ZAJRZYJ NA KANAŁ SUPER BASKET TV NA YOUTUBE – DAJ SUBA!
Wczoraj na naszych łamach zamieściliśmy scenkę z sobotniego meczu Anwilu ze Stalą, z krytyczną oceną Przemysława Frasunkiewicza, wydzierającego się na Phila Greene’a IV.
Moim zdaniem, nie ma w tym zdarzeniu zgrzytu – Frasunkiewicz co najwyżej tylko zbliżył się do granicy dobrego smaku. Nawet nie chodzi o wyświechtane hasło „zawodowy sport to nie jest miejsce dla panienek, tudzież wychowanków Lwowskiej Szkoły Dyplomacji„. Po prostu żadnych osobistych wycieczek w kierunku zawodnika trener Anwilu wczoraj nie wykonał.
A przynajmniej mikrofon ich nie wyłapał.
Historia koszykówki – także polskiej – widziała na ławce trenerskiej większych choleryków. Wspomnijmy tylko Tomasa Pacesasa czy Andreja Urlepa z większości jego kariery. Frasunkiewicz jest co najwyżej godnym następcą tej dwójki, na modłę „rynku pracowników” początku trzeciej dekady XXI wieku. A więc – stonowanym. Nawet, jeśli faktem jest, że w połajance Greena IV bardziej od słów wrażenie robiła mowa ciała trenera Anwilu.
Wrażenia nie robi natomiast dorobek Anwilu po I rundzie sezonu. Jedno zwycięstwo więcej od porażek (8-7) to dla brązowego medalisty, jakkolwiek by nie próbować odwracać kota ogonem, porażka Przemysława Frasunkiewicza. Po prostu.
Fatalną kontuzją Janariego Joesaara sporo można tłumaczyć – chociażby pomysł z ponownym sprowadzeniem Josipa Sobina, bo w zamyśle trenera to atletyczny Estończyk z pozycji nr 3 miał atakować tablicę. Ale nie można tłumaczyć wszystkich błędów.
Ich skrócona lista jest całkiem długa:
– to sam Frasunkiewicz sprowadził do Włocławka Phila Greene’a IV, a już wcześniej prowadził go w Gdyni, więc z faktu, że ten potrafi prezentować grę typu „streetball fucking shit” powinien sobie zdawać sprawę. Ostatnio Greene przy Lee Moorze spisuje się nieco lepiej, ale gór wciąż nie przenosi. I jeszcze wyprowadza z równowagi trenera,
– to Frasunkiewicz odpowiada za sprowadzenie Josha „Trafię 15/74 za 3” Bosticia, czyli za największy wielbłąd, który uporczywie ciągnie Anwil w tym sezonie w dół,
– to konto Frasunkiewicza obciąża też w pewnym stopniu uboga polska rotację, która wisi na włosku zdrowia Kamila Łączyńskiego, gdyż…
– to Frasunkiewicz zdecydował się zacząć budować zespół do Luke’a Petraska, proponując mu największy kontrakt, choć rozpoczynanie budowy składu od graczy podkoszowych jest w obecnych czasach passe i bywa mocno ryzykowne (patrz: Legia i jej Geoffrey Groselle) – a mógł część z tych pieniędzy przeznaczyć na inne cele i np., z solidnym portfelem, stanąć do walki o takiego Jakuba Nizioła,
– to Frasunkiewicz po porażce w play-off z Legią wiosną 2022 narzekał, że „rywal skakał nam po głowach i przegraliśmy serię na wysokościach„, a w kolejnym sezonie zbudował zespół, któremu po głowie skacze – w obronie – aż 10 drużyn w PLK, a w ataku (tu akurat zgodnie z założeniami trenera o nieatakowaniu deski rywala) – aż 15
– to Frasunkiewicz odpowiada za to, że obok – całkiem przydatnego wczoraj w Ostrowie – Dawida Słupińskiego najczęściej pojawia się hasło „ale po co on poszedł do tego Włocławka?”,
– to w końcu ewidentnie Frasunkiewicz odpowiada też za to, że Marcinowi Woronieckiemu wczoraj drżał na konferencji prasowej w Ostrowie głos – bo trener posadził go przed dziennikarzami po meczu, w którym 22-latek w ciągu 12 minut zdołał oddać tylko jeden rzut i zestresowany zaczął przebąkiwać o wbijaniu gwoździ do swojej i tak już słabej sytuacji.
Samą obroną – jak zwykle w drużynach prowadzonych przez Frasunkiewicza świetną – Anwil do półfinału PLK może się w tym sezonie nie doturlać. Tymczasem po drugiej stronie boiska, szczególnie w trakcie kontuzji Kamila Łączyńskiego, całkiem często w grze włocławian może panować – nazywajmy rzeczy po imieniu! – Streetball Fucking Shit!
ZAJRZYJ NA KANAŁ SUPER BASKET TV NA YOUTUBE – DAJ SUBA!
1 komentarz
Słabiutkie to.