Strona główna » Trener mistrzów świata: Szaleństwo to też jest metoda!

Trener mistrzów świata: Szaleństwo to też jest metoda!

0 komentarzy
– Był taki moment, gdy spojrzałem na prowadzących 20:15 Serbów po jednym z ich spudłowanych rzutów. Odwróciłem się do naszej ławki i powiedziałem: oni puchną! – tak Michał Hlebowicki, trener reprezentacji Polski, wspomina końcówkę meczu, który dał nam mistrzostwo świata w koszykówce 3×3 U23.

Michał Tomasik: Pytanie banalne, żeby nie powiedzieć oczywiste, ale i tak – to czysta przyjemność zadać: jakie to uczucie być trenerem mistrzów świata w koszykówce?

Michał Hlebowicki: Fantastyczne, wciąż lekko unoszę się nad ziemią! Nie mogę tego porównać z żadnym doświadczeniem z kariery trenerskiej. W przeszłości zdobywałem wprawdzie różne tytuły mistrzowskie jako koszykarz, ale po pierwsze – od ostatnich, zdobytych na Cyprze i Łotwie, minęło już kilkanaście lat, a po drugie – tego typu sukces osiągnięty w roli trenera smakuje jednak zupełnie inaczej.

Lepiej?

Czuję się w tym momencie tak szczęśliwy, że nie jestem w stanie klasyfikować uczuć, porównywać ich z tymi z przeszłości. Właściwie to wszystko jeszcze do mnie do końca nie dotarło. Ej, zdobyliśmy mistrzostwo świata. To brzmi naprawdę nieźle, prawda?

Prawda! Nie takie najbardziej banalne były też okoliczności, w których sięgnęliście po złoto. Jeszcze 70 sekund przed końcem przegrywaliście w finale z Serbami pięcioma punktami. Nawet wówczas nie zwątpiłeś w sukces?

Nie, powiem więcej – chwilę wcześniej coś mnie tknęło i odzyskałem wiarę. Był taki moment, gdy spojrzałem na Serbów po jednym z ich spudłowanych rzutów. Prowadzili 20:15, a ja odwróciłem się do naszej ławki i powiedziałem: oni puchną!

Ale rywalom brakowało tylko jednego celnego rzutu…

Tak, lecz rozpoczęli mecz z tak ogromną energią, że w pewnym momencie siły musiały ich zacząć opuszczać. Koszykówka 3×3 to bardzo intensywny sport. Nie da się grać na 110 proc. przez cały czas. A oni rozpoczęli mecz na 120 proc. Grali świetnie, lecz w końcówce – szukając tego brakującego trafienia – nie pękli, jak sądzą niektórzy, psychicznie. Siedli fizycznie. W baku mieli już pusto, byli jak samochód jadący na oparach. To wówczas rzuciłem w kierunku ławki uwagę o tym, że możemy ich jeszcze dopaść. — Ale potrzebne nam to nasze szaleństwo – dodałem po chwili.

Wyrażane rzutami z dystansu? Mateusz Szlachetka słyszał tę uwagę?

Tumult był ogromny, do niego mogła nie dotrzeć. Ale to świetny i inteligentny zawodnik, kontrolował upływający czas, wiedział co robić. I znał naszą złotą zasadę: „jeśli jest naprawdę źle, włączamy szaleństwo”. W koszykówce 3×3 szaleństwo to też metoda, która się potrafi sprawdzać. Nasze zwycięstwo jest tego najlepszym potwierdzeniem. Napisaliśmy niesamowitą historię, a Mateusz w pełni zasłużenie odebrał nagrodę MVP.

Wasze wcześniejsze mecze też przyniosły wiele emocji.

Linia oddzielająca sukces od porażki w sporcie bywa cienka, ale w koszykówce 3×3 jest czasami wręcz trudna do uchwycenia. Jadąc do Bukaresztu wiedziałem, że jesteśmy świetnie przygotowani i gotowi do walki o medale. Tak naprawdę, jak pomyślę sobie o tym turnieju później, na chłodno – złoty medal nie będzie dla mnie wielkim zaskoczeniem, bo wiedziałem, że możemy pokonać każdego. Ale być przekonanym o własnej sile – to jedno. A drugie – potrafić tę świadomość w pełni wykorzystać. Jestem przeszczęśliwy, że nam się udało.

