Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
Nie tylko (jeszcze przed wodzą trenera Radosława Soji) udało się pokonać bezpośredniego rywala w walce o utrzymanie, Astorię Bydgoszcz, ale w sobotni wieczór również znacznie wyżej notowanego rywala – Arkę Gdynia. I to w naprawdę niezłym stylu, bowiem ekipa z Łańcuta, po doskonałej drugiej kwarcie wygrała pierwszą połowę 43:32, a potem potrafiła utrzymać dość bezpieczne prowadzenie do ostatniego gwizdka.
Lee Moore? Nikt o nim na Podkarpaciu już nie pamięta. Dwa zagraniczne transfery odmieniły grę Sokoła. Adam Kemp (11 zbiórek) robi dobrą robotę pod koszami, a Corey Sanders (24 punkty, 6 asyst) napędza atak i dostarcza punktów. W meczu z Arką sporą porcję rzutów otrzymał także Mateusz Szczepiński i wypadł naprawdę dobrze, trafiając 4/9 z dystansu. Zadebiutował – pozyskany właśnie z Bydgoszczy – Michał Kołodziej, który pomógł drużynie przez 13 minut, dając 5 punktów i 4 zbiórki.
Zespół Marka Łukomskiego zanotował zaledwie 10 strat w meczu, to imponujący wynik dla, wciąż przebudowywanej, drużyny z dolnej części tabeli.
W zespole z Gdyni, o czym niedawno pisaliśmy TUTAJ, mnóstwo zależy od Jamesa Florence’a. Tym razem lider zespołu Krzysztofa Szubargi miał gorszy dzień (zaledwie 2/10 z dystansu), nie trafiali również Bartłomiej Wołoszyn i Dominik Wilczek. Nie zawiedli tylko Trey Wade i Novak Musić. Kilka dni po bardzo obiecującej wygranej z MKS-em Dąbrowa, Arka zaliczyła więc rozczarowującą wpadkę z Sokołem.
Drużyna z Łańcuta zgarnęła trzecie zwycięstwo w sezonie i znajduje się w coraz lepszej sytuacji. Wyprzedziła Twarde Pierniki (zaledwie 1 wygrana w sezonie) i Astorię (2 wygrane), a dogoniła GTK oraz MKS. W następnej kolejce Sokół na własnym parkiecie zmierzy się ze Stalą Ostrów. Faworytem oczywiście nie będzie, ale mecz zapowiada się bardzo ciekawie.