poniedziałek, 2 grudnia 2024
Strona główna » Czy LeBron James ma się w Paryżu kogo obawiać? Ćwierćfinały już we wtorek!

Czy LeBron James ma się w Paryżu kogo obawiać? Ćwierćfinały już we wtorek!

0 komentarzy
Przed rozpoczęciem turnieju olimpijskiego bukmacherzy za końcowy triumf Amerykanów płacili tylko 1,15. Przed wtorkowymi ćwierćfinałami nic się w tej kwestii nie zmieniło, a wśród ewentualnych rywali do złota wymienia się głównie Niemcy i Kanadę.

110:84 z Serbią, 103:86 z Sudanem Południowym i 104:83 z Portoryko – gra Amerykanów nie zawsze wyglądała w tych meczach idealnie, ale po słabych początkach szybko łapali oni właściwy rytm, a później zarówno talentem, jak i przede wszystkim głębią składu odjeżdżali grupowym rywalom.

Także ćwierćfinałowe spotkanie przeciwko Brazylii nie zapowiada się dla LeBrona Jamesa i jego kolegów, jako specjalnie trudne wyzwanie – reprezentant Ameryki Południowej podczas turnieju olimpijskiego przegrał z Francją i Niemcami, a awans z 3. pozycji zapewnił sobie wysokim zwycięstwem nad Japonią.

W poszukiwaniu ewentualnych kandydatów do sprawienia w Paryżu niespodzianki w oczy rzucają się dwie ekipy, obie niepokonane w swoich grupach w pierwszej fazie turnieju olimpijskiego.

Niemcy (kurs na zwycięstwo w turnieju 9,0)

Ubiegłoroczni mistrzowie świata także na francuskich parkietach pokazują się ze znakomitej strony. Zaimponowali zwłaszcza wygraną z gospodarzami 85:71, gdzie 14-punktowa przewaga nie oddawała do końca ich przewagi widocznej na boisku. Rewelacyjnie w tym meczu wyglądali Dennis Schroeder i Franz Wagner – obaj zdobyli po 26 punktów, ale zespół prowadzony przez Gordona Herberta ma również inne atuty, które w przypadku jednego meczu decydującego o wszystkim, może dać im szansę na powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu.

Zespół naszych zachodnich sąsiadów ma całkiem przyzwoitą formację podkoszową, a przede wszystkim wielu graczy – także wysokich, którzy potrafią trafiać z dystansu, na czele z niesamowitym w tym elemencie Andreasem Obstem. W półfinale ubiegłorocznych mistrzostw świata, w wygranym 113:111 meczu z Amerykanami, niemieccy koszykarze trafili 13 z 30 takich rzutów. Podobna skuteczność będzie koniecznością, jeżeli w ewentualnym finale miałoby dojść do powtórki wyniku z Manili.

W takich rozważaniach nie można jednak zapominać, że na igrzyska olimpijskie Amerykanie przywieźli tylko dwóch zawodników, którzy znaleźli się przed rokiem w ich składzie – to Anthony Edwards i Tyrese Haliburton, z czego ten drugi jest dalekim rezerwowym w rotacji Steve’a Kerra.

Kanada (kurs na zwycięstwo w turnieju 9,0)

Po zmaganiach grupowych bukmacherzy bardzo podobnie oceniają szansę Kanady – tej reprezentacji przed rokiem również udało się pokonać Amerykanów (127:118 w meczu o 3. miejsce), jednak zespół Jordiego Fernandeza – w przeciwieństwie do Niemców, wydaje się mieć luki, które w derbach Ameryki Północnej mogą zostać wykorzystane.

To przede wszystkim słabość formacji podkoszowej – Dwight Powell, Trey Lyles i Kelly Olynyk w meczach fazy grupowej bardziej przeszkadzali, niż pomagali swoim kolegom. A chociaż na obwodzie rozczarowywał Jamal Murray, to tam Shai Gilgeous-Alexander mógł liczyć na wsparcie RJ Barretta, Dillona Brooksa, Lu Dorta i Andrew Nembharda.

W ewentualnym finale przeciwko Amerykanom mogłoby się jednak okazać, ze Anthony Davis czy Joel Embiid okażą się przeszkodami nie do przejścia dla kanadyjskiej drużyny. A i do walki o złoto droga jeszcze daleka – w ćwierćfinale czekają przecież gospodarze imprezy ze straszącym nad obręczą duetem Victor WembanyamaRudy Gobert, a w półfinale Niemcy lub ewentualnie Grecy, ze znakomitym przecież Giannisem Antetokounmpo.

Inni kandydaci – wielcy liderzy, ale bez wsparcia

Szanse innych drużyn na detronizację Amerykanów należy ocenić wyraźnie niżej. Serbia z Nikolą Jokiciem i Grecja ze wspomnianym Antetokounmpo bardzo cierpią, gdy ich liderzy muszą odpocząć na ławce rezerwowych. W grupowym meczu z Amerykanami Serbowie zagrali na remis, gdy ich znakomity center przebywał na parkiecie, ale w niecałe 10 minut bez niego byli gorsi aż o 26 punktów!

Czy jest możliwe, by w ewentualnym półfinale Jokić zagrał przez pełne 40 minut? W tegorocznych playoff NBA w żadnym ze spotkań nie rozegrał mniej niż 36 minut, a zdarzyło się nawet, gdy tych minut było aż 47! Jednak trudno to porównywać to z warunkami koszykówki FIBA, gdy w NBA gra się 4×12, a do tego dodatkowe przerwy – trenerskie lub reklamowe, znacznie wydłużają czas trwania meczu i dają tym samym więcej szans na odpoczynek.

W jeszcze gorszej sytuacji wydają się być Francuzi, którzy cierpią na dokładnie odwrotny problem do Kanady – ich formacja podkoszowa jest nieporównywalnie lepsza od tej obwodowej. W nowoczesnej koszykówce bez wkładu graczy z pozycji 1-2 wygrywać się nie da, a brak jakości na tych pozycjach powoduje wielki bałagan taktyczny. Dokładnie taki, jak widzimy w reprezentacji Francji, gdzie trener Vincent Collet niezbyt chyba wie, co zrobić z Victorem Wembanyamą, który nie dość, że jest jego najlepszym podkoszowym, to też wydaje się momentami być najlepszym strzelcem dystansowym, a także podającym.

Niezależnie od problemów poszczególnych drużyn, wtorkowe ćwierćfinałowe spotkania zapowiadają się niezmiernie ciekawie.

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet