Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Michał Tomasik: Odpadliście z walki o złoty medal, a ty w ostatnim meczu w ciągu 16 minut nie zdobyłeś żadnego punktu, żadnej zbiórki. Jak bardzo rozczarowany jesteś?
Geoffrey Groselle: Ta porażka boli. Mieliśmy ogromne problemy ze swoim atakiem. To właściwie był temat przewodni całej serii ze Śląskiem, może poza trzecim meczem. Trzeba przyznać, że rywalom dobrze szło powstrzymywanie naszej ofensywy, dziś dopiero pod koniec trzeciej kwarty zaczęliśmy częściej zdobywać punkty. W obronie w meczach nr 1, 2 i 4 graliśmy naprawdę OK. Ale problem ze zdobywaniem punktów okazał się ważniejszy.
Waszym celem przedsezonowym było mistrzostwo Polski, ale przyjdzie wam walczyć tylko o brązowy medal. Szczególnie dla kilku z was, koszykarzy wychowanych w USA, walka o trzecie miejsce musi być trudna – nie macie jej zapisanej w swoim sportowym DNA. W Ameryce tego typu rywalizacja w sportach zespołowych nie ma racji bytu.
Racja, ale to jednak zawsze to coś wyjątkowego – stanąć na podium. Wciąż mamy dwa mecze do rozegrania. Kończymy sezon z ogromnym rozczarowaniem, nie mogąc walczyć o złoto, ale musimy pozostać skoncentrowani na celu, który możemy jeszcze osiągnąć. Chcemy stanąć na tym podium.
Rozgrywki rozpoczynaliście z ogromnymi oczekiwaniami jako zespół, ty też – w roli koszykarza, który raptem rok wcześniej z niewielkim okładem był MVP polskiej ligi. Jak ten sezon wyglądał z twojej perspektywy?
Muszę być… (15 sekund milczenia)
Jest zbyt wcześnie na oceny? Za mało czasu upłynęło od ostatniego meczu?
Nawet nie chodzi o to, że jest zbyt wcześnie, po prostu…Hm…(10 sekund milczenia). Nie sądzę, by ten zespół był… Eh, nie chcę…
Czyli jednak jest zbyt wcześnie?
Powiedzmy. Zostawmy to w ten sposób. Stwierdzeniem, że mamy jeszcze w tym sezonie mecze do rozegrania.
OK, zostawmy w spokoju póki co zespół Legii, a porozmawiajmy o tobie. Jesteś zadowolony z tego jak grałeś?
Właściwie – w dzisiejszym meczu nie oddałem żadnego rzutu, więc za bardzo nie wiem, co chciałbyś ode mnie w tej kwestii usłyszeć.
Tak naprawdę miałem na myśli raczej to, jak oceniasz cały sezon w swoim wykonaniu. Często miałeś wrażenie, że powinieneś oddawać więcej rzutów? Na tym polegał problem?
Nie, tu nie chodzi tylko i wyłącznie o to, że nie oddawałem tylu rzutów, ile chciałbym. Określmy to w ten sposób – ten zespół został zbudowany w taki sposób, by jak najlepiej mógł grać jego rozgrywający. Albo szerzej: jego zawodnicy obwodowi. W końcówce sezonu moja rola ograniczała się już tylko do tego, by postawić im odpowiednie zasłony, zapewniając dobrą pozycję do oddania rzutu. Dzięki tej taktyce zanotowaliśmy wiele zwycięstw. Wyłączając serię ze Śląskiem.
Ale nie można jednak zapominać, że na początku sezonu – jeszcze w składzie z Rayem McCallumem i Devynem Marble’em – to w dużej mierze na tobie opierała się gra Legii w ataku. Często bywałeś nawet jego pierwszą opcją ofensywną. Umówmy się, nie wygrywaliście wówczas zbyt często.
Pewnie, tylko nie zapominajmy o jednym – to był kompletnie inny zespół. Zawodziliśmy wówczas jako zespół właśnie, a nie tylko ja jako pojedynczy zawodnik. Nasza ofensywa się wówczas krztusiła, ruch piłki nie był taki, jaki być powinien. Ale nie uciekam od odpowiedzialności, część winy biorę na siebie.
Wielu ekspertów zwracało w trakcie tego sezonu uwagę na to, że nie poruszasz się po parkiecie równie szybko i sprawnie jak dwa lata temu, gdy w barwach Zastalu sięgałeś po tytuł MVP. Jak się odniesiesz do takich opinii?
