W pierwszej rundzie grupowej Anwil wystrzegał się wpadek i z bilansem 4-2 awansował do kolejnej fazy z drugiego miejsca w grupie. Nie ma co ukrywać, że szczęście uśmiechnęło się do włocławskiej ekipy – w pozostałych grupach fazy Top 16 roi się od przedstawicieli topowych europejskich lig – hiszpańskiej, francuskiej, greckiej, włoskiej czy tureckiej. Tymczasem w grupie N obok Anwilu i Ludwigsburga zagrają belgijskie Spirou Charleroi i szwajcarski Fribourg.
Nie deprecjonując zupełnie Belgów i Szwajcarów – pierwszy przeciwnik włocławian wygląda na zdecydowanego faworyta grupy.
Niemiecki średniak, który ogrywa kluby z Euroligi
MHP Riesen Ludwigsburg jest klubem mającym stałe miejsce na mapie niemieckiej koszykówki, choć w szerokiej perspektywie, nazwalibyśmy go zespołem ze średniej półki Bundesligi. Największe sukcesy klubu to dwa wicemistrzostwa kraju – w sezonie 2006/07 i 2019/20. Przy czym należy pamiętać, że to drugie zostało wywalczone w specyficznych okolicznościach bańki w środku pandemii, po wznowieniu przerwanych rozgrywek.
W ostatnich czterech sezonach Riesen byli zawsze drużyną playoffową Bundesligi i aspirowali bardziej do jej czołówki niż środka stawki. W ostatnim sezonie zatrzymali się na ćwierćfinale. W trzech poprzednich – dotarli do półfinału.
Od mniej więcej dekady klub występuje regularnie w rozgrywkach o europejskie pucharach – najczęściej w Lidze Mistrzów, w której dwukrotnie (w 2018 i 2022) grał w Final Four. Za każdym razem przegrywał w półfinale.
W bieżącym sezonie, zespół ponownie prowadzony przez bardzo doświadczonego Amerykanina Johna Patricka – z dwuletnią przerwą w Ludwigsburgu pracuje już od od 2012 – bezproblemowo przeszedł pierwszą fazę FIBA Europe Cup. Przegrywał tylko jeden mecz, za to sensacyjnie – z Gladiators w Szkocji, podobnie jak Anwil rok temu.
W lidze niemieckiej bilans Ludwigsburga (5-4) daje mu lokatę w środku stawki. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że w ostatni weekend gracze Patricka (choć bez niego na ławce – z uwagi na chorobę) odprawili z kwitkiem euroligową Albę. Na dodatek na parkiecie w Berlinie, aż 74:60. Na początku sezonu w Ludwigsburgu poległ też dużo lepiej spisujący się w rozgrywkach „europejskiej NBA” Bayern Monachium (78:70).
Ogromne roszady w składzie, sporo kontuzji
W ostatnich meczach do dyspozycji trenera było sześciu obcokrajowców. Trzon obwodu stanowią Amerykanie Ezra Manjon (PG, 183/24) – rookie w Europie oraz mogący grać na pozycjach skrzydłowych Justin Simon (G/F, 196/28) i Hunter Maldonado (G/F, 201/25). Simon wrócił do klubu po dwóch latach. W poprzednim sezonie był rezerwowym w mistrzu EuroCup – Paris Basket. Podobnie jak Manjon, bez doświadczenia w Europie jest Maldonado, kończący NCAA rok wcześniej od kolegi, ale za to debiutujący na naszym kontynencie po mistrzowskim sezonie w G League.
W nieco mniejszej roli występuje na obwodzie kolejny Amerykanin – Kellan Grady (G, 196/27), grający drugi sezon w Europie. To absolwent Kentucky sprzed dwóch lat po europejskim debiucie w dole ligi francuskiej w barwach Roanne.
Dwie najważniejsze postacie bliżej pozycji podkoszowych to z kolei trzeci debiutant tegorocznych Riesen w Europie, Amerykanin Joel Scott (F, 201/23) i Brytyjczyk Deane Williams (F/C, 203/28). Podkoszowy po przenosinach z Napoli jest w Ludwigsburgu od kilku tygodni pierwszopiątkowym centrem i dostaje sporo swobody w grze w ataku (włącznie z rzutami z dystansu), pełniąc większą rolę niż wcześniej u Igora Milicicia we Włoszech. Bundesliga Brytyjczykowi kojarzy się dużo lepiej niż pobyt w Italii. U naszych zachodnich sąsiadów spędził dwa poprzednie sezony. Z Telekomem Bonn wygrał nawet rozgrywki Ligi Mistrzów.
