Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Zawód, rozczarowanie, zdenerwowanie, smutek – to wszystko było wypisane na twarzach kibiców, zawodników, czy przedstawicieli klubu, gdy we wtorkowy wieczór po przegranym meczu ze Spójnią opuszczałem Halę Mistrzów. To oczywistość. Apetyty na wygranie czegoś wielkiego były w tym sezonie we Włocławku spore. Były ku temu argumenty – przecież zespół wygrał rundę zasadniczą, a w swoim składzie miał najlepszego gracza całych rozgrywek, wybranego głosami trenerów MVP PLK Victora Sandersa.
Równie oczywiste było więc, że we Włocławku po porażce ze Spójnią się zagotuje i że „Internet zapłonie”. Mam jednak nieodparte wrażenie, że ta wściekłość i rozgoryczenie dość szybko miną. To nie jest takie miejsce na koszykarskiej mapie Polski, że nagle liczba sprzedanych karnetów na nowy sezon 2024/25 spadnie o połowę, bo Anwil w rozgrywkach 2023/24 zawiódł oczekiwania. Włocławek widział już sporo porażek. Widział też jednak mnóstwo zwycięstw. Nauczył się już chyba, że sport to pewne cykle – raz się jest na wozie, innym razem można wylądować pod nim.
Jestem dziwnie spokojny, że kilka letnich transferów – jakiekolwiek by one nie były – ponownie rozbudzi we Włocławku głód koszykówki. Najpierw jednak szefowie klubu muszą załatwić kilka sprawy i odpowiedzieć sobie na kilka palących pytań.
Szybki wybór trenera
Żeby zacząć cokolwiek tworzyć, budować na nowy sezon, najpierw trzeba znaleźć trenera. Prezes Łukasz Pszczółkowski zdaje się być osobą, która wierzy w model, w którym to właśnie trener ma dobierać graczy i to trener powinien mieć ostatnie zdanie w przypadku transferów. Oczywiście w ramach konkretnego budżetu.
Ostatnie zdanie w przypadku zatrudnienia trenera będzie natomiast należało właśnie do Pszczółkowskiego. Wybór szkoleniowca to trudne zadanie, nie mam wątpliwości. We Włocławku potrzebny jest ktoś, kto jednocześnie będzie łączył wiele cech – warsztat, doświadczenie, charyzmę i komunikatywność. Mam wrażenie, że to nie jest moment na „inwestycje” w trenera młodego stażem. Oczekiwania będą takie, że do Włocławka przyjedzie fachowiec, który w gablocie zdobytych trofeów już co nieco ma.
No i co „najgorsze”, albo i wręcz „najtrudniejsze”: o tej decyzji szefowie Anwilu muszą myśleć już. Tu i teraz.
Odbudowa zaufania
Nowy trener – albo, kto to wie: może i „stary”? – oprócz budowy zespołu, przygotowania go do sezonu, będzie miał jeszcze jedno zadanie. Musi odbudować zaufanie kibiców i ich wiarę w zespół, która na pewno została mocno podkopana. Po dwóch z rzędu porażkach w ćwierćfinale rosnący pesymizm co do możliwości Anwilu w gronie kibiców jest zupełnie naturalny.
Jeśli we Włocławku pojawi się nowy szkoleniowiec, dość szybko będzie musiał zrobić coś, czym kupi kibiców. Bez ich wsparcia we Włocławku funkcjonuje się naprawdę ciężko. Byli już trenerzy, którzy poparcia trybun nie mieli i zazwyczaj ich praca nie kończyła się to dla nich zbyt udanie. Fanów można kupić wynikami, ale można zdobyć także charyzmą, otwartością, komunikatywnością.
Spójrzmy na szykujący się nagle do gry w półfinale playoff Śląsk Wrocław – można mieć takie wejście do zespołu jak trener Miodrag Rajković, a można też mieć takie jak trener Jacek Winnicki..
Kultura wygrywania
Slogan – pewnie tak sobie pomyśleli większość z Was po przeczytaniu tego podtytułu. Ale ja naprawdę wierzę, że ona istnieje!
Jak dla mnie to nie przypadek, że King Szczecin ogrywał w końcówkach meczów Legię i wydaje się być niezatapialny. Jedni powiedzą, że to kwestia taktyki, inni że personelu, kolejni dodadzą, że słabości rywala. Ja to nazywam kulturą wygrywania, która wydaje mi się trochę tożsama z pewnością siebie. Wierzę, że można ją zbudować w klubie koszykówki.
Pewnie, nie da się tego zrobić nagle w ciągu roku czy nawet dwóch, King to raczej wyjątek niż reguła. Ale przecież Anwil ma możliwości, by budować strategię na lata, a nie na pojedyncze sezony. Zresztą, czy właśnie dłuższe kontrakty dla Luke’a Petraska, Jakuba Garbacza czy Kamila Łączyńskiego nie były czymś takim?
Patrząc na klub z Włocławka, klub z takimi tradycjami i zapleczem, oczekuję wizji, myślenia nie tylko o tym co tu i teraz, tylko też o tym co będzie później. Mam wrażenie, że właśnie opierając się o pewną długofalową strategię – czy to wyszło przypadkowo czy nie, to już inna sprawa – King Szczecin jest obecnym mistrzem Polski oraz głównym kandydatem do zdobycia złotego medalu po raz kolejny.
Wnioski i pytania
Jeszcze w grudniu koncepcja budowy składu, tego włocławskiego, była powszechnie wychwalana. I było za co ją chwalić, bo przecież 13-0 nie wzięło się znikąd. Jasna hierarchia, podział ról i zdecydowany lider na obwodzie – można było mówić, że wszystko jest na swoim miejscu. W playoff wyszło jednak, że zmiany w składzie przeprowadzone w trakcie rozgrywek nie pomogły, a po drugie – że ta drużyna zbudowana latem miała jednak trochę dziur, czy też może bardziej – niedoskonałości.
Teraz rodzi się pytanie: jakie wnioski w klubie z Włocławka zostaną wyciągnięte? To pytanie, które można rozbić na kilka:
– czy dalej Anwil będzie stawiał na gwiazdy i „pomocników”, czy jednak zdecyduje się na bardziej wyrównany skład, trochę wzorem obecnego Trefla Sopot?
– czy może jednak wystarczy mu tylko delikatnie udoskonalić koncepcję z lata 2023?
– a może w ogóle trzeba odpowiedzialność za transfery w klubie nieco zdywersyfikować?
Znalezienie odpowiedzi na te pytania łatwe nie będzie. Wielu czynników związanych z funkcjonowaniem drużyny, adaptacją zawodników, przewidzieć się nie da. Nawet mimo wykonania ogromu pracy.
Anwil ma jednak na znalezienie odpowiedzi kilka palących pytań mnóstwo czasu. Dużo więcej niż chciał mieć.
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
6 komentarzy
Nie chcę być odebrany jako ktoś złośliwy, ale Włocławek i Ostrów to stosunkowo niewielkie miasta, w których nie istnieje nic poza koszykówką.
Ergo – choćby byli najslabsi w lidze, to ich trybuny byłyby zapełnione. Wyniki nie mają tu (większego) wpływu na sprzedaż karnetów.
PS: Pan redaktor już zaczyna starą narrację, jakoby we Włocławku ludzie ekscytowali się bardziej, wiedzieli o koszykówce więcej i odznaczali się na koszykarskiej mapie Polski mocniej, niż ktokolwiek inny… No cóż… a myślałby człowiek, że te ćwierćfinały nauczą kilka osób pokory, a tu hyc – woda na młyn pod kolejny blamaż 😀 buhahaha 😀
Głosząc takie tezy warto być zorganizowanym co do sytuacji w danym mieście, w Ostrowie ze sportów masz piłkę ręczną w ekstraklasie i żużel w pierwszej lidze
„Oczekiwania będą takie, że do Włocławka przyjedzie fachowiec, który w gablocie zdobytych trofeów już co nieco ma.”
Czekam aż ktoś się odważy napisać wreszcie jakieś nazwiska. Frasuna zwalniać łatwo, ale nazwiska podać trudniej.
Cykle, Pan redaktor powiada. Owszem. Anwil na jakieś 30 lat w PLK zdobył 3 mistrzostwa. Czyli raz na 10 lat średnio. To jak wypadek przy pracy., zdarza się. Wydał w tym czasie Anwil najwięcej pieniędzy w całej lidze, zostawmy, że publicznych. jakość do ceny – dramat. Tam zawsze będzie koszykówka i zawsze pod znakiem rozczarowania. Niekiedy coś się uda, ale systemu nigdy nie będzie.
Ja także zastanawiam się dlaczego Anwil taki wspaniały.
Przecież w ilości zdobytych mistrzostw to jest malizna. Do np Arki, Wisły dużo brakuje , a do Śląska to przepaść.
Mimo nieudanego dla Anwilu Włocławek sezonu wierzę że dojdzie do wielu zmian. Przede wszystkim nowy trener z doświadczeniem, który sprawi że drużyna jaką zbuduje będzie gryźć parkiet w każdym meczu. Zawodników dobierze tak że będą grać kolektywnie, będą uzupełniać siebie na wzajem. A każdy kto wyjdzie na boisko dołoży swoje. Gdy tak już będzie szybko kibice ich pokochają i we Włocławku koszykówka będzie religią tego miasta