Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Niemcy jako jedyni pozostają w trwającym mundialu niepokonani, to na nich w dzisiejszym finale mistrzostw świata (godz. 14.40) stawiają bukmacherzy, ale – sorry, sympatycy Dennisa Schrodera, wybaczcie wyznawcy teorii „Franz Wagner będzie lepszy niż Dirk Nowitzki” – koszykarscy bogowie będą dziś ściskać kciuki za Serbię!
Dlaczego to ona powinna wygrać?
1. Bo Svetislav Pesić – w latach 1988-93 trener reprezentacji Niemiec – kilkanaście dni po swoich 74. urodzinach i 30 lat po zdobyciu z naszymi zachodnimi sąsiadami mistrzostwa Europy udowadnia podczas tego turnieju, że wciąż jest najlepszy w swoim fachu.
2. Bo jeśli dojdzie do zaciętej końcówki, to Serbowie będą mieli najlepszego od nich specjalistę. Bogdan Bogdanović już przed laty terroryzował europejskich rywali, a grając w NBA potrafi w osłupienie wprawiać także amerykańskich komentatorów.
Choć nie ma go w gronie 10 najlepszych strzelców tego turnieju, tak naprawdę jest jego najlepszym zawodnikiem. Jak nikt inny, grając na zasadach FIBA, potrafi przejmować kontrolę nad wydarzeniami na boisku.
3. Bo nie będzie wcale żadnym wielkim zaskoczenie, jeśli zaraz za Bogdanoviciem drugim najlepszym zawodnikiem finału okaże się Nikola Milutinov. Mówimy o gościu, który potrafił w meczu Euroligi zaliczyć 16 (słownie: szesnaście!) zbiórek w ataku. W tym mundialu gra fe-no-me-na-lnie. 13.6 punktu przy ponad 70-procentowej skuteczności i 9 zbiórek na mecz? Te statystyki nie oddają w pełni jego wpływu na sukcesy zespołu Pesicia.
4. Bo Serbowie bardziej ucieszą się ze złota. Niemcy? Dopiero mecz finałowy będą mogli obejrzeć w publicznym kanale telewizyjnym ZDF. – Nasi telewizyjni nadawcy publiczni od lat zachowują się w sposób ignorancki – narzeka od dawna prezes niemieckiego związku koszykarskiego Ingo Weiss. Nie inaczej było podczas trwającego, historycznego dla nich mundialu. Tylko mecze Niemców były pokazywane w kanale ogólnodostępnym, reszta – w kodowanym Magenta Sport. – Złości mnie, że żadna stacja nie chciała kupić praw i transmitować meczów. ARD i ZDF są ewidentnie zbyt konserwatywne, by transmitować tak ekscytujący sport jak koszykówka – grzmiał Weiss.
5. Bo Aleksa Avramović znów mógł się na dwa dni zamknąć w pokoju hotelowym. Podobno nowy kolega klubowy Mateusza Ponitki z Partizana Belgrad przed półfinałem z Kanadyjczykami przez 48 godzin obsesyjnie oglądał grę Shaia Gilgeousa-Alexandra. Później (z pomocą pomagających mu przy podwojeniach kolegów) spowodował, że koszykarz z pierwszej piątki ostatniego sezonu NBA zdołał oddać zaledwie 8 rzutów z gry. Dennis Schroeder też może nie mieć dziś łatwego życia. No, chyba, że Pesić podobnie jak Igor Milicić czy trener reprezentacji Łotwy postanowi go zachęcać do jak najczęstszego rzucania.
Avramović jest świetnym przykładem tego, że koszykarz trafiający niespełna 20 proc. rzutów za 3 – jak on w tym turnieju – wciąż może być swojej drużynie niezbędny.
6. Bo w tym turnieju faworyci najczęściej przegrywają. Przed finałem bukmacherzy też stawiają na Niemców. Może już mało kto o tym pamięta, ale w przedturniejowym, ostatnim power rankingu na oficjalnej stronie FIBA też mieli zdecydowanie większą przewagę – byli notowani na drugim miejscu. Serbowie zajmowali dopiero dziewiąte.
7. Bo – z całym szacunkiem dla postępów niemieckiej koszykówki w ostatnich latach – wciąż trudno sobie wyobrazić, że to właśnie oni jako siódmy kraj w historii – i dopiero piąty z wciąż istniejących! – zdobędą koszykarskie mistrzostwo świata. Dotychczas ta sztuka udała się tylko Amerykanom (5), dawnej reprezentacji Jugosławii (5) i ZSRR (3), Brazylii (2), Hiszpanii (2) i Argentynie (1).
8. Bo Niemcy byli rywalem wręcz stworzonym do pokonania nie przejmujących się zbytnio różnicami między NBA a FIBA Amerykanów, ale – w starciu z przykładającymi ogromną uwagę do szczegółów, świetnie przygotowanymi taktycznie Serbami chyba po raz pierwszy w tym turnieju spotkają też drużynę silniejszą od siebie fizycznie, która dzięki chęci do gry w obronie może ten atut wykorzystać. No i – jak pokazał przykład Litwinów – europejskim drużynom wciąż nie jest łatwo zachować koncentrację po wzbudzającym wciąż niebywałe emocje zwycięstwie z Amerykanami.
9. Bo Serbowie to taki koszykarskie zwierze, które jak już chwyci ofiarę za gardło, to nie puszcza. Od czasu niespodziewanej porażki z Włochami podczas fazy grupowej trzymają rywali w potrzasku bardzo mocno – trzy kolejne mecze, które musieli wygrać, by pozostać w turnieju, wygrali z Dominikaną, Litwą i Kanadą łącznie różnicą 61 punktów.
10. Bo Svetislav Pesić sobie na to zasłużył. Za całokształt.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>