Tauron GTK Gliwice – Polski Cukier Start Lublin 110:105
Boris Balibrea w podobny sposób jak w czwartek Wojciech Kamiński przegrał wygrany mecz wiosną w ćwierćfinale playoff z Treflem – w końcówce, zamiast faulować przy trzypunktowej przewadze i posłać rywali na linię rzutów wolnych, postanowił bronić. Trener Startu popełnił ten sam błąd. Taktyczny babol.
Mam jeszcze jeden kamyczek do ogródka trenera „Kamyka” – podczas konferencji prasowej narzekał, że jego zespół nie wygrał w Gliwicach, bo trafił tylko 16 proc. rzutów za 3. Przecież ta argumentacja nie trzyma kupy – Start w regulaminowym czasie gry zdobył 99 punktów! Jasne, ta drużyna trafia w tym sezonie tylko 31 proc. trójek, mogłaby więcej, ale pod względem ofensywnym w zaawansowanych statystykach ma i tak trzeci najlepszy atak w lidze – zaraz za Treflem i Anwilem. Zdobywa 120.3 punktu na 100 posiadań piłki.
To nie atak jest problemem Startu, nie zatrzymują go ani spudłowane rzuty z dystansu, ani nawet kontuzja CJ Williamsa. Gigantycznym kłopotem jest natomiast zdecydowanie najgorsza obrona w PLK. Drużyna z Lublina traci 126.6 punktu na 100 posiadań. Momentami jak patrzę na ten zespół po bronionej stronie boiska mam wrażenie, że – jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało – brakuje mu przede wszystkim jednego: pełnego zaangażowania wszystkich koszykarzy w grę w defensywie.
W następnej kolejce do Lublina przyjedzie Arka, która przecież ma drugą najgorszą obronę w PLK. Jak obie drużyny się nie ogarną, padnie wynik rodem z NBA, w okolicach 130:125.
Oglądając GTK zastanawiam się nad jednym – jak wyglądałby Śląsk Wrocław z Mario Ihringiem w roli rozgrywającego. 19 asyst w jednym meczu przypadkowy koszykarz nie ma szans dać.
Górnik Zamek Książ Wałbrzych – Zastal Zielona Góra 62:56
Cóż to była koszykarska męka! Miałem wrażenie, że pierwsza kwarta połączyła się z drugą – przecież wynik 28:25 w przerwie to sugerował – a później zamiast trzech kolejnych rozegrano przez pomyłkę jedynie dwie. Zapomnijmy o tym meczu jak najszybciej, podejrzewam, że nawet trener Andrzej Adamek mimo zwycięstwa nie był szczególnie zadowolony z gry swojego zespołu.
Nie zazdroszczę Zastalowi obecnego położenia, ale też – nie kupuję pomysłu ze sprowadzeniem do drużyny nagle w roli strażaka kilkanaście lat później Waltera Hodge’a. Być może pod względem marketingowym ten ruch się obroni, ale sportowo mam ogromne wątpliwości. Nie tylko ze względu na zaawansowany wiek gracza. Także biorąc pod uwagę ograniczony czas obowiązywania jego umowy, która ma wygasnąć po 11 meczach. Dziwna historia.
Jeszcze dziwniejsza, a dla mnie kompletnie niezrozumiała ma miejsce, gdy mówmy o obecnym trenerze Zastalu. W piątek po meczu Virginijus Sirvydis mówił wyraźnie, że nie widzi dla Hodge’a miejsca w swoim zespole, a dzień później i tak szefowie klubu ogłosili podpisanie kontraktu z Portorykańczykiem. Jednocześnie chyba zapomnieli ogłosić dymisję szkoleniowca. Albo on zapomniał jej złożyć.
Sam kiedyś znalazłem się z podobnej sytuacji. Wywalczyłem z zespołem w roli pierwszego trenera awans z II ligi do pierwszej, po czym zarząd klubu poinformował mnie, że bez konsultacji ze mną wybrał nowego asystenta. Nie mogłem się na to zgodzić, więc złożyłem dymisję. Proste. Jeśli litewski trener Zastalu poprowadzi w czwartek zespół z Hodge’em w składzie w meczu przeciwko GTK, trudno będzie go traktować szczególnie poważnie.
