Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Żal fantastycznych Łotyszy, którzy pokonali w tym turnieju ubiegłorocznego mistrza (Hiszpania) i wicemistrza (Francja) Europy, a polegli rzutem na taśmę w starciu z brązowym medalistą tamtego turnieju.
A raczej – brakiem tego (celnego) rzutu.
Styl, w którym z walki o medale odpadła drużyna w składzie z widocznym pod koniec powyższego filmiku z ręcznikiem na głowie koszykarza Stali Ostrów Wielkopolski jest jednak też… dobrą informacją dla czwartej drużyny poprzedniego EuroBasketu, reprezentacji Polski.
Pamiętacie dwa ubiegłoroczne, wyjazdowe mecze Biało-czerwonych z Niemcami? Najpierw starcie ostatniej szansy eliminacji do trwającego mundialu, a następnie spotkanie decydującym o brązowym medalu mistrzostw Europy? W każdym z nich trener naszej kadry Igor Milicić stosował, w różnym stopniu, podobną taktykę – pozwolić Schroederowi rzucać.
W czerwcu w Bremie obecny koszykarz Toronto Raptors trafił 10 z 25 rzutów za 3, w tym 3/7 za 3. Uzbierał aż 38 punktów. Jego dwie trójki niespełna dwie minuty przed końcem, gdy Polacy prowadzili 78:76, zapamiętamy na długo.
Nieco ponad dwa miesiące później w Berlinie Schoreder był jeszcze bardziej efektywny – trafił 7 z 10 rzutów z gry, w tym 4/7 za 3. Ale choć rzucił 26 punktów, to jeszcze nieco ponad 5 minut przed końcem Polacy przegrywali tylko jednym punktem.
Linijka statystyczna Schroedera z dzisiejszego starcia przeciwko Łotyszom? 30 minut, 9 punktów, 4/26 z gry, 0/8 za 3, 1 zbiórka, 4 asysty, 4 straty i wskaźnik +/- na poziomie -20 (!).
Gdyby choć w jednym z meczów przeciwko nam lider Niemców, który – umówmy się – wirtuozem ataku po prostu nie jest, spisał się podobnie jak w dziś, moglibyśmy być aktualnymi medalistami mistrzostw Europy i/lub uczestnikami trwających mistrzostw świata.
Zaawansowana, pozbawiona głębszego sezonu gdybologia stosowana? Jasne. Ale także kolejne potwierdzenie faktu, że nasza reprezentacja może być naprawdę dużo bliżej europejskiej (i światowej!) czołówki niż się jeszcze niektórym niedowiarkom wydaje.
Nie wiemy czy Milicić oglądał dzisiejszy ćwierćfinał Łotwa – Niemcy i kolejne cegły rzucane w kierunku kosaz przez Schroedera. Ale jeśli tak, mógł wyglądać mniej więcej tak.
Niemcy wygrali ten mecz „na zawale”, choć jeszcze kilka minut przed końcem prowadzili kilkunastoma punktami. Łotysze walczyli do końca. Ich występ w tegorocznym mundialu i tak jest – obok awansu Nuniego Omota i jego zespołu na igrzyska – jedną z jego najpiękniejszych historii. Ten zespół nie mógł korzystać ze swojej największej gwiazdy Kristapsa Porzingisa (choć ten z ławki wspierał drużynę) ale i tak był o jeden rzut, jedną zbiórkę (mniej niemieckiego środkowego Indiana Pacers Daniela Theisa – w ataku w ostatniej minucie) od strefy medalowej.
Niemców do zwycięstwa poprowadzili bracia Franz i Moritz Wagner. Złożyli się na 28 punktów z zaledwie 11 rzutów z gry, a do dorobku dołożyli 12 zbiórek i 4 asysty.
W drużynie Łotwy Davis Bertans, który spudłował rzut na zwycięstwo, trafił wcześniej 6 z 12 trójek. Miał prawo czuć, że 13 próba nie okaże się pechowa. Ale też szkoda, że się z tym rzutem nieco pospieszył. Mógł też podać piłkę do fantastycznie dysponowanego nie tylko tego dnia, ale podczas całego turnieju Artursa Zagarsa (24 punkty, 4/8 za 3, 8 asyst), który tego lata był przymierzany do zespołu Arki Gdynia.
Niemcy w piątek w półfinale zagrają z Amerykanami. Statystyka lubi się w koszykówce wyrównywać, więc drugi raz tak źle jak w meczu z Łotwą Schroder pewnie nie zagra. Jeśli będzie trafiał rzuty równie często jak w dwóch wspomnianych meczach z Polakami – nasi zachodni sąsiedzi w starciu z kadrą Steve’a Kerra wcale nie muszą być bez szans.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>