Mogę zrobić tylko jedno: polecić wszystkim, którzy o tym mówią, aby wzięli nagrania sprzed dwóch lat i z minionego sezonu, usiedli na spokojnie i porównali – jak biegałem po boisku wówczas, a jak w minionym sezonie. Nie dbam o opinie ekspertów. Wiem, że w tym sezonie poruszałem się po parkiecie dobrze, tak jak zwykle.
Twoja słaba skuteczność rzutów wolnych to już jednak fakt, nie opinia…
Tak, spudłowałem wiele rzutów z linii, ale nie zapominajmy o jednym – gdzieś od marca zrobiłem w tym elemencie gry spory postęp. Gdybyś spojrzał na moją skuteczność od tego czasu, ujrzałbyś pewnie 60 procent. Jestem przekonany, że od czasu tego turnieju finałowego o Puchar Polski z linii trafiałem w okolicach 65 procent wolnych (w rzeczywistości 52 proc. – przyp. red.). Podobnie w serii ze Śląskiem. Zaliczyłem z linii mecze na 1/2, 1/2 i 2/3. To też pewnie jakieś 60 procent (57 – przyp. red). Z wolnymi problem miałem już w poprzednim sezonie. Przynajmniej w końcówce obecnego zrobiłem w tym kontekście postęp. Nie powiem, że się pozbyłem problemu, ale poprawiłem skuteczność do poziomu akceptowalnego, choć statystyka za cały sezon (37,7 proc.) tych postępów jednak nie pokaże.
W trakcie sezonu zadebiutowałeś w reprezentacji Polski. Jak wspominasz to doświadczenie?
Fajnie było zagrać, choć ta przygoda zakończyła się póki co tylko na jednym meczu. Przed drugim okienkiem reprezentacyjnym doznałem kontuzji.
Masz nadzieję otrzymać kolejne powołania na zgrupowanie kadry w przyszłości?
Oczywiście, jeśli tylko się pojawią, zawsze będę zaszczycony. Gdy debiutowałem w reprezentacji Polski nie zakładałem, że to może być mój jedyny mecz. Wciąż nie dopuszczam takich myśli do siebie. Zobaczymy co przyniesie lato. Nie znam planów trenera Milicicia.
Myślałeś już o planach klubowych na kolejny sezon? Rozmawiałeś może z Legią choćby wstępnie na temat warunków przedłużenia umowy? Dość powszechna będzie niewątpliwie opinia, że ty jako najlepiej opłacany koszykarz PLK w powoli kończącym się sezonie i Legia jako bogaty klub ponieśliście w tym sezonie porażkę.
I słusznie, bo czujemy duże rozczarowanie. Ale nie mam jeszcze żadnych planów na kolejny sezon.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
3 komentarze
Ten typ to wyjątkowe drewno, przecież on nie umie poprawnie wyprowadzić ręki do rzutu.
On jest najlepiej zarabiającym zawodnikiem PLK? W ogóle apel do redakcji, dlaczego nie zrobiliście nigdy artykułu z zestawieniem budżetów klubów i powiedzmy TOP10 najlepiej zarabiających zawodników, z kwotami? Nawet jeśli nie ma 100% potwierdzenie ale przeważnie branżowe plotki są blisko.
Problemem nie jest sam Grosselle, choć rzeczywiście jego forma jest daleka od optymalnej, ale trener Kamiński. po zeszłorocznej porażce w finale, podczas którego Śląsk dominował w pomalowanym, za punkt honoru obrał sobie ściągnięcie klasycznego, wartościowego centra. Problem w tym, że trener Kamiński nigdy nie umiał grać z prawdziwym centrem. Tak było w Polonii, podobnie było w Rosie. Jeff ma sporo racji w stwierdzeniu, że Legia była zbudowana pod kątem obwodu a nie środka. Ale to kamyk do ogródka Kamyka.
Problem Kamyka jest taki, że on nigdy nie potrafił grać podkoszowymi. Typ pomyślał, że nazbiera ile się da „trojkowiczòw”, to zawsze któryś trafi. I tak w każdym klubie po kolei. Fajnie, to działa, gdy gra z cieniasami i przeciwko trenerom, którzy też niewiele wnoszą do zespołu. Sytuacja się zmienia, gdy jednak po drugiej stronie pojawia się trener, który ma pojęcie o baskecie i odpowiedniej taktyce.