Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Geoffrey Groselle: Legia została zbudowana dla graczy obwodowych – czytaj TUTAJ>>
Wojciech Kamiński: Błędy zawsze na korzyść Śląska. Cała Polska widziała! – czytaj TUTAJ>>
Grzech nr 1, pierwotny: Sprowadzenie Geoffreya Groselle’a
To on zaważył na całym sezonie Legii. Budowa zespołu koszykówki w 2022 roku wokół old-schoolowego centra i stworzenie drużyny innej od wszystkich, które prowadził „Kamyk” przez poprzednich 20 lat? Od samego początku było w tym zagraniu dużo ryzyka.
Grzech nr 2: Brak sposobu na wykorzystanie Groselle’a
Co do zasady, transfer niedawnego przecież MVP się jednak generalnie bronił. Groselle w formie z Zastalu, dodatkowo wzbogacony polskim paszportem – to był łakomy kąsek, bez dwóch zdań. Równie dużym zarzutem jest jednak to, że przez rok (bo Geoff kiepsko wyglądał tuż po przyjeździe do Polski już w sierpniu) nie postawiono go na nogi, nie znaleziono sposobu na efektywne wykorzystanie. Kamiński z Grosellem się nie dogadali. Nie udało się sprawić, by zawodnik czuł się w drużynie dobrze.
Grzech numer 3: Przestrzelone kontrakty – aż 4 z 5
Groselle nie był jedynym przestrzelonym kontraktem Legii. Z cudzoziemców ściągniętych do klubu przed sezonem w całości obronił się tylko Travis Leslie. Wynik 1/5 w skuteczności transferów dla tak doświadczonego trenera, jak Wojciech Kamiński, to zaskakująco niewiele.
Grzech numer 4: Gasnący Bierzins
Kim w Legii miał być Janis Berzins? Nie dowiedzieliśmy się do końca sezonu. Na Łotysza i jego wykorzystanie też nie udało się trenerowi znaleźć pomysłu. W pierwszych tygodniach sezonu zawodnik potwierdzał, że umie grać, a potem stopniowo gasł i zanikał.
Grzech numer 5: Nieprzekonujący Polacy
Nie wygrasz tytułu (a może i medalu) nie mając ani jednego Polaka na poziomie reprezentacyjnym. Wpadki z Groselle’em się nie spodziewano, ale Kamiński i tak nieco zaryzykował, uznając, że taki zestaw mu wystarczy. Grzegorz Kulka po kontuzji nie miał dobrego sezonu. Dariusz Wyka i Grzegorz Kamiński wciąż byli graczami dalszego planu.
Grzech numer 6: Koszarek w roli strażaka
Łukasz Koszarek w tym sezonie zwyczajnie był już nie dość dobry na pozycję drugiej jedynki w drużynie z aspiracjami. Rozumiem ideę kozłujących zawodników z pozycji 2/3 (najpierw Devyn Marble, później Billy Garrett), ale w końcówce sezonu i tak trzeba było sięgać po Koszarka, by sytuację ratować.
Grzech numer 7: Desperacki Garrett
Z Garrettem było trochę pecha, bo w kluczowym momencie sezonu dopadły go problemy ze zdrowiem, ale od początku sprowadzenie tego gracza było dość dyskusyjna decyzją. To był zawsze koszykarz grający pod siebie, monopolizujący posiadania, a przyjeżdżał kompletnie bez formy, co było widać podczas epizodu w Gdyni. Ten ruch pachniał nieco desperacją.
Grzech nr 8: Osamotniony Vinales
Należę do osób, które uważają, że ściągnięcie Kyle’a Vinalesa raczej się obroniło. Tak – w półfinale poległ totalnie w starciu z Jeremiah Martinem, ale wcześniej parę meczów uratował, w tym ćwierćfinał ze Spójnią. On nie zawiódł. Po prostu nie wystarczył, żeby uratować tak zbudowany zespół. Kto wie, jak wyglądałby, gdyby miał obok centra stwarzającego zagrożenie po atakowanej stronie boiska?