Dla szefów Zastalu mam propozycję – niech sam Walter Hodge zostanie grającym trenerem!
Śląsk Wrocław – King Szczecin 66:67
Niby mecz na szczycie, ale sportowo fajny tylko dla koneserów. „Damski” wynik czwartej kwarty 9:18 doskonale podkreślił fakt, że obie drużyny są wciąż w dołku. Nieprzypadkowo w Lidze Mistrzów przegrywają mecz za meczem.
Wciąż nie kupuję pomysłu Miodraga Rajkovicia na funkcjonowanie Śląska. Nie jestem pewien, czy widziałem to już na boisku, czy tylko zdążyłem sobie taką sytuację zwizualizować – ale mam wrażenie, że Śląsk w swoim eksperymencie „skoro mamy trzech combo-guardów, to niepotrzebny nam rozgrywający” zmierza do tego, że zaraz pośle na boisko w jednym momencie Ponitkę, Senglina i Whiteheada, a piłkę w rękach będzie miał Gołębiowski.
King gra póki co jak Andy Mazurczak – przeciętnie. Niby we Wrocławiu wygrał, ale nie miałem pewności, że w piątek dwa punkty zdobył, mimo wszystkich niedoskonałości w grze Śląska, zespół lepszy. Jeśli Chad Brown faktycznie podpisał przed sezonem w Szczecinie kontrakt o wartości 130 tys. dol. to mogę tylko pogratulować jego agentowi – póki co ten zawodnik wygląda na mocno zagubionego.
Słynny już gest Aleksandra Dziewy w kierunku kibiców Śląska? Powiem szczerze – mocno się nim zdziwiłem. Na miejscu Olka bym czegoś takiego nie zrobił. Prędzej po takim trafieniu w tego typu sytuacji szeroko bym się uśmiechnął i ewentualnie kibicom ukłonił.
Będąc koszykarzem na poziomie reprezentacji Polski warto zachowywać klasę, także w stosunku do kibiców. Nawet, jeśli oni uprzykrzają ci życie. Taka praca, taka już dola sportowca. Dziewie w piątek tej klasy zabrakło. Ewidentnie zapomniał, że w sporcie, jak w każdym biznesie, nie warto palić za sobą mostów. Mam nadzieję, ze Olek będzie grał jeszcze co najmniej 5 lat na naprawdę wysokim poziomie. Nie zdziwiłbym się, gdyby w tym czasie ponownie znalazł się w orbicie zainteresowań Śląska. Jeśli tak się stanie, będzie miał problem, będący efektem piątkowego wieczoru w Hali Stulecia. Zupełnie niepotrzebnie.
Arriva Polski Cukier Toruń – Energa Icon Sea Czarni Słupsk 78:96
Cieszę się szczęściem Mantasa Cesnauskisa, które rysowało się na jego obliczu w trakcie pomeczowej konferencji prasowej, ale przestrzegałbym kibiców ze Słupska przed hurraoptymizmem. Fajnie, Czarni wygrali w Toruniu bardzo wyraźnie, zagrali z zębem, ale – Twarde Pierniki pod względem sumy talentu są po prostu zespołem z innej, niższej półki.
Z oceną postępu w grze Czarnych – którego nie sposób wykluczyć! – trzeba się wstrzymać przynajmniej do ich kolejnego meczu z Legią Warszawa.
Cieszy, że kilka trójek dla ekipy z Torunia trafił w końcu Dominik Wilczek, dobrze że Wojtek Tomaszewski w jednym meczu zdobył tyle punktów co w trzech poprzednich – choć szkoda, że wciąż tylko 6. Ten zespół wciąż ma problem z polską rotacją, ale może będzie się on stawał z meczu na mecz coraz mniej rażący?
Trefl Sopot – Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski 96:81
Nie dziwiłem się trenerowi Tabakowi, że nie posłał w tym meczu na parkiet Geoffreya Groselle’a – nie było takiej potrzeby. Przewaga mistrzów Polski w strefie podkoszowej i tak była ogromna.
Jarosław Zyskowski jest już na tym etapie swojej kariery, że zasługuje w polskiej lidze na to, by nazywać go profesorem. Wiecie kiedy taki moment w karierze koszykarza następuje? Gdy rywale dokładnie wiedzą co przeciwnik może i jest w stanie zrobić, a on i tak to robi za każdym razem, gdy tylko wychodzi na parkiet. Wypisz-wymaluj Zyskowski junior jesienią 2024 roku. Punkty, asysty, zbiórki i brak zbędnych ruchów na boisku. Oglądam go w akcji z prawdziwą przyjemnością, podobnie duże wrażenie na początku sezonu robi na mnie z polskich zawodników jedynie Michał Michalak. Obaj są świetni i nic dziwnego, że ich drużyny również wyglądając póki co w PLK najlepiej.
Marcus Weathers – warto zwracać coraz większą uwagę na tego gościa! Silny na tur, biega, skacze i trafia – w dwóch ostatnich meczach Eurocup i PLK zdobył dla Trefla aż 45 punktów. Może i transfer Treya McGowensa Trefl przestrzelił, ale ten Weathersa trafił!
W Stali jeszcze raz chcę pochwalić duet Paxson Wojcik – Max Egner. Ten pierwszy wprowadza dużo amerykańskiego luzu i pozytywnej zaciętości do gry ekipy z Ostrowa, a Egner twardo bijący się w sobotnim wieczór przez 33 minuty w masce chroniącej złamany nos też zrobił na mnie duże wrażenie, Ma problemy rzutowe, których można było się spodziewać, ale chęci do koszykarskiej bitwy nikt mu nie odmówi. Jego postawa zrobiła na mnie jeszcze lepsze wrażenie, niż całkiem niezłe przecież jak na debiutanta statystyki – 9 punktów i 6 zbiórek.
Anwil Włocławek – PGE Spójnia Stargard 72:64
Bez kontuzjowanego Luke’a Nelsona Anwil miałby problem, szczególnie że niespecjalnie wypadł jego zmiennik Kamil Łączyński, ale w jego składzie jest wspomniany już wcześniej Michalak. Gdy trzeba, przychodzi do gry i bierze odpowiedzialność na siebie. Nie tylko za zdobywanie punktów, także za organizację gry.
Gdybym był trenerem Ernakiem, po meczu ze Spójnią bardziej cieszyłbym się ze zwycięstwa nad naprawdę silnym i niewygodnym rywalem mimo braku podstawowego rozgrywającego niż niebezpieczeństwem, że Nelson może wypaść z gry na kilka tygodni. Nie chodzi tu już tylko o Michalaka – niebawem czeka nas przerwa na mecze reprezentacji, ona w razie czego też pomoże przetrwać Anwilowi. Poza tym – jego skład jest naprawdę imponująco szeroki, a przecież właśnie stał się jeszcze szerszy. Ronald Jackson jr w meczu ze Spójnią zagrał tylko siedem minut i póki co trudno było zauważyć jego wpływ na grę zespołu, ale dajmy mu chwilę na wkomponowanie się w taktykę Ernaka. O lidera z Włocławka się nie martwię. Ale wciąż mam nadzieję w szóstej kolejce w Sopocie zobaczyć starcie Tarik Phillip – Nelson!
Fakt, że trener Urlep w niedzielę nie zdecydował się puścić do gry Kacpra Borowskiego nie dziwi – to byłoby nie w stylu Słoweńca. Jestem bardzo ciekaw jak „Boro” odnajdzie się w rotacji Spójni, bo przecież tercet Wesley Gordon – Aleksandar Langović – Jayden Martinez prezentuje się ciekawie.
Legia Warszawa – Dziki Warszawa 73:66
Ostatecznie o wygranej Legii zadecydowały punkty zdobywane przez Kamerona McGusty’ego, ale warto zauważyć, że Shawn Jones też wygląda z meczu na mecz coraz lepiej. Nie zmienia to faktu, że Legia wygrała derby w dużej mierze dzięki indolencji strzeleckiej Dzików. Stawiam, że wielu meczów ze skutecznością 2/14 z gry duet Denzel Andersson – Janari Joesaar w tym sezonie nie zaliczy.
To nie ujmuje to jednak niczego Legii. Ten zespół wciąż ma rezerwy, lecz jego trzy kolejne zwycięstwa ligowe po inauguracyjnej wpadce z MKS są faktem. Nawet jeśli styl gry w żadnym z nich nie zrobił oszałamiającego wrażenia.
