Przed sobotnim meczem obie drużyny miały szansę awansu do finałowego turnieju i Puchar Polski, ale gdy już na parkiecie w Stargardzie rozgorzała walka – momentami można było odnieść wrażenie, że tylko jednej drużynie zależało na tym, by w połowie lutego rozgrywać mecze o stawkę.
Gdybyśmy lubili spiskowe teorie dziejów – moglibyśmy pomyśleć, że dawni koledzy klubowi Damiana Krużyńskiego, który po tym jak niedawno opuścił zespół Spójni bardzo mocno skrytykował styl pracy trenera Spójni Andreja Urlepa przekazali mu swoją postawą w tym meczu nieme wyrazy wsparcia.
Pozycja Słoweńca w Stargardzie chyba jeszcze nigdy nie była taka chybotliwa.
Mianowany przez niego w poprzednim meczu pierwszym rozgrywającym Spójni Yehonatan Yam nie radził sobie w roli gracza organizującego grę drużyny w starciu z dysponującymi lepszymi warunkami fizycznymi defensorami Dzików. Gospodarze mieli ogromne problemy ze zdobywaniem punktów. O ile po pierwszej kwarcie na tablicy wyników widniał jeszcze remis (21:21), to w dwóch kolejnych ofensywa gospodarzy została przez Dzików rozmontowana. Spójnia zdobyła14 punktów w drugiej kwarcie, 14 w trzeciej kwarcie i… było właściwie po meczu.
Yam trafił 6 z 9 swoich rzutów i z 14 punktami był najlepszym strzelcem Spójni, ale przecież nie taką rolę miał pełnić. Jayden Martinez, ewidentnie najbardziej zaufany „żołnierz” trenera Urlepa spędził na parkiecie ponad 36 minut (po 7 punktów i zbiórek), ale to nie jest gracz, który może odmieniać losy meczów. Po 10 punktów uciułali Luther Muhammad, Dawid Słupiński i Sebastian Kowalczyk. Debiutujący w barwach Spójni Trey Davis, który zastąpił zawodzącego oczekiwania Urlepa Ta’lona Coopera nie sprawiał wrażenia gotowego do gry na tym poziomie – spędził na boisku tylko 8 minut (zdobył po 3 punkty i asysty).
Dziki po raz pierwszy w tym sezonie zagrały z nowym rozgrywającym Nikolą Radiceviciem i – przynajmniej na tle słabo spisujących się rywali – wyglądały świetnie. Serb w ciągu 30 minut do 9 punktów dołożył 6 asyst i 3 zbiórki. Najlepszym strzelcem gości był Andre Wesson (29 punktów, 10/13 z gry), a 13 dorzucił Denzel Andersson.
Dzięki tej wygranej Dziki zakończyły występ w I rundzie rozgrywek z bilansem 8-7, lecz nie mogą jeszcze świętować awansu do turnieju finałowego o Puchar Polski. Muszą czekać na korzystne wyniki w kolejnych meczach. A właściwie – na choćby jeden korzystny wynik w trzech, które nas jeszcze czekają w 15. kolejce. Do tego, aby być tego pewnym awansu warszawianom wystarczy porażka jednego z trzech poniższych zespołów w trakcie trwającej kolejki:
– Czarnych w sobotnim meczu z Treflem w Sopocie
– Legii w niedzielnym starciu z Kingiem w Warszawie
– Śląska w zaplanowanych na jutro derbach Dolnego Śląska w Wałbrzychu
1 komentarz
Spójenka sama sobie winna. nasłuchała się bajek pewnego miejscowego agenta, który nawciskał szrotu i kłopot gotowy. #1plkpl?