Grzech numer 9: Zbyt krótka rotacja
Legia nie miała aż tak małego budżetu, by mieć aż tak krótką rotację. Śląsk w półfinale mógł korzystać ze znacznie dłuższej ławki, dobierając opcje, odpowiadając na ruchy rywala. Kamiński na koniec sezonu bardziej łatał dziury, a nie wybierał pasujące narzędzia z pełnej skrzynki, jak Erdogan.
Grzech nr 10: Stylu też zabrakło
„Kamyk” nie był wcale daleko od pokonania (przeciętnego zresztą, a to znów niewykorzystana szansa) Śląska w tej serii. Nie wygrał też nic innego, co mogłoby brak finału PLK osłodzić. Brak sukcesu w Pucharze Polski, w którym zwykle szło mu ostatnio dobrze. Nieudana przygoda w Lidze Mistrzów FIBA. Bardzo słabe wyniki z czołówką ligi. Nawet stylu porywającego kibiców brakowało. Dopiero Holman i Vinales sprawili, że (momentami) grę Legii dało się oglądać.
W Warszawie czuć dzisiaj duże rozczarowanie, ale ostateczną ocenę sezonu Legii będzie można wystawić dopiero po serii o 3. miejsce. Jej faworytem Legia zdecydowanie jednak nie będzie.
Popiołek prawdę ci powie
Stefan kontra Karol 9:17
Karol miał rację – trener Kamiński w meczu nr 4 postanowił jednak spróbować „uruchomić” Billy’ego Garretta. To nie była udana operacja (5 minut, 1 strata i 1 przestrzelony rzut). Ale rację miał też Stefan – Aric Holman był bardziej produktywny (łącznie 24 punkty, zbiórki, bloki i przechwyty) niż Aleksander Dziewa (19). Sobota na 1:1!
Pytania na dziś:
– Stal czy King?
– Który z ważnych, polskich rezerwowych obu drużyn spędzi tym razem na boisku więcej minut – Kacper Borowski z Kinga czy Mateusz Zębski ze Stali?
Piotr Karolak: Stal i Borowski
Marcin Stefański: Stal i Zębski
Cytat dnia
Liczba dnia – 4
Tyle serii playoff w starciu ze Śląskiem przegrał Wojciech Kamiński – w 2004 roku jako trener Polonii (2:3) i w trzech ostatnich latach w roli szkoleniowca Legii, kolejno – 1:2, 1:4 i 1:3.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
6 komentarzy
Dajcie spokój z tymi ekspertami, szkoda prądu.
Holman fajny grajek, taki Kevin Durant na polskie możliwości. Widziałbym go w WKS w następnym sezonie ale pewnie bez problemu znajdzie robotę w lepszej lidze i za lepszą kasę.
legia tegoroczna to taki bm stał z ubiegłego sezonu. niby ok, niby coś grali a tak na prawdę to wielki klops za duże pieniądze …. raz się chciało raz się nie chciało grać……
Pan autor to jak dlugo oglada polska koszykowke, ze takie rzeczy wypisuje? Oczekiwanie po Kamyku ze zrobi wynik, to jedyny błąd, dlatego wymienianie az 10 nie ma zadnego sensu.
kamyk to zjazd trenerski w dół, raczej kilkadziesiąt błędów niż 10, no i to żałosne skomlenie i zrzucanie winy na sędziów, żenada
cała Polska w cieniu Śląska
Trener zrobił szoł na potrzeby swojego prezesa i przedłużenia kontraktu. Żałosne to było, trwało chwilę, ale niesmak pozostanie na długo.
To zakorzenione warszawskie podejście, że „nam się po prostu należy” budzi straszne frustracje kiedy sędziowie na chwilę zapomną o stosowaniu tej zasady.
W pełni zgadzam się z powyższą wyliczanką. Dodałbym jeszcze porażki ze zdecydowanie niżej notowanymi drużynami. Ale to już drobny szczegół.
Mam nadzieję, że tzw. włodarze klubu wyciągną wnioski i w przyszłym sezonie pewne błędy się już nie powtórzą. Głównie chodzi o graczy zagranicznych. Ale też i o polską rotację. Ta, mam nadzieję, że zostanie nieco rozszerzona. I przede wszystkim będzie bardziej wartościowa.