Gdy ocenia się mecze przedsezonowe w NBA trzeba pamiętać o jednym – ich wyniki naprawdę niewiele znaczą. Przed sezonem 2020/21 Milwaukee Bucks i Phoenix Suns nie wygrali żadnego ze sparingów. ŻADNEGO.
Kilka miesięcy później rywalizowali w wielkim finale NBA.
Sochanowi i jego Spurs w tym sezonie występ w żadnym finale nie grozi. Postać Victora Wambanyamy będzie się unosiła nad poczynaniami Ostróg w tym sezonie. Będą jedną z najsłabszych drużyn NBA – koniec, kropka. To już wiemy.
A czego dowiedzieliśmy się o roli, którą w drużynie może odgrywać Jeremy Sochan?
1. Będzie grał w pierwszej piątce
To najświeższa informacja i najbardziej pozytywna. Gregg Popovich pytany po jedynym póki co zwycięstwie Spurs (111:104 z Utah Jazz) o to, czy ujrzeliśmy w nim piątkę, która rozpocznie sezon zasadniczy był naprawdę bliski, by po potwierdzić.
Wielu trenerów powtarza jak mantrę, że ważniejsze jest to, którzy zawodnicy kończą mecz, a nie to którzy go rozpoczynają. To jednak tylko część prawdy. Nie ma w NBA zawodnika, który nie chciałby rozpoczynać meczu w pierwszej piątce.
Dla debiutantów wybranych w czołowej 10 draftu to szczególnie istotne, by nie rozpoczynać kariery na ławce. Wiele wskazuje na to, że Sochanowi ta sztuka się uda.
2. Rywale będą go nakłaniać do rzucania, nieustannie
Polak dostaje piłkę za linią rzutów za 3 punkty? Jego obrońca od razu wykonuje krok w tył. Albo i dwa. Zabijając spacing akcji Spurs. Do tego obrazka musimy przywyknąć.
Polak wchodzi do NBA z opinią utalentowanego gracza, ale takiego, który nie potrafi rzucać. Rywale będą to wykorzystywać i zmuszać go do podejmowania prób zdobywania punktów z dystansu.
Po pierwszych czterech meczach Sochana z 13 rzutów za 3 trafił jedynie dwa (15,3 proc.). W ostatnich dwóch miał 0/7. Z 22 jego rzutów z gry – do celu trafiło tylko 6 (27,3 proc.). Słabo? Bardzo. Ale nie jest to na pewno problem, którego szefowie Spurs, wybierając Polaka z dziewiątym numerem draftu – najwyższym od ćwierć wieku! – się nie spodziewali.
3. Zostanie najlepszym obrońcą Spurs. Od razu bądź za chwilę
Nieprzypadkowo Spurs najlepiej wyglądali w ostatnim sparingu, pokonując 111:104 Utah Jazz. To wtedy obok siebie najwięcej czasu spędził duet Jakob Poeltl – Sochan. Austriacki środkowy może być obecnie nawet jednym z 10 najlepszych obrońców NBA. Bez niego na boisku w minionym sezonie Spurs mieli 22. najlepszą obronę w lidze. W każdych 100 akcjach średnio tracili 113,5 punktu. Z Poeltlem na boisku – ten wskaźnik malał do 106,5. To poziom najlepszych defensyw NBA.
W duecie z Sochanem Poeltl może wynieść defensywę Spurs na naprawdę solidny poziom – w trakcie preseason Spurs, rzadko grając w podstawowym składzie, są notowani na 18. miejscu najlepszych defensyw z wynikiem 105,6 punktu na 100 posiadań. Ale nie jest tajemnicą, że Austriak niebawem może się pożegnać się z San Antonio. Po tym sezonie wygaśnie mu kontrakt, który w tych rozgrywkach gwarantuje mu 9,4 mln dol.
Poeltl będzie oczekiwał znaczącej podwyżki. Spurs mogą być niechętni, by mu ją dać. Powód? Austriak jest świetnym defensorem, ale w ataku graczem dość… ułomnym. Bardziej niż Sochan. Spurs mając do wyboru dwóch graczy o takiej charakterystyce – będą raczej skłonni postawić na młodszego, tańszego i bardziej obiecującego.
Najdalej w okolicach lutego Sochan może być już bezdyskusyjnie najlepszym defensorem Spurs, a Poeltl łatać dziury w obronie innego zespołu.
4. Okaże się ulubieńcem kolegów z zespołu i Popovicha też
– Jeremy nie boi się rzucać – ani na treningach, ani podczas meczów. Skoro on wierzy, że będzie trafiał, my też wierzymy – mówi o największym problemie w grze Polaka Tre Jones, który będzie podstawowym rozgrywającym Spurs.
Wiara w postępy Polaka i dość powszechna sympatia okazywana przez jego kolegów jest istotna. Nie zapominajmy o tym, że NBA to też biznes, w którym 450 najlepszych koszykarzy świata walczy o przyszłość swoją i swoich rodzin.
Polak w czterech sparingach potwierdził, że nawet nie notując imponujących statystyk, może okazać się bardzo cennym graczem już na starcie kariery. Być w odpowiednim miejscu w obronie, wykonać dodatkowe podanie, rzucić się po bezpańską piłkę, zaatakować rywala wtedy, gdy ten się tego nie spodziewa, wyrwać mu piłkę z rąk. To wszystko jest gra Sochana,.
Jeśli jest w NBA trener, który potrafi docenić zawodnika za rzeczy, które nie zawsze mają odzwierciedlenie w statystykach, to jest to Gregg Popovich.
Sochan jest stworzony do gry NASTY!