Strona główna » Samborska: Koszykówka jak w szwajcarskim zegarku? Sprawdziłam

Samborska: Koszykówka jak w szwajcarskim zegarku? Sprawdziłam

1 komentarz
Hala przypomina słupską Gryfię. Na trybunach – komplet widzów. Syrena kończąca mecz nie kończy wieczoru z koszykówką. Po chwili zawodnicy dołączają do rodzin i miejscowych biznesmenów, którzy raczą się lokalnym winem. Postanowiłam przekonać się jak w tych szwajcarskich okolicznościach radzi sobie znany z gry w Treflu Sopot Darious Moten. Było warto!

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Koszykarskie podróże planuję zwykle uwzględniając trzy podstawowe kierunki: Bałkany, USA lub nizinę między Niemnem a Wilejką. Ostatni urlop, choć też motywowany chęcią oglądania basketu na żywo, miał kompletnie inną destynację. Amber Moten namówiła mnie na gorącą czekoladę z widokiem na Alpy i poczynaniami swojego skrzydłowego-męża w tle.

Szwajcaria i koszykówka? Wow, to był świetny pomysł!

Sprzęt AGD został w Trójmieście

Nie jest wielką tajemnicą, że Darious Moten po końcówce poprzedniego sezonu ponownie spędzonej w Treflu był gotowy zostać w Sopocie dłużej. Najlepiej świadczy o tym kupiony z myślą o kolejnych rozgrywkach i pozostawiony w ERGO ARENIE „do sierpnia” wypasiony blender.

Wizja sztabu szkoleniowego Trefla latem 2023 nie uwzględniła jednak atletyzmu i zaangażowania Amerykanina z Georgii. Efekt? Mąż mojej przyjaciółki został skrzydłowym Unionu Neuchâtel w szwajcarskiej SBL. Obiektywnie – jednym z najlepszych, jakich ta SBL ma. Skoro Moten w PLK dał się poznać jako solidny ligowiec to w znacznie słabszej sportowo ekstraklasie szwajcarskiej musi się wyróżniać. Efekt? 14.2 punktu na mecz, najwyższa od czasów gry w NCAA skuteczność 50 procent w rzutach za 3, 4.3 zbiórki i 2.0 asysty na mecz. A także, jak zwykle w przypadku tego gracza – mnóstwo nieprzeliczalnych na statystyki dobrych akcji w obronie.

Zespół byłego gracza Trefla prowadzi dwóch trenerów z zawodniczą przeszłością w PLK – serbski rozgrywający Mitar Trivunović (znany z Polpharmy Starogard Gdański z sezonu 2009, dziś pierwszy trener Unionu) i Chad Timberlake (obwodowy z epizodem ze Znicza Jarosław sprzed 15 lat).

– Trafiłem na duet trenerów, którzy wiedzą jak wygląda praca w Europie. Przykładają dużą wagę do przygotowywania nas na kolejnych przeciwników. Naprawdę świetnie mi się z nimi pracuje – zapewnia Moten. 

Tryb cieszenia się prostym basketem

Koszykówka w Szwajcarii wygląda inaczej niż w Polsce. W tamtejszej ekstraklasie są kluby, w których trenując tylko cztery razy w tygodniu można zarobić i 3 tysiące dolarów miesięcznie. Idealne miejsce na początek lub koniec kariery. Analizując to stwierdzam, że mój młodszy brat Janek zbyt szybko porzucił marzenia o zawodowstwie. 

W Neuchâtel, gdzie mieszkają Motenowie, koszykarski model serbsko-amerykański nie uznaje półśrodków. Choć Union zajmuje dopiero 8. miejsce w składającej się z 10 zespołów lidze, Darious jest przekonany o tym, że nadal ma realne szanse na mistrzostwo.

– My dopiero od dwóch kolejek jesteśmy gotowi do gry w pełnym składzie! Zaczynaliśmy sezon bez pięciu podstawowych graczy, bo w okresie przygotowawczym dotknęła nas plaga kontuzji. Nasz pierwszy rozgrywający wypadł z gry na ponad miesiąc. Tuż przed inauguracją sezonu ścięgno naderwał nasz najlepszy strzelec, a ja nie miałem jeszcze wówczas gotowej licencji – wylicza Moten. – Jak by tego było mało – cztery mecze przegraliśmy po buzzer beaterach! Dziś wreszcie w pełni możemy pokazywać nasz ofensywny arsenał, a jest się czym pochwalić, bo trafiać możemy w zasadzie z każdej pozycji. Nasz shooter Juan de La Fuente (reprezentant Argentyny 3×3) może odpalić trójkę chwilę po przejściu połowy, a ja, podobnie jak w serii ze Śląskiem zeszłej wiosny, też pewnie czuję się rzucając zza łuku. Trafiam i wierzę, że tak jak dobra dyspozycja w Finlandii otworzyła mi przed laty drzwi do gry w Polsce, tak i ta przygoda skończy się koszykarskim happy-endem – dodaje.

„Można było zobaczyć Balcerowskiego, na żywo!”

Happy w szwajcarskich odwiedzinach, oglądając miejscową koszykówkę, na pewno jestem ja. Z oglądania w Sopocie defensywnych rozwiązań, których zawiłości potrafią przysporzyć bólu głowy, przechodzę w tryb cieszenia się prostym basketem bez większej obrony. Jasne, po powrocie profilaktycznie „na odtrutkę” aplikuję sobie trzy mecze Euroligi pod rząd, ale rzutowe igrzyska w Szwajcarii (blisko 30 celnych trójek w meczu Union Neuchâtel – Spinelli Massagno) to była naprawdę fajna rozrywka. 

Hala w której występuje drużyna Motena, mogłaby jeszcze bardziej przypominać słupską Gryfię, gdyby tylko przeprowadzono w niej większy remont. Póki co brakuje jej trybun za koszami i za stolikiem sędziowskim oraz ławkami rezerwowych. Ale podobnie jak Gryfia – na meczu jest pełna. Show na prezentacji, doping w stylu znanym z meczów NBA, nastolatki nagrywające TikToki i emeryci w koszulkach z nowej kolekcji.

„It’s a mismatch!” – krzyczę tylko przez pierwszych 10 minut meczu.

W drugiej kwarcie dostrajam się już do reszty kibiców i po prostu cieszę kolorowym wieczorem ze sportem w tle. Po zwycięstwie zawodnicy Union dołączają do rodzin i miejscowych biznesmenów, którzy raczą się lokalnym winem w specjalnie przygotowanej przestrzeni. Poznaję ukraińską żonę trenera Timberlake’a i ich nastoletniego syna. Wspominają niedawną wycieczkę do pobliskiego Fribourga na mecz Szwajcaria-Polska w ramach kwalifikacji do EuroBasketu 2025.

– Można było zobaczyć Balcerowskiego, na żywo! – wspominają z wypiekami na twarzy.

Znak czasów! Środkowy Panathinaikosu Ateny i reprezentacji Polski to już naprawdę na europejskiej scenie koszykarskiej rozpoznawalna postać. 

Z obiektu wychodzimy wzdłuż stolików (przysięgam, nie widziałam ich, wchodząc do środka!) uginających się pod ciężarem ciepłych przekąsek serwowanych z food-courtów, które wyjechały chwilę wcześniej spod trybun. Syrena wieszcząca zwycięstwo nie oznacza końca atrakcji wieczoru z koszykówką. Kibice zostają w hali. Jedzą i żywo dyskutują. 

Po kilku „anonimowych” latach w wielkomiejskim Trójmieście Darious chętnie pozuje do zdjęć, a ja cieszę się widząc jego radość.

– Miło jest mieć dużą liczbę zaangażowanych kibiców. Czuję się tu trochę tak, jakbym znów grał w NCAA – kwituje.

Sezon jak maraton – trzy serie „każdy z każdym”

Ludzie w ok. 50-tysięcznym Neuchâtel faktycznie żyją losami swojej drużyny koszykarzy. Rozpoznają rodzinę Motenów w sklepach. Są pewni, że w rewanżowej rundzie los się dla Union odwróci. Darious w malowniczym, alpejskim miasteczku gra swoją koszykówkę – energiczną, bogatą w bloki z pomocy i widowiskowe wsady w kontrach. Jest liderem na boisku i za jego linią. Obserwuję jak co rusz tłumaczy coś juniorowi z bałkańskiej diaspory, siedzącym na końcu ławki.

Na więcej przyjdzie jeszcze czas.

– Jak to czasem bywa – po podpisaniu tutaj kontraktu, pojawiły się też propozycje z innych, bardziej koszykarsko rozwiniętych krajów. Ale tu mam realny cel, a wy z Amber chyba całkiem niezłe wakacje – śmieje się na koniec koszykarz, który w barwach Trefla rozegrał aż 58 meczów.  

W Szwajcarii też czeka go jeszcze w tym sezonie mnóstwo – poza 3 meczami w systemie „każdy z każdym” w sezonie zasadniczym, w SBL gra się też playoff. Pod tym kątem budowany jest zespół Union. Każde starcie oglądać można w serwisie YouTube na tym kanale.

Dziś Union Neuchâtel podejmie BBC Nyon. Punkty będą padały seriami, a wino – lało się strumieniami!

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

1 komentarz

Grażka 2 grudnia, 2023 - 13:22 - 13:22

Szkoda, że w Polsce nie potrafimy się tak „bawić” koszykówką. Brakuje tego pomeczowego „fun” i rozmów zarówno pomiędzy kibicami jak i zawodnikami. To oczywiście rywalizacja i wielkie oczekiwanua, ale też miło spędzony czas i emocje.

Komentarze są wyłączone

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet