Strona główna » „Anwil to nie jest polski Żalgiris, można z nim walczyć!”

„Anwil to nie jest polski Żalgiris, można z nim walczyć!”

2 komentarze
– Czułem, że na Litwie byłbym wciąż w tym samym, naturalnym dla siebie środowisku. Walka w PLK to dla mnie nowy, koszykarski bodziec. Dobry bodziec! – mówi nam Donatas Sabeckis, opowiadając o swojej karierze i zapewniając, że Czarni Słupsk nawet bez Michała Michalaka mogą sprawiać niespodzianki.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Aleksandra Samborska: Lubisz błoto? Ten słupski „grit and grind” to taka trochę mozolna, błotnista koszykówka, gdzie bezpieczniej jest zawsze dać sobie mniej rzucić niż więcej od rywala trafić…

Donatas Sabeckis: Tak, pasuję do tej ekipy! Nie do końca wiedziałem czego tak naprawdę powinienem się spodziewać przyjeżdżając do Polski. Po siedmiu rozegranych w barwach Czarnych meczach mogę jednak spokojnie odpowiedzieć, że styl gry mojej nowej drużyny mi odpowiada. Praca musi być mozolna, bo polska liga jest wymagająca. Pod wieloma względami. Ale przez to także bardzo ciekawa! Ma 16 zespołów na zbliżonym poziomie, z których naprawdę każdy może pokonać każdego. Sędziowie pozwalają na sporo kontaktu, nawet przy użyciu rąk. Wiele się dzieje. Trzeba się w tym błocie nieźle napracować, by zrobić dobry wynik. 

Na taki z kolegami zapracowaliście w sobotę, pokonując w Gryfii faworyzowanego Trefla. Co z twojej perspektywy litewskiego generała, który na boisku spędził ponad 30 minut, było kluczem do zwycięstwa? 

Rzut tego dnia nie siedział ani nam ani rywalom. Nas nakręcała jednak defensywa. Kilka zatrzymanych akcji Trefla przez nasze switchowanie dało to, co ma być wizytówką Czarnych: zespołowe akcje w ataku. Inna kwestia – tak, to prawda: obręcze w naszej hali są twarde, a kibice niesamowici! Nie zazdroszczę rywalom, którzy przyjeżdżają tu walczyć o zwycięstwa. (śmiech)

A te flopy w waszym wykonaniu, wspominane przez trenera Trefla Żana Tabaka po meczu? Miały miejsce?

Zaskoczyła mnie jego opinia, bo miałem odczucie, że sędziowie od początku niechętnie gwizdali przewinienia na nas. W innej lidze, przy takim użyciu rąk w defensywie w wykonaniu naszych rywali, gwizdków byłoby zdecydowanie więcej. Odpowiedzieliśmy agresywną obroną na agresywną obronę. Oni chcieli rzucać trójki, a my wjeżdżaliśmy pod kosz. Kiedy grasz do kosza to szanse na to, że wymusisz dodatkowy faul automatycznie rosną. Poznałem już naszych chłopaków i to naprawdę nie jest ekipa, która będzie się rozpraszać próbami flopowania. Koncentrujemy się na zadaniach powierzonych nam przez trenera. 

W trakcie wspomnianych siedmiu meczów poznałeś i zgrałeś się m.in. z Michałem Michalakiem, który teraz pożegnał się ze Słupskiem. Ciężko wyobrazić sobie walkę o playoff Icon Sea Czarnych bez reprezentanta Polski… 

Na pewno tracimy niezwykle ważne ogniwo po obu stronach boiska. Czekamy na Pawła Leończyka, który na szczęście jest już coraz bliżej powrotu do gry. Póki co zostajemy z czterema Polakami w rotacji. Trener i prezes działają, a my – zawodnicy – wchodzimy na wyższe obroty. Talentu i umiejętności koszykarskich nie mamy mniej od rywali. O naszej niższej pozycji w tabeli przesądza głównie krótsza niż w drużynach z Ostrowa czy Sopotu ławka rezerwowych. Znam to z Litwy. Czasem takie trudne zmiany jak strata Michała w drużynie motywują innych graczy. O naszych jestem spokojny. 

Jestem w drużynie raptem od dwóch miesięcy, ale z Michałem zdążyłem się dobrze zakolegować. To świetny, bardzo zaangażowany gość. Dbał o to, by chemia w drużynie była cały czas na odpowiednim poziomie. Wy, dziennikarze czy kibice, jego wkład widzieliście tylko na boisku. Drużyna czuła też w szatni. Bardzo doświadczony zawodnik, który spokojnie zaadaptuje się znowu do gry na europejskim poziomie. Domyślam się, jak ważne dla polskiej koszykówki jest to, że trafił do silnej, greckiej ligi. Będę mu mocno kibicował. 

Polscy kibice Donatasów znają kilku – m.in. legendarnego shootera, sopockiego MVP finałów PLK z 2007 roku – Donatasa Slaninę. Ale także Donatasa Motiejunasa, który przed laty też zdobywał mistrzostwo Polski, by później bezpośrednio z Gdyni dołączyć do Jamesa Hardena w Houston Rockets. Obaj byli urodzonymi strzelcami. Donatas Sabeckis póki co rzuty wolne w barwach Czarnych trafia na poziome 54,5 proc… Jest szansa na poprawę?  

Slaninę znam doskonale, bo jest dyrektorem sportowym w Szawlach, w których rozegrałem kilka sezonów (śmiech). Ludzie lubią przyklejać łatki. Trafisz ważną trójkę, czy kilka kluczowych wolnych – od razu mówią o tobie „o, ten to trafia”. Nie załapiesz rytmu – wrzucają ciebie do szufladki „a ten nie umie”. Tymczasem, aby trafiać do kosza, musisz złapać pewność siebie. To praca nie tylko nad swoimi umiejętnościami technicznymi, ale także nad swoją głową. Jeśli się wahasz albo za bardzo chcesz – będziesz pudłował. 

Pracuję nad tym, by w PLK znaleźć rzutowy balans i poprawić skuteczność. Punkty nie były i nie są jednak dla mnie priorytetem. Nigdy nie będę dostarczał ich seriami. Kreuję grę w ataku dla innych.  

Dla takich rozgrywających jak ty wciąż jest miejsce w nowoczesnej koszykówce na najwyższym poziomie? 

No jasne! Pod warunkiem, że odpowiednio zbudujesz drużynę i masz trenera, który rozumie twoje czucie koszykówki i będzie wiedział, jak je odpowiednio wykorzystać. Podpisując kontrakt ze mną, dobierasz na obwód shooterów i dajesz mi zadania w defensywie, które przełożą się po chwili także na dobre pozycje rzutowe dla kolegów.  

Wróćmy na Litwę. Na językach tamtejszych kibiców znalazłeś się w 2016 roku, gdy po wygraniu przez twój zespół II ligi Arvydas Sabonis dociekał „kim jest ta mała bestia?”. W 2018 roku byłeś już najlepszym asystującym litewskiej ekstraklasy. O twój transfer z Szawli do Żalgirisu zabiegał sam Sarunas Jasikevicius. Dlaczego nie udało ci się zaaklimatyzować na euroligowym poziomie?

Byłem tzw. „late bloomerem”. Późno urosłem, późno zacząłem grać na prawdziwie seniorskim poziomie, a potem nagle znalazłem się w Żalgirisie, który na dodatek kończył tamten sezon w euroligowej ósemce. Na rozegraniu gotowi do gry byli Thomas Walkup, Leo Westermann czy Nate Walters. To nie był dla mnie przeskok o jeden, czy dwa ani nawet trzy poziomy. Nagle wylądowałem o cztery poziomy sportowe wyżej. 

Po dwóch miesiącach porozmawiałem z Sarasem i pojawiła się okazja wyjazdu do Ludwigsburga. Tam miałem szansę na rywalizację i grę w mniej galaktycznym zestawie. Adaptacja przebiegła sprawniej. 

Ten sezon rozpocząłeś w znanym z występów w EuroCup Lietkabelisie Poniewież. Zaliczyłeś sporo udanych spotkań, w starciu z Turkiem Telekom Ankara odważnym wjazdem pod kosz doprowadziłeś do dogrywki, a jednak dziś jesteś rozgrywającym 11. drużyny PLK. Co zadecydowało o tym transferze? 

W Poniewieżu podpisałem przed sezonem kontrakt tylko na 3 miesiące – ze względu na kontuzję podstawowego rozgrywającego, Dovisa Bickauskisa. Potem kontuzję złapał też jego zmiennik i nagle mogłem zacząć odgrywać w zespole dużą rolę. Trener Nenad Canak mi zaufał i jestem mu za to bardzo wdzięczny. To był dla mnie udany i cenny czas. Ale obwodowi koledzy z zespołu wracali do zdrowia, a mój kontrakt się kończył. Mantas Cesnauskis kontaktował się ze mną z propozycją dołączenia do Czarnych od dwóch tygodni. Poczułem, że to dobry pomysł, bo grając na Litwie bez występów w pucharach byłbym wciąż w tym samym, naturalnym dla siebie środowisku. Tymczasem walka w PLK to dla mnie nowy, koszykarski bodziec. Dobry bodziec!

Pochodzisz z Kowna. Czy każdy wysportowany chłopak z tego miasta znad Niemnem jest skazany na basket?

Tak było szczególnie w latach 90, gdy dorastałem. Teraz chłopcy chodzą też na piłkę nożną, interesują się innymi sportami, ale 20 lat temu liczyła się wyłącznie koszykówka. Miałem 7 lat, gdy Żalgiris wygrywał Euroligę. Pamiętam śledzenie tamtego sezonu jak dziś – oglądałem z babcią i dziadkiem kolejne mecze drużyny z Tyusem Edneyem, Anthonym Bowie i Jirzim Żidkiem. Żalgiris to nie jest tylko kowieńska drużyna. To duma każdego Litwina! Sarunas Jasikevicius został naszą lokalną legendą. Mnie do treningów napędzał też Mantas Kalnietis, chłopak z Kowna, którego zawsze podziwialiśmy, chodząc na mecze z tatą. Młodo zadebiutował w kadrze, pojechał na Igrzyska, wszyscy chcieliśmy być tacy, jak on. Moim idolem na pewno był, również urodzony w Kownie, Paulius Jankunas. Kiedy w 2018 roku podpisałem kontrakt z Żalgirisem, on był jeszcze czynnym zawodnikiem i naszym kapitanem. To było dla mnie surrealistyczne doświadczenie – wylądować z nim w jednej szatni. Okazało się, że to żaden nadczłowiek, po prostu normalny facet.

Kalnietis długo był jedynym nominalnym rozgrywającym w litewskiej kadrze, grając na wysokim, międzynarodowym poziomie. Wiem, że w waszym kraju przez lata trwała dyskusja o tym, że brakuje mu następcy. Pojawił się dość nieoczekiwanie i już kolejny sezon błyszczy w barwach Barcelony… 

Oj tak, Rokas Jokubaitis jest niesamowity! Kiedy byłem w Żalgirisie, przychodził i trenował z euroligową drużyną już w wieku 16 lat. Saras szlifował go na swojego następcę, zabrał ze sobą do Barcelony. Rokas od juniorskich lat dorastał koszykarsko wśród najlepszych. Urodził się w roku 2000, a jest jednym z najbardziej doświadczonych graczy! Znowu mamy rozgrywającego europejskiego formatu.  

Myślę, że nasza reprezentacja jest już ograna i gotowa do walki o najwyższe cele. Format turniejów FIBA jest bezlitosny, z walki o medale może wykluczyć cię jeden mecz, ale w tym sezonie aspiracje mamy ogromne. Odkąd trener Kazys Maksvytisr rozstał się z Żalgirisem, może skupić się wyłącznie na przygotowaniach reprezentacji. Presje czuje ogromną. Darius Maskoliunas został przecież zwolniony po jednym, jedynym nieudanym turnieju kwalifikacyjnym. 

Czy Rokas Jokubaitis da Litwie awans na Igrzyska, a Donatas Sabeckis zrobi z Czarnymi w tym sezonie PLK jeszcze niejedną niespodziankę?

Rokas ma wszystko – charakter, pasję, wzrost i umiejętności. Trenerzy i kibice mu ufają. Ma nas prowadzić do wielkich sukcesów.

A Sabeckis w Czarnych? Wierzę w nasz team! Byłem już w drużynach, gdzie ważne ogniwo znikało z rotacji i sytuacja ta kreowała nie jednego, a kilku nowych liderów z graczy, którzy wcześniej byli w cieniu. Widzę, co MaCio Teague robi na treningach i jestem pod wrażeniem. Mam nadzieję, że wkrótce zobaczycie to w meczach. Nasza gra to przede wszystkim obrona, ale atutem jest także nasza hala i kibicowskie zaplecze. Nie mierzyłem się jeszcze w PLK z prowadzącym w tabeli Anwilem, ale rywalizowałem z tą drużyną jako gracz Szawli. Wiem, że Anwil też do gry napędza difens i szalony doping fanów. Można podjąć z nim walkę! To nie jest zespół, który dominuje nad polską ligą tak, jak Żalgiris nad litewską – tam zderzenie z ekipą z Kowna to faktycznie dla rywali pewna przegrana. W Czarnych dużą wartością pozasportową jest to, że mamy fajną chemię w zespole. Dodając do tego dobrą obronę i wielokierunkowość w ataku – na pewno postaramy się o jeszcze o niejedną niespodziankę. 

Rozmawiała Aleksandra Samborska, @aemgie 

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

2 komentarze

Marek 7 lutego, 2024 - 22:35 - 22:35

Bardzo fajny wywiad

Odpowiedz
Sukuna 8 lutego, 2024 - 10:29 - 10:29

Super wywiad

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet