Sytuacja w grupie F rozgrywek nie jest dla wrocławian wymarzona, delikatnie mówiąc. Porażki z węgierskim Falco i litewskim Rytas sprawiają, że brązowy medalista poprzedniego sezonu PLK jako jedyny w stawce pozostaje bez zwycięstwa. Najbliższy rywal Śląska wygrał dotąd jeden z dwóch meczów, pokonując mistrza Litwy. Jeśli we Wrocławiu – czy to w klubie, czy wśród kibiców, ktoś jeszcze zajęcie trzeciego miejsca w grupie i awans do baraży uważa za misję wykonalną, musi mieć świadomość, że wygranie obu meczów z ćwierćfinalistą poprzedniego sezonu Serie A będzie warunkiem niemal koniecznym, by ją wykonać.
Lepsi w Europie niż we Włoszech
Pallancanestro Reggiana, lub też Unahotels Reggio Emilia – posługując się oficjalną nazwą, to ostatni z trzech grupowych przeciwników podopiecznych trenera Rajkovicia, z którym jeszcze nie grali. Nie jest to klub kojarzony z sukcesami we Włoszech. Owszem, w sezonach 2014/15 i 2015/16, krótko po kilkuletniej banicji na drugim poziomie rozgrywkowym, Reggiana wywalczyła dwa wicemistrzostwa Włoch, przegrywając finały z drużynami z Sassari i Mediolanu. W ciągu ostatnich ośmiu sezonów jednak ćwierćfinał Serie A był jednak dla tego klubu zaporą nie do przejścia. Na dodatek tylko w trzech z tych ośmiu sezonów udawało mu się do niego awansować.
Mimo przeciętnych wyników na krajowym podwórku, zespół całkiem regularnie reprezentuje Włochy w europejskich pucharach na różnych szczeblach. Co więcej – z niezłymi wynikami! Jeszcze przed pierwszym ze wspomnianych finałów ligi włoskiej, w sezonie 2013/14 Reggiana wygrała rozgrywki FIBA EuroChallenge, które przed powołaniem do życia Ligi Mistrzów, były trzecimi najważniejszymi w Europie. W finałowym meczu turnieju Final Four rozgrywanego w Bolonii, Włosi – z młodym Ojarsem Silinsem w pierwszej piątce! – pokonali wówczas rosyjski Triumph Lyubertsy, czyli wcześniejsze wcielenie Zenita.
Po tym sukcesie i dwóch wicemistrzostwach kraju, drużyna z Reggio Emilia grała w EuroCup, dochodząc w 2018 do półfinału. Po kolejnych kilku słabszych sezonach bez awansu do playoff ligi włoskiej, klub musiał zadowolić się rozgrywkami fibowskimi. W sezonie 2021/22 zawodnicy Reggiany przegrali finał FIBA Europe Cup z tureckim Bahcesehirem, w ćwierćfinale eliminując Legię Warszawa (w dwumeczu +5 i +3). Sezon później zagrali bez powodzenia w rundzie grupowej Ligi Mistrzów, do której w obecnym sezonie wrócili po roku przerwy.
Oprócz bilansu 1-1 w rozgrywkach pucharowych, Reggiana aktualnie legitymuje się solidnym 3-2 w lidze włoskiej, gdzie trzymeczową serię zwycięstw w sobotę przerwała im drużyna Brescii.
Trzech obwodowych Amerykanów i talent z Senegalu
Podobnie jak w przypadku kilku innych zespołów szerokopojętego środka tabeli ligi włoskiej (choćby Dinamo Sassari – przeciwnika Anwilu w pucharze o szczebel niższym), Reggiana nie dysponuje przesadnie szerokim składem, a przynajmniej nie dorównuje w tej kwestii zespołom Euroligi, czy czołówki EuroCup.
O sile ofensywnej stanowi – cóż za niespodzianka! – tercet Amerykanów z pozycji 1 i 2. Są to: rozgrywający Cassius Winston (PG, 185/27), rzucający Jaylen Barford (G, 191/28) i najczęściej łączący te pozycje weteran Jamar Smith (G, 191/37). Winstona i Barforda można śmiało nazwać największymi gwiazdami Reggio Emilia.
Rozgrywający na początku kariery posmakował NBA – w latach 2020-2022 zagrał 22 mecze dla Wizards (z rekordem 8 pkt.), potem był znaczącym zawodnikiem euroligowego Bayernu i w zeszłym sezonie tureckiego Tofasu na poziomie Ligi Mistrzów. Barford w NBA nigdy nie zagrał, a ostatnie 3 sezony był jedną z gwiazd ligi VTB (w Lokomotivie, a przed banicją rosyjskiej koszykówki w Astanie).
Starszy od nich Smith ma nawet lepsze CV – pamięta Euroligę w Bambergu i Maladze, zagrał blisko dwie setki meczów w Europie na poziomie od BCL wzwyż, a do włoskiego rywala Śląska trafił z Bahcesehiru, bezpośrednio po sezonie 2021/22, w którym turecki klub pokonał Reggianę w finale FIBA Europe Cup. Amerykański obwodowy został ogłoszony wtedy MVP finałów rozgrywek. Sezon wcześniej w barwach UNICSu Smith był MVP bardziej prestiżowego EuroCup, a 7 lat temu wygrał drugie najważniejsze rozgrywki europejskie razem z Adamem Waczyńskim, w barwach zespołu z Malagi.
Czwartym graczem z USA w zespole jest podkoszowy Kwan Cheatham (F/C, 206/29). Na tle kolegów z obwodu, jego dokonania tak w tym sezonie, jak i w karierze, nie wyglądają imponująco. Cheatham do Reggiany trafił po niezłym sezonie w hiszpańskiej Granadzie, grał już też wcześniej we Włoszech, Izraelu czy Francji, ale nigdy na tym poziomie w rozgrywkach europejskich.
Poza Amerykanami, ważnym ogniwem zespołu jest center, utalentowany nastolatek (20 lat skończy w lutym) z Senegalu Mouhamed Faye (C, 206/19) – to jego drugi seniorski sezon w karierze i drugi w Reggio Emilia. Jego zmiennikiem jest Francuz Stephane Gombauld (F/C, 205/27) – były młodzieżowy reprezentant Francji, który do Włoch przeniósł się po poprzednim sezonem spędzonym w Dinamo Sassari. W klubie z Sardynii odgrywał jednak większą rolę niż w obecnym sezonie.
Reggio Emilia nie jest pierwszym i ostatnim klubem, o którym napiszemy, że jego lokalni gracze odgrywają raczej drugoplanowe role. Najbardziej rozpoznawalnym włoskim graczem Reggiany jest doświadczony Michele Vitali (G/F, 196/33) – były gracz m.in. klubów z Wenecji i Andory (w obu na poziomie EuroCup) czy Sassari i Bambergu (Liga Mistrzów), a także reprezentant Włoch. Raczej drugiego rzutu, choć załapał się na turniej olimpijski w Tokio. Na minuty porównywalne z obcokrajowcami i Vitalim może liczyć jeszcze tylko Sasha Grant (SF, 198/22). Młodzieżowy reprezentant Włoch z angielsko-jamajskimi korzeniami dorastał w juniorskich strukturach Bayernu, gdzie udało mu się zagrać nawet kilkanaście meczów w Eurolidze, a po kilku wypożyczeniach (Verona, Bayreuth), zakotwiczył w Reggio Emilia, gdzie zaczął właśnie drugi sezon.
Trenerem zespołu jest doświadczony Grek Dimitris Priftis, który na szersze wody wypłynął w Arisie Saloniki, był też przez kilka lat asystentem w greckiej kadrze. W latach 2017-2021 trenował zespół z Kazania, którego liderem był nie kto inny jak Jamar Smith, a następnie poprowadził Panathinaikos w nieudanym sezonie Euroligi. Do Reggiany Grek trafił latem 2023, po sezonie w tureckim Tofasie.
Statystycznym okiem
Poprzedni podtytuł o trzech Amerykanach i nastolatku z Afryki nie jest przypadkowy – tych czterech zawodników w meczach ligi włoskiej zdobywa ok. 55 z 80 punktów drużyny – Winston, Barford i Smith po ok. 14 na mecz, Faye ponad 11, dokładając do tego 8 zbiórek i aż 2 bloki. Gracz z Senegalu jest czwartym najlepszym zbierającym i czwartym blokującym Serie A. W dwóch dotychczasowych meczach BCL statystki graczy były dość podobne, z jedną różnicą – tu gorzej w sezon wszedł Barford (tylko 7 pkt. na mecz i 6/19 z gry).
Warta odnotowania jest obrona zespołu Priftisa. Obok bloków młodego Senegalczyka, Smith, Gombauld i Barford zanotowali po 3 przechwyty w dwóch meczach BCL, natomiast w Serie A, w pierwszych pięciu meczach Smith ma średnią 1.8, a Vitali 1.6 przechwytu na mecz.
Obrona to tożsamość zespołu Reggiany. Zaawansowane statystki wskazują na to, że to piąta defensywa zarówno BCL, jak i Serie A. Na lokalnym podwórku pozwalają rywalom na zaledwie 42 proc. z gry (ale ponad 9 celnych trójek na mecz) i wymuszają stratę w co szóstym posiadaniu przeciwników.
Nieszczególnie dobra informacja dla Śląska: można odnieść wrażenie, że drużyny bez poukładanej gry i pewnych siebie playmakerów mają z Reggianą szczególnie mocno pod górkę…
Nie czarujmy się, mecze w europejskich pucharach z wymagającymi rywalami w ostatnich sezonach, a już w szczególności w obecnym, pokazały polskim klubom z aspiracjami jak daleko im do Europy – nawet jeśli nie zawsze były jednostronnymi widowiskami. Miejmy nadzieję, że we wtorek doczekamy się lekko niespodziewanego przełomu!
Transmisję z wtorkowego meczu będziemy mogli obejrzeć na kanale Polsat Sport 1. Początek o godz. 20.
9 komentarzy
Teraz!
Haha, ile razy można pisać to samo?
no dobra to nigdy
Bzdura. Wygrane ne Wegrzech czy u siebie z Wilnem, sa mozliwe. Ten mecz nie decyduje. Wazne aby trener zrozumial jak poukladac klocki.
Dobry człowieku. Cytując Ciebie: wygrane są możliwe.
Może i są ale nie o to biega. Zobacz jak WKS grał pod koniec lat 90 tych czy Trefl na początku nowego milenium. Wówczas coś reprezentowaliśmy. Teraz to czwarta liga może trzecia.
Wystąpił błąd logiczny w stwierdzeniu „…aby trener zrozumiał jak poukładać klocki.”
WKS poinformował na godzinę przed meczem, że gruby nie zagra, bo ma srakę (grypa żołądkowa). No to będzie baaardzo ciężko.
Niestety „Białogłowy” dochodzi do siebie po lewatywie i dzisiaj nie zagra. Przykro to stwierdzić ale szanse z małych właśnie spadły do żadnych.
No, wstyd. Znowu nie dali rady rzucić w ludowej nawet 70 pkt. Może ktoś mi wytłumaczy, dlaczego nasz wuefista wprowadza na kluczową 4 kwartę nie rzucających Boguckiego, Kulikowskiego, Blackshera? W efekcie Śląsk w 7 minut rzuca tylko 8 pkt. Włosi odjeżdżają. Zaskoczony trener wprowadza znów na parkiet strzelców (Nunez, Penava, Gołębiowski) ale są wybici z rytmu i nie są w stanie odrobić 8 pkt straty w 2 minuty. Pomimo, że Włosi w żadnym momencie meczu nie przekroczyli 40% skuteczności. Jesteśmy ciency jak dupa węża…