Koszykarskie sukcesy zacząłeś święcić niemal 30 lat temu właśnie od turnieju 3×3. Niezła klamra. Przypomnij – jak to było?

Wraz z kolegami z Polonii – Andrzejem Jankowskim, Michałem Kowalskim i Markiem Maliszewskim wygraliśmy w 1993 roku organizowany przez Reeboka turniej streetballa na warszawskim Placu Defilad. W nagrodę pojechaliśmy na turniej finałowy do Mediolanu. Naszym trenerem był Mirosław Noculak. Świetne wspomnienia. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu zostaliśmy przy koszykówce – Marek jest od lat cenionym sędzią międzynarodowym, sędziował turniej 3×3 podczas igrzysk w Tokio. Michał jest nie do zdarcia i wciąż gra w kosza w 2-ligowej Ochocie Warszawa. A ja wspomnianą klamrą spiąłem tamtą naszą mediolańską przygodę tą bukaresztańską. Świetna historia.

Ostatnie tygodnie są dla polskiej koszykówki niesłychanie udane. Można, po tych wszystkich latach mniejszych lub większych niepowodzeń, odnieść wręcz surrealistyczne wrażenie, że gdziekolwiek polskie koszykarki czy koszykarze nie pojadą – wracają z sukcesem. Polska koszykówka odradza się na dobre?

Bez dwóch zdań, to może i powinien być dla niej przełomowy moment. Przecież sukces drużyny 5×5 podczas EuroBasketu to było przecież coś nieprawdopodobnego. Był równie niespodziewany, co zasłużony. A przecież jeszcze dziewczyny zdobyły brązowe medale ME kobiet 3×3 – i w kategorii seniorek i U17. Te sukcesy nie biorą się znikąd. Są efektem ciężkiej pracy.

Długo zastanawialiśmy się kto ma uzupełnić Mateusza Szlachetkę i Adriana Boguckiego w zespole jadącym do Bukaresztu. Dokonaliśmy dobrych wyborów. Michał Lis spisywał się w zakończonym turnieju z meczu na mecz coraz lepiej.

W przyszłym roku mistrzostwa świata U23 w koszykówce 3×3 mają zostać rozegrane w Lublinie. Będzie pan trenerem drużyny, która stanie do obrony tytułu?

Mam taką nadzieję i wstępne zapewniania szefów związku, że będę mógł kontynuować swoją pracę. Oczywiście, w składzie drużynie dojdzie do zmian – Szlachetka i Bogucki nie będą już mogli grać w tej kategorii wiekowej. Ale mamy na oku godnych następców.

Czy twoim zdaniem ww. dwójka ma przed sobą przyszłość także w koszykówce 5×5?

Oczywiście. Przecież obaj w rozpoczętym sezonie mają być filarami drużyn występujących w PLK – z Gliwic i Gdyni. Ich, nasz sukces w mistrzostwach świata 3×3 jest też ogromną zasługą klubowych trenerów. Wszystkich czterech zawodników – a więc także szkoleniowców drużyn z Krakowa i Dąbrowy Górniczej.

Czasami od trenerów klubowych drużyn 5×5 można usłyszeć, że postępujący rozwój koszykówki 3×3 utrudnia im pracę z zawodnikami. Jakie jest twoje zdanie?

Nie zgadzam się. Jestem przekonany, że obie odmiany koszykówki mogą istnieć obok siebie i wzajemnie sobie pomagać. Koszykarze nie powinni zostać zmuszani do wybierania jednej z nich. Musimy wszyscy zrozumieć, że polska koszykówka jest jedna. Każdy sukces czyni bardziej prawdopodobnym kolejny. Musimy podtrzymywać efekt domina.

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet