Największym bohaterem tego meczu, jak i całego turnieju po stronie Bułgarów był Aleksander Gavalyugov. 20 punktów, 7 zbiórek i 11 asyst oraz wręcz dziecinna łatwość w mijaniu naszych zawodników. Naprawdę warto zapamiętać to nazwisko – to zawodnik z papierami na znaczącą karierę!
Fatalna druga kwarta w wykonaniu Polaków, przegrana aż 15:29, była momentem decydującym o końcowym wyniku. Bardzo źle wyglądała nasza obrona, brakowało w niej komunikacji. Nawet prosta zasłona w plecy wprowadzała w naszym zespole niesamowity chaos.
W ataku wcale lepiej nie było. Mało było pomysłu na grę w naszej ofensywie, w ogromnej mierze opierała się ona na indywidualnych zagraniach Tymoteusza Sternickiego
Bułgarzy wygrali zdecydowanie walkę o zbiórki, ładniej dzielili się piłką i częściej trafiali ważne rzuty. Rywale Polaków grali szybko i świetnie biegali do kontrataku. Tylko z tego elementu gry zdobyli aż 29 punktów.
W grze biało-czerwonych wrócił stary demony z początku turnieju, czyli skuteczność. 39 proc. z gry i 20 proc. z rzutów dystansowych – z takimi wynikami ciężko było myśleć o awansie do dywizji A. Do tego kiepska obrona i sporo indywidualności w ataku. Niestety, w najważniejszym meczu w turnieju Polacy zagrali najgorzej podczas całych mistrzostw.
Należy napisać to wprost: brak awansu do dywizji A tej ekipy to naprawdę ogromny zawód, szczególnie ze względu na posiadanie w składzie indywidualności z tego rocznika typu Sternicki, Joel Ćwik, czy Iwo Baganc. Na szersze podsumowanie przyjdzie jeszcze czas, ale końcowy wynik jest po prostu słaby. Zostajemy w dywizji B w tej kategorii wiekowej na kolejny rok.
Miejmy nadzieję, że w rozpoczynających się w piątek Mistrzostwach Europy U-16 dywizji A kadra prowadzona przez Marcina Klozińskiego spisze się lepiej.
