Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Powiedzmy sobie to szczerze, Strahinja Jovanović nie miał w dwóch ostatnich sezonach w PLK najlepszej passy.
Wprawdzie w rozgrywkach 2021/22 Serb dokonał sztuki niebywałej – zdobył jednocześnie mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski – ale co z tego, skoro w jeszcze w ich trakcie stracił miejsce w składzie Śląska Wrocław i Legii Warszawa, więc w pamiętnym finale playoff nie zagrał. Pod koniec sezonu 2022/23 po Jovanovicia jako swoją deskę ratunkową sięgnął prowadzącym Trefla Sopot Żan Tabak. Mocno tego żałował – ze Strahinją sopocki klub przegrywał mecz za meczem i pojawiające głosy o tym, że ten zawodnik sprowadza na kolejne polskie kluby klątwę nie mogły szczególnie dziwić.
Obecny sezon 27-letni rozgrywający rozpoczął w barwach czarnogórskiej drużyny KK Mornar-Barsko zlato. Póki co w Lidze Adriatyckiej nie imponuje dokonaniami indywidualnymi – w każdym meczu zdobywa dla swojej najczęściej przegrywającej (wynik 1-7) drużyny średnio 5.6 punktu oraz 2.6 asysty. Niewiele lepiej wypadł w rozgrywkach FIBA Europe Cup (6.3 punktu i 2.5 asysty). Jego zespół przegrał pięć z sześciu meczów fazy grupowej i szybko pożegnał się z marzeniami o awansie do drugiej rundy.
Z Jovanoviciem rozmawialiśmy kilka dni temu w Stambule po zakończeniu wyraźnie przegranego meczu, w którym Serb z dorobkiem 10 punktów (4/10 z gry) i 3 asyst był akurat jednym z lepszych zawodników KK Mornar.
Krzysztof Radziwanowski: Cześć Strahinja, jak u ciebie ze znajomością polskiego?
Strahinja Jovanović: Większość zrozumiem, jeśli zaczniesz do mnie mówić po polsku. Ale na pewno lepiej mówię po angielsku. Polskiego bardzo chciałbym się jednak w pełni nauczyć. Wszystko przede mną!
Jak wrażenia po meczu z Bahcesehir? Przegraliście wysoko, ale dla ciebie był to całkiem dobry występ indywidualnie.
Cieszę się, że w końcu zagrałem lepiej. Bardzo mocno męczymy się od początku sezonu. Zaczęliśmy dosyć późno przygotowania i tak naprawdę cały czas staramy się odnaleźć właściwy rytm jako drużyna. Mamy problemy zdrowotne. Kilka dni temu zagraliśmy całkiem przyzwoity mecz z euroligową Crveną Zvezdą. Walczyliśmy z nimi mocno przez trzy kwarty, ale dziś było ciężko. Wiedzieliśmy, że to dla nas ostatni mecz w europejskich pucharach. Ale mimo wszystko to bardzo wysoka porażka… Cieszę się przynajmniej ze swojego dobrego występu.
Sugerujesz, że do dzisiejszego meczu podeszliście z trochę większym luzem? Koncentrujecie się już przede wszystkim na walce w Lidze Adriatyckiej?
W pewnym sensie pewnie tak. Na pewno w podświadomości od jakiegoś czasu wiedzieliśmy, że ważniejszy był dla nas niedzielny mecz ze Splitem. To będzie wyjątkowo ważne starcie. Na koniec sezonu może okazać się nawet kluczowe w kwestii walki o utrzymanie.
W FIBA Europe Cup wygraliście tylko raz i zakończyliście występ z takim samym bilansem jak Sabah Baku. Z którym przeciwnikiem grało się wam najtrudniej?
Bahcesehir było na pewno ekipą ze zdecydowanie najlepszymi zawodnikami, ale jeszcze lepsze wrażenie zrobił na mnie czeski Nymburk. Jego koszykarze grają bardzo twardo, walczą na całym parkiecie przez pełne 40 minut. To oni zaskoczyli mnie najbardziej pozytywnie!
Dlaczego wasza wygląda tak słabo? Co szwankuje w niej najbardziej?
Dobre pytanie, sam chciałbym to wiedzieć… Wydaje mi się, że naszym głównym problemem jest każdy element związany z zespołowością – chemia i atmosfera wewnątrz zespołu, zagrywki, rezygnacja z indywidualnych popisów. Musimy zbudować prawdziwą drużynę, nie tylko na boisku…
Wyniki nie są zadowalające, a jak póki co oceniasz sam pobyt w Barze i życie w Czarnogórze?
To już zupełnie inna sprawa. Miasto jest niesamowite, z pełnym przekonaniem mogę je polecić. Żyje mi się tam świetnie. Oczywiście, z tyłu głowy zawsze jest sama koszykówka i na pewno ogólne wrażenia byłyby lepsze, gdybyśmy zaczęli regularnie wygrywać, ale naprawdę w nas wierzę. Jesteśmy skupieni na pracy, mocno zaangażowani. Sądzę, że w końcu odnajdziemy właściwy rytm.
Grasz w jednej drużynie z Jacobi Boykinsem i Marcusem Lewisem. Zakładam, że mieliśmy niejedną okazję, by pogadać o czasie, który każdy z was spędził w Polsce?
Tak, oczywiście! Oni też obaj dobrze wspominają swój pobyt w Polsce, żaden z nich nie powie o niej złego słowa. Mam podobne odczucia. Dla mnie to pewnie jeszcze ważniejsze. Polska jest moim drugim domem. To tam urodził się mój syn, spędziłem u was trzy lata.
Kiedy w takim razie wracasz do Polski? Masz plany zmiany pracodawcy?
Bardzo chętnie bym wrócił! Moja żona i syn również bardzo polubili Polskę, czuli się tam znakomicie. Przed powrotem – jak już mówiłem – będę musiał na pewno poświęcić trochę czasu na poprawę języka polskiego. Jeśli tylko pojawi się oferta z PLK, rozważę ją w pierwszej kolejności.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>