Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
Utrzymanie w lidze – dla niektórych zespołów cel jak najbardziej zrozumiały (Astoria, Sokół), zdarzają się przecież problemy finansowe czy organizacyjne. Z Gliwic nie było jednak sygnałów o jednym lub drugim, a mimo to zespół od kilku lat dryfuje w przestrzeni między 11 a 15 miejscem. Ciężko więc nie oczekiwać od stabilnej organizacji, która ma mocne wsparcie z kasy miejskiej, teraz jeszcze ma wielkiego sponsora, że zrobi krok do przodu.
Postępu jednak nie widać, a budowa składu i w konsekwencji gra zebranej drużyny rozczarowuje. Można jednak dojść do kolejnych wniosków, moim zdaniem gorszych – ten zespół jakoś dużej lepiej grać nie będzie. Zastanówmy się – za kreowanie gry odpowiedzialny jest 39-letni Earl Rowland, który jest na pewno nadwyżką nad Troyem Franklinem (to kolejny kamyczek) jeśli chodzi o konstruowanie ataku zespołu koszykówki, ale za to trafia 35% rzutów z gry. Wspomaga go Mateusz Szlachetka, 36% z gry.
Dwóch rozgrywających, którzy nie trafiają do kosza – no jak z tego zrobić dobrze funkcjonujący atak? Weźmy jeszcze pod uwagę fakt, że skład GTK jest bardzo krótki – rotacja to ledwie 7 osób plus młodzi lub niedoświadczeni. Być może gliwiczanie chcą tak przezimować do czasu otrzymania środków z Tauronu, ale czy wtedy będzie jeszcze o co grać? Strategia przeczekania nie oznacza, że początku sezonu nie dało się rozegrać lepiej.
Idźmy dalej – kto tam nam jeszcze został w tej rotacji, oprócz koszykarza bliskiego emerytury i mistrza świata 3×3 U23. Były gracz pierwszej piątki Oklahoma City Thunder, który jednak jest maksymalnie tylko dobrym zadaniowcem i różnicy nie robi i nie robił – w takiej roli przecież też grał w NBA. W PLK Terrance Ferguson notuje średnio 11 punktów przy niespełna 40% skuteczności z gry. CV mogło oczarować, ale na takiego gracza trzeba mieć też pomysł – tutaj można mieć trochę wątpliwości.
Kontynuując delikatny grill, formacja podkoszowa składa się z czwórek, które z konieczności grają jako piątki. Jeszcze Kamari Murphy w miarę do tego pasuje, ale już pokładanie nadziei w Jure Skificiu, że będzie się zabijał w starciach z większymi od siebie było naiwnością. Będę troszkę złośliwy – ktoś w klubie z Gliwic wziął zbyt poważnie stwierdzenie „kto ma Skificia, ten w finale gra”.
Wszystkim steruje trener Maros Kovacik, który jednocześnie jest trenerem reprezentacji Polski kobiet w koszykówkę. No też połączenie, jakby to powiedzieć, ciekawe. GTK to dla Kovacika pierwsze kroki w męskiej ekstraklasie, więc tym bardziej można się zastanawiać, czym kierował się klub wybierając go na trenera.
Podsumowując – GTK to zbiór niepasujących do siebie klocków, które nie dadzą spójnej całości. Z tego nie powstanie efektywna maszyna. Jednocześnie nie oznacza to, że zawodnicy, którzy tam są, są jacyś fatalni, nie. W koszykówce i budowaniu zespołów chodzi o dopasowania i pomysł.
Nawet ze świetnych graczy można złożyć drużynę z problemami (zeszłoroczna Stal chociażby). W Gliwicach nie widać zamysłu na zespół. Znów wydarzył się przypadek, który będzie ciężko odkręcić.
Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>