Podopieczni Miodraga Rajkovicia rozpoczynają rundę rewanżową fazy grupowej Ligi Mistrzów FIBA. Po weekendowym przełamaniu w PLK i zwycięstwie 87:77 ze Startem Lublin chcieliby pewnie wygrać też w końcu w europejskich rozgrywkach. O to jednak łatwo nie będzie.
Sytuacja w grupie F jest dla polskiego zespołu bardzo trudna. Śląsk przegrał komplet trzech meczów pierwszej rundy, a wszystkie pozostałe drużyny podzieliły się zwycięstwami i każda ma bilans 2-1. Śląsk nie stracił jeszcze definitywnie szans awansu, choć wydaje się, że w tym momencie sezonu ważniejsze jest dla niego zdefiniowanie zespołu na nowo i odnotowanie zauważalnego progresu w grze.
Nie można jednak wrocławianom odbierać szans! Tak jak meczu nie da się przegrać w trakcie dwóch pierwszych kwart, tak w połowie rozgrywek grupowych nie można definitywnie odpaść z gry! Śląsk teoretycznie może jeszcze odrobić straty. Musi „jedynie” zacząć wygrywać mecz za meczem, a we wtorek najlepiej odrobić także małe punkty z porażki poniesionej przed dwoma tygodniami we Wrocławiu (65:73).
Ćwierćfinalista Serie A ubiegłego sezonu po zwycięstwie ze Śląskiem zagrał dwa ligowe spotkania, notując jedno zwycięstwo – w sobotę z sąsiadującym w tabeli zespołem Tortona. Z bilansem 4-3 koszykarze z północnych Włoch są obecnie w górnej połówce tabeli, na miejscach 7-8.
Niewiele zmieniło się w składzie czy hierarchii drużyny dowodzonej przez doświadczonego greckiego szkoleniowca Dimitrisa Priftisa.
Pierwsze skrzypce grają obwodowi Amerykanie: Cassius Winston (PG, 185/27), Jamar Smith (G, 191/37) i Jaylen Barford (G, 191/28), wspomagani więcej ostatnio grającym Włochem, Lorenzo Ugliettim (PG, 192/30). Na skrzydłach oglądamy zazwyczaj Włochów: akurat nieobecnego przez uraz w ostatnim meczu Michele Vitalego (G/F, 196/33) i Sashę Granta (SF, 198/22) oraz Amerykanina Kwana Cheathama (F/C, 206/29), który nieco męczył się w meczu we Wrocławiu.
Formacja podkoszowa Reggiany to talent z Senegalu Mouhamed Faye (C, 206/19) i Francuz od zadań specjalnych Stephane Gombauld (F/C, 205/27). We Wrocławiu podkoszowi zamienili się rolami – Faye nie błysnął (tylko 13 minut gry), za to Gombauld dzięki 12 punktom, 5 zbiórkom, 4 przechwytom i 5 blokom przeciwko drużynie z Wrocławia został wybrany do najlepszej piątki 3. kolejki rozgrywek. Ta 9-osobowa rotacja to standardowy zestaw trenera Priftisa w meczach ligowych. W pucharach rozszerzony dodatkowo o Matteo Chillo (PF, 203/31).
W ostatnich dwóch meczach ligowych Reggiany, rozegranych już po starciu we Wrocławiu, niespodziewanie błyszczał Cheatham. W przegranym meczu z Pistoią zanotował 12 pkt. i 13 zb., a w wygranym z Tortoną miał 20 pkt. i 8 zb. W sobotę potężne double-double zaliczył za to Faye (15 pkt., 14 zb.). W trakcie całego sezonu Serie A, czwórka Barford, Smith, Winston, Faye zdobywa w przedziale 11-14 pkt./mecz. Faye ze średnią ponad 9 zbiórek na mecz ustępuje w tej kategorii w lidze jedynie niesamowitemu Mifondu Kabengele z Venezii, a ze średnią 1.7 bloku jest również drugim najczęściej blokującym graczem ligi włoskiej.
W meczach BCL liderów punktowych w Reggianie jest trzech: Smith, Winston i Faye – wszyscy zdobywają po 12-13 pkt./mecz. Faye wyróżnia się w kwestii zbiórek (6.7) i bloków (1.7). Na uwagę zasługuje też ponad 5 asyst na mecz głównodowodzącego zespołu Winstona oraz po 7 przechwytów i bloków w trzech meczach BCL (śr. po 2.3) Gombaulda, który dorobek ten zawdzięcza w dużej części występowi we Wrocławiu.
W ligowym meczu przeciwko Startowi Lublin gra wrocławian wciąż była daleka była od ideału, choć już z Adamem Waczyńskim w składzie dało się zauważyć nieco nowej energii w grze zespołu. W sobotę wciąż nie wystąpił jeszcze mimo wcześniejszych zapowiedzi DJ Cooper. Mamy nadzieję, że problemy proceduralne związane ze zgłoszeniem tego gracza do rozgrywek zostały już usunięte i we wtorek nowy Śląsk zobaczymy w pełnym składzie.
Potencjalnie Cooper to gracz, który może kompletnie odmienić oblicze wrocławskiego zespołu, a Reggio Emilia – „miasto Kobego Bryanta”, w którym legenda NBA spędziła wiele chwil, nie tylko w pierwszych lat życia, gdy jego ojciec był koszykarzem Reggiany – to idealne miejsce, by Śląsk rozpoczął nieudany póki co sezon niejako na nowo!
Początek meczu w Reggio Emilia o 20. Transmisję będziemy mogli obejrzeć w Polsat Sport 3. Warto, choćby dla samego spodziewanego debiutu Coopera!
6 komentarzy
„Szanse awansu Śląska do fazy playin Ligi Mistrzów są już tylko iluzoryczne”…a to niby dlaczego? zostały do rozegrania trzy mecze. Dwa na pewno można wygrać, ekipy z Wegier i Włoch są do przeskoczenia. Pozostaje czekać na układ innych gier oraz na ostatni mecz z Wilnem. „Szanse awansu Śląska do fazy playin Ligi Mistrzów nie duże” – tak należałoby napisać.
Pozwolę sobie skomentować:
Śląsk wg bukmacherów ma z 10% szans we Włoszech i będzie miał z 20% na Węgrzech, co samo w sobie daje 2% szans na 2 zwycięstwa. Do tego Śląsk musi co najmniej 1 z tych meczów wygrać wysoko, do tego przegrany z meczu Reggiany z Falco musi przegrać też z Rytas.
Jeżeli zespół który dotąd przegrał wszystko, musi wygrać dwa z trzech meczów odrabiając małe punkty i liczyć na inne wyniki, to to nie są „małe szanse”, tylko gruba matematyka i szanse poniżej 1/100.
zepsul mu sie google i nie wie co to znaczy iluzoryczne
do tego napisal to samo tylko uzyl innego wyrazu
no dzban z niego i tyle
Nic cię tak nie rozbawi z rana, jak fajny artykuł od pana Damiana.
Śląsk musi zacząć wygrywać mecz za meczem. Nie lekceważąc małych punktów!
Proste. A dokona tego za pomocą dwóch nowych armat: wnoszącego „nową energię” (sic!) Wacy, który już pokazał, że przywiózł podanie o rentę, oraz, legendarnego już, Didżeja, którego znamy z bezkompromisowej biografii, po której zaciskamy gorączkowo palce, żeby koleś przede wszystkim nie zaćpał, nie zaszedł i nie uciekł.
A całość poprowadzi słynący z bezwzględności w egzekwowaniu swojej misternej taktyki, okrutny generał Rajko.
Słychać też modlitwy żeby Didżeja nie dopadł słynny „wirus z Mieszczańskiej”. Wirus ten powoduje u nowo-zakontraktowanych przewlekły paraliż w choćby zbliżeniu się do swoich poprzednich statystyk. Najczęściej ustępuje dopiero po przenosinach do innego klubu. Powietrze chyba. Albo kranówka.
Panie Damianie, dzięki za tą końską dawkę śmiechu, powoli wraca mi czucie w szczęce. Podobnie jak pan nie mogę się już doczekać, zobaczyć jak oni bezlitośnie garbują tę delikatną, włoską skórę. I niech do cholery nie zapomną o małych punktach! Kto nie skacze jest niedowiarkiem. Hej.
Niesamowite, że w tekście trzeba oznaczać ironię, bo potem ktoś „trzeba zacząć wygrywać” weźmie na dosłownie…
Przepraszam cię. Następnym razem będę oznaczał.