Strona główna » Anwil: Dlaczego Przemysław Frasunkiewicz musi zostać

Anwil: Dlaczego Przemysław Frasunkiewicz musi zostać

5 komentarzy
Przed szefami Anwilu Włocławek najważniejszy test w ostatnich dwóch latach. Jeśli po pięciu kolejnych ligowych porażkach spanikują, zwolnią trenera i zaczną robić rewolucję w składzie – obleją najważniejszy egzamin. Ten z odpowiedzialności.

CZY TY JUŻ POLUBIŁEŚ JUŻ NASZ PROFIL NA FACEBOOKU? ZRÓB TO!

To był wręcz lekko mroczny widok. Przemysław Frasunkiewicz podczas piątkowej konferencji prasowej po przegranym w fatalnym stylu meczu z Sokołem Łańcut wyglądał na człowieka przegranego. Wytłumaczenia przyczyn kryzysu ze strony trenera dziennikarze się nie doczekali. Pojawiła się jedynie smutna konkluzja.

Inna sprawa, że przedstawiciele mediów tematu nie drążyli. Ewidentnie patrząc na oblicze trenera, wykazali się odrobiną ludzkich uczuć i postanowili nie kopać leżącego.

Anwil ma w PLK więcej porażek (9) niż zwycięstw (8) i realnie grozi mu, że zakończy sezon poza play-off. Po rundzie zasadniczej może się znaleźć bliżej najgorszego w historii gry w ekstraklasie 13. miejsca w rozgrywek 2020/21 (10-20) niż drugiego w poprzednim sezonie (22-8).

Wniosek?

Niezbędna jest obecnie zaawansowana ekwilibrystyka logiczna, by móc bronić teorii, że w trakcie mijających dwóch lat pracy Przemysława Frasunkiewicza we Włocławku pod względem sportowym klub wykonał znaczący krok do przodu.

Kibice, którzy kupując przed sezonem ponad 2,5 tysiąca nietanich karnetów weszli w buty jednego z najważniejszych sponsorów klubu, mają prawo czuć się rozczarowani. Część z nich po klęsce z beniaminkiem z Łańcuta domaga się głowy trenera. Czy szefowie klubu powinni im ją dać?

Nie.

Z jednego powodu – dla Anwilu nie mniej ważny od wyników sportowych jest w tym sezonie rachunek ekonomiczny. Brutalna, ale prawda. Klub spłaca zobowiązania z poprzednich lat. I to, jak wynika z naszych informacji: naprawdę je spłaca. Prezes klubu Łukasz Pszczółkowski zapewniał niedawno, że mniej więcej 2/3 z oryginalnego długu, szacowanego – wedle różnych źródeł – na 4-5 milionów złotych (złośliwi dodają, ze nawet księgowa klubu nie znała dokładnej sumy) wyparowało już z rozrachunkowej rubryki „winien”.

Tymczasem: z czym wiązałaby się zmiana trenera?

Z dodatkowym kosztem zatrudnienia nowego.

Z dodatkowym kosztem zwolnienia starych i zatrudnienia nowych zawodników – bo (o ile Anwil nie zdecydowałby się na jakiegoś bezrobotnego desperata) każdy szanujący się trener żądałby przed podpisaniem umowy gwarancji możliwości dokonania korekt w składzie.

Anwilu na nie nie stać. Po prostu. Obecna sytuacja to prawdziwy test dla debiutującego w tym sezonie w tej roli prezesa Pszczółkowskiego. Znajduje się pod dużą presją, bo kibice żądają zwycięstw. Nikt nie chciałby rozpocząć prezesury od fatalnego sezonu. A Pszczółkowski nie jest prezesem z zewnątrz – to człowiek zżyty z klubem od wielu lat.

Rosnącą frustrację kibiców mógł wyczuć w piątek w Hali Mistrzów. Będzie ją zapewne czuł także w sobotę, gdy tylko zdecyduje się na spacer po mieście. Co zrobi? Gdy rozmawiałem z prezesem Anwilu pewnie grubo ponad godzinę o wizji prowadzenia klubu na początku sezonu miałem nieodparte wrażenie, że spoglądam na człowieka, który wie, iż sportowe tu i teraz jest mniej istotne od finansowego jutra.

Zwolnienie trenera w tym momencie byłoby też w przypadku prezesa Anwilu robieniem sobie z gęby cholewy – przecież niespełna 10 dni temu przebąkiwał nawet o pomysłach przedłużenie umowy z Frasunkiewiczem do… 2027 roku. Oczywiście, przy spełnieniu pewnych założeń – ale jednak.

Jeśli prawdą jest, że Anwilowi zostało w tym momencie do spłacenia „jedynie” ok. 1,5 miliona długu, to operacja „a teraz szukamy nowego trenera” nie ma sensu. Po prostu. Obecny szkoleniowiec zespołu twierdzi, że ma w składzie tylko dwóch graczy, którzy są gotowi do gry na najwyższym poziomie. Pewnie lekko przesadza. Ale wyniki i styl gry wskazują na to, że aby liczyć się w walce o medale Anwil powinien zatrudnić co najmniej dwóch nowych zawodników. I wypłacić odszkodowanie za zerwanie umów z dwoma obecnymi.

Ceny graczy pozostających bez kontraktów obecnie szaleją. Pozyskany przez Legię kilka dni temu Kyle Vinales będzie zarabiał 17 tys. dolarów miesięcznie. Anwil, chcąc ratować sezon, powinien zwolnić Josha Bosticia, odesłać do domu Malika Williamsa i zatrudnić dwóch graczy pokroju Vinalesa. Co najmniej. To wydatek rzędu 35-40 tys. dolarów. Miesięcznie. Do tego można śmiało doliczyć kolejnych 15-20 tys. na rozwiązanie umów z Bosticiem, Williamsem i zatrudnienie nowego trenera.

Jednym słowem – jeśli przyjąć, że Anwil miałby ją pokryć z własnego budżetu, a nie nowych środków pozyskanych od sponsorów – zadłużenie klubu na koniec sezonu z poziomu 1,5 mln zł. mogłoby się nawet podwoić.

Łącznie koszt operacji „zwalniamy Frasunkiewicza”, nie gwarantującej Anwilowi sukcesu, ale realnie zwiększającej na niego szansę, można szacować na 250 tys. dol. Co najmniej.

Nie sądzę, by obecny prezes się na takie zagranie zdecydował. Ale nie sądzę też, by obecny trener pracował w Anwilu do 2027 roku. Nawet nie ze względu na to, że w tym sezonie naprawdę mu nie idzie, o czym, wymieniając jego główne grzechy, pisaliśmy dwa tygodnie temu.

Świadczy o tym sucha statystyka: w ciągu 30 lat gry w ekstraklasie Anwil dokonał zmiany trenerów 27-krotnie.

Tylko trzech pracowało dłużej niż dwa lata, które minęły właśnie „Franzowi” – Wojciech Krajewski ze swoją czerwoną marynarką na samym początku oraz ci, którzy później zdobywali mistrzostwo – Andrej Urlep i Igor Milicić. Przemysław Frasunkiewicz ma niewielkie szanse, by pójść w ich ślady, ale – o ile sam nie nie podda i w konsekwencji poda (do dymisji) – raczej dostanie szansę, by dokończyć sezon z zespołem, który sam sobie zbudował.

A przynajmniej dostać ją powinien.

CZY TY JUŻ POLUBIŁEŚ JUŻ NASZ PROFIL NA FACEBOOKU? ZRÓB TO!

5 komentarzy

Wiesiek 21 stycznia, 2023 - 19:41 - 19:41

A jak kibice nie kupią w przyszłym sezonie karnetów bo w tym zostaną olani to ile klub straci kasy?.
Za wyniki odpowiada trener i zarząd klubu,za to biorą kasę!
Jak jest sukces to wypinają szyję do medali a jak jest źle to nie ma winnych.Dlaczego kibice którzy tak licznie pomagają klubowi wspierając go mentalnie i finansowo mają być jedynymi ukaranymi ,przecież ich zaangażowanie jest zawsze na wysokim poziomie.
Prezes zatwierdził trenera,trener zbudował autorski skład i powinien jeśli ma trochę ambicji podać się do dymisji.Jego wersja odgrzewanych kotletów po prostu nie wypaliła.Pamietam jak w wywiadzie z p.Romańskim po przegranym półfinale z Anwilem całą winę zrzucił na zawodników twierdząc że nie wiedzą która jest prawa a która lewa ręka.Nigdy nie słyszałem żeby po przegranym meczu brał winę na siebie,tak jak to zawsze robił Milicić

Odpowiedz
wojtek 21 stycznia, 2023 - 20:42 - 20:42

Tylko pozostaje pytanie … Jaka kucharka , bez świeżego towaru ,na który nie ma kasy , podejmie się przyrządzenia strawnej potrawy ???

Odpowiedz
alek 21 stycznia, 2023 - 22:20 - 22:20

Ten sezon już i tak jest na straty, jaka ironia losu że na 30 lecie klubu jest walka nie o medale a o play off. jakimś pocieszeniem jest Hall of fame drużyny 30 lecia które dla kibiców klub zorganizował, jednak przy tej cenie karnetów kilka koszulek z zawodnikami dla kibiców to ciągle mało.

Odpowiedz
Wiesław 21 stycznia, 2023 - 22:48 - 22:48

Dlatego kucharkę z bólem serca bym jednak zostawił,obciął bym jej pensję o trzy czwarte żeby choć na cześć tego świeżego towaru wystarczyło.

Odpowiedz
Marcin 22 stycznia, 2023 - 03:11 - 03:11

A ja powiem tak oglądam basket już hoho, i moim skromnym zdaniem Pan trener Frasunkiewicz naprawdę nie robi szału. Ciągle tłumaczy jak wroci Łączyński będzie lepiej ale jak wroci …..
Kiepsko to widzę i szkoda Bostika może nie grał u Was w klubie szału bo może nie mail z kim. Jedynie co gra to ten na Petrasek.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet