Konia z rzędem temu, kto po 11 minutach środowego meczu z ósmą drużyną najsilniejszej ligi Europy, przy 27-punktowej stracie mistrzów Polski przewidziałby taki scenariusz dalszej rywalizacji. Przecież Trefl wydawał się kontynuować tę samą, pozbawioną jakiejkolwiek ikry grę, którą zaprezentował trzy dni wcześniej w Sopocie w trakcie przegranego aż 75:109 meczu ligowego z Legią Warszawa.
Wszyscy ci, którzy – szczególnie po słowach, które w niedzielę po meczu wypowiadał Żan Tabak – wrzucali już zespół z Sopotu do dobrze znanego w tym sezonie Śląskowi Wrocław i Kingowi Szczecin worka z napisem „kryzys, z którego bez poważnych zmian personalnych wyjścia nie ma” zaczęli się najpewniej szeroko uśmiechać.
Tymczasem…
Przez kolejnych dziewięć minut drugiej kwarty zespół z Sopotu zdobył aż 34 punkty i odrobił lwią część strat. Do szatni schodził przegrywając już tylko 51:60. Najlepszy tego dnia w zespole trenera Tabaka Jarosław Zyskowski jr miał na koncie już 17 punktów.
Gdy minęła trzecie kwarta, przewaga Joventutu zmalała do sześciu „oczek” – było już tylko 71:77.
Gdy na boiskowym zegarze do końca meczu pozostawało już tylko kilkanaście sekund, Trefl przegrywał tylko 89:90. Na dodatek – miał piłkę! Sprawy w swoje ręce wziął Jakub Schenk (6 punktów, 5 asyst). Minął obrońcę i już-już wydawało się, że zdobędzie punkty być może na wagę sensacyjnego zwycięstwa… Niestety, w tej akcji Schenkowi udało się zrobić wszystko zgodnie z planem poza wykończeniem rzutu.
Mimo porażki kibice Trefla mogą mogli w środowy wieczór odzyskać przynajmniej część wiary w swój zespół. Może ten momentami naprawdę świetny przez 30 minut występ w starciu z silniejszym rywalem natchnie też samych koszykarzy z Sopotu i ich trenera wiarą, że w tym składzie osobowym przynajmniej w PLK mogą wciąż wygrywać mecz za meczem? Najbliższy Trefl rozegra już w sobotę – z Zastalem w Zielonej Górze.
Oprócz Zyskowskiego, który mecz w Barcelonie ostatecznie zakończył z dorobkiem 25 punktów (5/6 za 3) najwięcej punktów dla sopockiego zespołu zdobyli Aaron Best (14) oraz dwaj pozyskani ostatnio przez mistrzów Polski gracze Nahiem Alleyne (13 punktów) i Nick Johnson (13 pkt, 8 asyst i 6 zbiórek).
Tak czy inaczej, odpowiadając na pytanie, które zadawaliśmy przed meczem z Joventutem: ten sopocki pacjent jeszcze żyje!
9 komentarzy
Mogl wygrac ale… Schenk nie trafil. Na tym polega roznica miedzy Treflem a poziomem Eurocupu. To „nie trafił”. Klasowe zespoly w takich momentach trafiają. I na tym to polega. Niewiele, prawda?
Tak blisko, tak blisko jak ja
Nie był Ciebie nikt tak blisko
Mogą nawet w każdym meczu być o rzut o zwycięstwo,ale tak naprawdę liczy się wynik końcowy a tu jest sprawa jasna bo bilans jest żenujący! Porazka jest porażka!
Rywal sie dostosowal i zrobil sobie sparing a tu wielkie wnioski po meczu jak to blisko bylo sensacji…
Przypomnijmy jak to slask wygrywal na wyjezdzie z realem czy potrafil ograc maccabi.
ech…to prawda…
A chwilę wcześniej wymarły dinozaury.
Co za bełkot…
Shenk jest cienki jak rabarbar.
Chlop nie potrafi rzucać intyle .
Cały zespół przez niego przegrał
Jak by babcia miała wąsy to by dziadkiem była. Jakby rzucił, jakby trafił a jakby nie miał srac..ki. 0-12 stało się faktem. I coraz bliżej do sukcesu w postaci 0-18. A jeszcze niedawno jaśnie pan Tabak uważał ze 5/6 zw w Eurocup to się robi na spokojnie.
właśnie.. wygrywanie meczów koszykówce polega na trafianiu w decydujących momentach. Tego Sopot NIE UMIE.