper Gordon (9 punktów, 8 asyst, 2 straty).
Zanim awans do turnieju finałowego o Puchar Polski mógł świętować Śląsk – czyniły to Dziki w drodze powrotnej w wygranego aż 84:66 meczu ze Spójnią w Stargardzie Dziki. Wszystko dzięki wygranej Trefla w Słupsku.
Ostatecznie przesądził o niej nieco pospieszny rzut nie mogącego się odnaleźć w Słupsku od samego początku sezonu Lorena Jacksona. Amerykanin przy stanie 75:77 chwilę przed zakończeniem meczu oddał rzut z 8 metra, który mógł przesądzić o wygranej Czarnych. Niecelny – piłka nawet nie dotknęła obręczy. Wcześniej w czwartej kwarcie m.in. akcjom Jacksona (14 puntów, 5 asyst i 4 zbiórki) zespół Robertsa Stelmahersa doprowadził jednak do zaciętej końcówki. Najlepszymi zawodnikami Czarnych byli Alex Stein (18 punktów, 6/12 z gry) i Justice Sueing (19 punktów, 8 zbiórek).
Trefl wygrał, choć trafił jedynie 5 z 20 rzutów za 3. Najwięcej punktów zdobyli dla niego Jakub Schenk i Nick Johnson (po 15), a po cichu niezły mecz rozegrał także Keondre Kennedy (tylko 4 punkty, ale i +21 drużyny w trakcie jego 21 minut spędzonych na parkiecie).
W Sopocie nikt już nie pamięta o trzech kolejnych ligowych porażkach z końca grudnia – było to już czwarte kolejne zwycięstwo mistrzów Polski. Jeśli osłabionemu brakiem leczących urazy Luke’a Nelsona i Justina Turnera Anwilowi powinie się w niedzielę noga w meczu z solidnie rozpędzonym Startem w Lublinie (godz. 15.30), mistrz Polski będzie miał po pierwszej rundzie rozgrywek zaledwie punkt straty do lidera tabeli.
2 komentarze
Pachnie potrójną koroną
Jeżeli już to tylko Śląsk ma okazję na potrójną koronę bo wygrał Superpuchar, więc nie wiem o co chodzi Tobie w tej wypowiedzi odnośnie Trefla.