Wśród graczy miejscowych bez wątpienia najważniejszym jest reprezentant Niemiec (EuroBasket 2022, przedostatnie okienko kwalifikacyjne) – podkoszowy Jonas „Wobo” Wohlfarth-Botterman (C, 207/34). To kolejny po Simonie gracz powracający w ostatnie lato do Riesen. W Ludwigsburgu spędził trzy sezony przed dwuletnią przygodą w Hamburgu i EuroCup.
Mimo że mamy dopiero początek grudnia, w Ludwigsburgu w ciągu tego sezonu było już sporo zmian, chorób i kontuzji. Szóstka aktualnie dostępnych obcokrajowców i Wobo to nieco zbyt wąska rotacja do gry na dwóch frontach, dlatego uzupełniają ją Johannes Patrick (G, 185/22) – w nieco większym wymiarze, a w mniejszym młodzi: Julis Baumer (G/F, 196/17), Brandon Tischler (G/F, 201/24) i Dominykas Pleta (F, 206/20).
Na liście kontuzjowanych graczy byli ostatnio: Kanadyjczyk z jamajskim paszportem Jarred Ongungbemi-Jackson (PG, 178/33) – kontuzja kolana, nie gra od miesiąca, Niemiec Jacob Patrick (G, 195/21) – choroba, nie grał od półtora miesiąca oraz zadomowiony w Niemczech Kubańczyk Yorman Polas-Bartolo (F, 193/39) – ostatni mecz tem weteran zagrał w połowie października.
Występ tych dwóch ostatnich w środę jest wątpliwy (jak podają niemieckie źródła), natomiast Kanadyjczyka wręcz wykluczony. Wcześniej w zespole byli także Amerykanie Kevin Cross (F, 201/24) i AJ Pacher (F/C, 208/32), ale nie spełnili oczekiwań. Ten pierwszy jest już w G League, a drugi – którego następcą został Williams z Napoli – gra na Tajwanie, w jednej drużynie z doskonale znanymi z PLK Beau Beachem i Arikiem Holmanem.
Sporo zmian i nieobecności jak na zaledwie dwa miesiące sezonu, prawda?
Elitarna obrona, zaskakujące problemy w ataku
MHP Riesen to bez dwóch zdań drużyna o której sile decyduje obrona. Jako jedyni w Bundeslidze tracą mniej niż 100 punktów na 100 posiadań, będąc najlepszą defensywą ligi wg. wskaźnika DRTG. Albę zatrzymali na 60 punktach, Bayern na 70, a będący liderem miejscowej ligi Ulm na 63.
Rywale Riesen tracą piłkę w niemal 22 proc. posiadań, co jest wskaźnikiem wręcz szokująco wysokim – pomiędzy Ludwigsburgiem i drugim w tym rankingu Wuerzburgiem jest tak ogromna różnica, w której mieści się niemal cała liga, od drugiego miejsca w dół…Przeciwnicy Riesen w Budenslidze trafiają też najmniej trójek (7.4 na mecz), oczywiście na najniższej skuteczności (29.8 proc.).
Po drugiej stronie boiska rywal Anwilu nie prezentuje jednak porównywalnej siły. Niecałe 105 punktów na 100 posiadań to trzeci od końca wynik w Bundeslidze. Marne 32 proc. z dystansu zespołu, w tym 8/29 Simona, 4/21 Maldonado i 3/17 Grady’ego – czyli podstawowych graczy na pozycjach 2/3 – nie pozwala tej ekipie rozwinąć skrzydeł.
Dobrze do drużyny wprowadził się Williams (śr. 15.5 pkt. w dwóch dotychczasowych meczach Bundesligi), a wśród zawodników będących w klubie od początku sezonu najrówniej spisuje się rozgrywający Manjon (śr. 15 pkt., 3 as., 40 proc. za 3).
W pucharach duet Simon-Maldonado jest jeszcze słabszy na dystansie niż w Bundeslidze – łącznie trafili 8/40 rzutów. To jednak Simon jest najskuteczniejszym graczem Riesen w Europie – śr. 14 pkt. i 6 zb. Mimo że drużyna z Niemiec wygrała pięć z sześciu meczów w FIBA Europe Cup, problemy ze skutecznością są tu nawet większe niż w Budenslidze – Riesen nie trafiali nawet co czwartego rzutu za 3, a do przytoczonych 8/40 Simona i Maldonado, można dopisać 6/20 Manjona, 4/16 Scotta, 2/12 Johannesa Patricka i 4/15 Jacoba Patricka.
Oczywiście, strzelcy Ludwigsburga potrafią zdobywać punkty na inne sposoby, a najlepszym tego przykładem była eksplozja Simona w meczu sprzed trzech tygodni, przeciwko Dijon, gdy rzucił 33 punkty, trafiając tylko dwie trójki.
Z polskimi zespołami zawsze na remis
Warto przypomnieć że mecze Riesen i Anwilu nie będą pierwszym starciem „Gigantów” z polskimi zespołami, ani nawet z „Rottweilerami”. Klub z Ludwigsburga mierzył się z przedstawicielami polskiej ligi w pięciu różnych sezonach i w pięciu rozgrywkach grupowych. Za każdym razem zespoły z Niemiec i Polski dzieliły się zwycięstwami po równo. Były to chronologicznie:
– Śląsk Wrocław w sezonie 2007/08 (ULEB Cup)
– Zastal Zielona Góra w sezonach 2015/16 i 2016/17 (EuroCup i Liga Mistrzów)
– Anwil Włocławek w Lidze Mistrzów 2018/19 (93:85 w Niemczech i 74:87 we Włocławku)
– King Szczecin w poprzednim sezonie (Liga Mistrzów)
Spotkania sprzed sześciu lat pamiętają po stronie Anwilu Kamil Łączyński, Michał Michalak i asystenci trenera Selcuka Ernaka – Marcin Woźniak i Grzegorz Kożan. Po stronie Riesen jedynie trener Patrick.
W tym sezonie, jak nigdy wcześniej, polska koszykówka zapadła na chroniczny brak zwycięstw przeciwko klubom z topowych lig (właściwie przeciwko poważnym rywalom – generalizując. Pozostaje trzymać kciuki za cudowne przełamanie, przynajmniej na poziomie FIBA Europe Cup.
Anwil dwukrotnie w tym sezonie nie podołał włoskiemu Dinamo Sassari, ale rywale z Portugalii i Ukrainy byli naprawdę co najwyżej przeciętni. Bój właściwy w FIBA Europe Cup jego zdobywca z wiosny 2023 roku rozpoczyna właściwie dopiero dziś. Choć wyprzedzenie w grupie Niemców nie musi być warunkiem koniecznym, by zagrać w marcu w ćwierćfinale, wszyscy jesteśmy spragnieni jakiegokolwiek zastrzyku optymizmu.
Mecz rozpocznie się o godz. 19.30. Transmisję wszystkich meczów Anwilu w II rundzie FIBA Europe Cup będzie można zobaczyć za pośrednictwem internetowych kanałów TVP.
4 komentarze
Puchar trzeciorzednej wartosci.. idealne miejsce dla Anwilu. Tymczasem w jedynie liczacych sie pucharach albo nas nie ma (euroliga), albo zbieramy baty, 0-10 Trefla w EC, 0-5 Kinga i 0-4 Sląska w Champions.
Lecz kompleksy gdzie indziej. Ten zespół z pucharu trzeciorzędnej wartości jest liderem ligi z bilansem 8:0 a dla porównania wyżej wymieniony przez Ciebie Śląsk jest na 11 miejscu. Wrocławianie rozegrali łącznie z pucharami 12 spotkań i wygrali z nich 3. Co za wstyd. 😀
Typowa wypowiedź zakompleksionego kibica drużyny przeciwnej. W rozgrywkach europejskich kibicuje się każdej polskiej drużynie bez względu na sentymenty. Jakbyś przejrzał trochę historii to Anwil zawsze miał w miarę dobre występy na arenie międzynarodowej na różnych szczeblach. Gdy Stal grała w finale pucharu FIBA to był sukces polskiej druzyny. Gdy Anwil wygrał w finale to było zdobycie pucharu trzeciorzędnej wartości. Kompleksy.
To ja jestem prawdziwy luke goddard, tego co pisze pod moim nickiem nikt nie kocha, a koledzy klada mu smierdzace skarpety do plecaka.