Zastanawia mnie jedno – czyżby Andrzej Pluta jr „majstrował” coś z techniką swojego rzutu? Może i próba nie jest jakaś ogromna, bo mówimy tu o 19 oddanych, ale skuteczność 57 procent z linii rzutów wolnych dla takiego strzelca to trochę wstyd. Ojciec Andrzeja podczas swojej kariery miewał sezony, gdy był bliższy 97 procent, a i obecny gracz Legii jeszcze w poprzednim sezonie miał ponad 80. To też przykład rezerw do uwolnienia w grze ekipy z Warszawy.
O Dziki mimo porażki w dłuższej perspektywie się nie martwię. Ten zespół dzięki swojemu systemowi i kontynuacji powinien za chwilę wrócić do wygrywania.
MKS Dąbrowa Górnicza – AMW Arka Gdynia 100:93
Przede wszystkim mam nadzieję, że uraz Jakuba Szumerta nie okaże się groźny, bo wyglądał nieciekawie.
Defensywa Arki w Dąbrowie Górniczej po raz kolejny się jednak kompletnie rozsypała. Zupełnie jej nie rozumiem. Wyglądała tak, jakby jej założeniem były podwojenia przy akcjach pick and roll na graczach kozłujących i zostawianie w ten sposób więcej wolnego miejsca tym, którzy stawiali zasłony. Woda na młyn drużyny trenera Balibrei, która przecież opiera siłę swojego ataku na rzutach za 3.
Nie jest to skomplikowana koszykówka – MKS gra w stylu „trener się nie denerwuje nawet po szalonych rzutach graczy, w związku z czym oni nie boją się rzucać”. W niedzielę Arkę pogrążyło sześć trójek Marcina Piechowicza, cztery dołożył nieco lepiej spisujący się tego dnia Raymond Cowels, a całą grę zespołu napędzał Souley Boum. Jeszcze przed sezonem przyznawałem, że nie jest to gracz z mojej bajki, trochę rodem ze streetballa, ale muszę przyznać, że szybkość i umiejętności indywidualne ma niemałe. Do zespołu i taktyki trenera Balibrei pasuje idealnie.
W Arce Łukasz Kolenda wciąż wydaje się zastanawiająco osamotniony. Stefan Djordjević też niby robi swoje, ale zawodzą Polacy. Jakub Garbacz, Grzegorz Kamiński czy Daniel Szymkiewicz to doświadczeni koszykarze, a póki co żaden z nich nie trafia rzutów z gry choćby ze skutecznością 35 procent. O statystykach indywidualnych tego ostatniego nawet nie będę wspominał.
Jedno zwycięstwo ze słabo spisującym się ostatnio Kingiem niczego w ocenie początku sezonu w wykonaniu Arki nie zmienia – ten zespół wygląda słabo. Przed sezonem wiele osób widziało z nim kandydata do Top6 PLK. Póki co nie widać tu drużyny, która mogłaby pojawić się w czołowej ósemce.
8 komentarzy
W sprawie Dziewy, proszę zobaczyć jak zachował się Lewy po strzeleniu gola Bayerowi. To była klasa.
haha, klasa kolesia co kupił magistra. Kłamstwo, nieprawda, głupcze nie pamiętasz już jak wasz idol uciszał was, i to tym samym gestem po strzeleniu gola amatorom, kelnerom z San Marino i to na tzw. narodowym?
Tylko kibice z Monachium nie zachowywali się jak kmioty przez cały mecz….
Dodam, że Dziewa już słownie się umówił na kontrakt ale w ostatniej chwili sie wypiął, a gwizdanie na zawodnika rzucającego wolne jest czymś spotykanym na każdym meczu koszykówki jakbyś nie zauważył.
a nazywanie go zdrajca bo wybral inny klub jest normalne w jakim uniwersum ?
gra gdzie chce w bydłu z trybun nic do tego
Ba, nawet z szacunku barwy mieli biało – czerwone…
Hejt z piłki nożnej przenosi się na portal koszykarski. To jakiś nowy wirus?
to ty chyba nie znasz bydla z wloclawka czy ostrego rowa itd