Cóż za znakomity początek pracy Aleksandara Joncevskiego we Wrocławiu! Macedończyk najpierw poprowadził pogrążoną w kryzysie drużynę Śląska do pewnej wygranej z Czarnymi w Słupsku, a kilka dni później wygrał z naprawdę silnym rywalem w Lidze Mistrzów FIBA.
– Do drużyny dołączyłem mniej niż 10 dni temu. Staramy się przywrócić jej energię, a nade wszystko poprawić atmosferę. Szkoda, że nie udało nam się dzisiaj odrobić strat i nie będziemy dalej walczyć w tych rozgrywkach. Rywalom gratuluję awansu do kolejnej fazy, a my na pewno silniejsi wracamy do walki w polskiej lidze – mówił trener WKS po zwycięstwie w Szombathely.
Warte podkreślenia są po tym meczu przede wszystkim dwie kwestie:
– wrocławianie grali w środę bez swoich dwóch podstawowych koszykarzy – urazy leczą jeszcze DJ Cooper oraz Angel Nunez
– zwycięstwo brązowych medalistów mistrzostw Polski nad naprawdę silnym zespołem mistrza Węgier było w pełni zasłużone i nie mniej przekonujące niż końcowy wynik
Pierwszą kwartę wygrali jeszcze 19:17 gospodarze, lecz w drugiej części drugiej Śląsk zaliczył run 15:2 i na przerwę schodził prowadząc 40:31. Ponieważ w pierwszej rundzie rozgrywek Falco wygrało w Hali Stulecia także różnicą dziewięciu punktów, rachunki zostały właściwie wyrównane.
Gdyby w drugiej połowie wrocławianie zdołali swoją przewagę powiększyć choćby o jeden, jedyny dodatkowy punktu – przedłużyliby swoje szanse awansu do fazy playin aż do kończącego rozgrywki fazy grupowej meczu z Rytas Wilno we Wrocławiu. Po kilku minutach gry w drugiej połowie i punktach zdobytych przez Daniela Gołębiowskiego Śląsk prowadził nawet 16 punktami (51:35), misja wydawała się całkiem prawdopodobna.
Ba, jeszcze nieco ponad 6 minut przed końcem przewaga gości wynosiła 13 punktów (52:65). Niestety, później gospodarze za sprawą swojego superstrzelca Zoltana Perla i znanego w PLK z gry w Treflu Benedeka Varadiego szybko zniwelowali straty. Niespełna dwie minuty przed syreną kończącą walkę przegrywali tylko 64:66. Śląsk uspokoił sytuację i wygranej wyrwać sobie nie dał, lecz ponowne osiągnięcie 10-punktowej przewagi było już nierealne.
Najlepszym zawodnikiem wrocławian był w tym meczu Ajdin Penava (18 punktów, 6/8 z gry).
– Przez większość meczu graliśmy ze świetną energią. Szkoda, że nie udało nam się dokończyć dzieła i odrobić strat z Wrocławia. Nie zmienia to jednak faktu, że to dla nas bardzo ważne zwycięstwo – mówił po meczu Bośniak.
Marcel Ponitka miał 10 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty, a najlepszym wskaźnikiem +/- mógł się pochwalić Adrian Bogucki (+16), który w ciągu 15 minut do 8 punktów dołożył 5 zbiórek i aż 3 asysty. Nowy podstawowy środkowy Śląska Emmanuel Nzekwesi też zagrał dobry mecz – Holender miał 7 punktów i 8 zbiórek. Po 8 punktów zdobyli także Jeremy Senglin i Adam Waczyński.
Kolejny mecz w Lidze Mistrzów z Rytas wrocławianie zagrają już tylko o honor, lecz ich kibice w końcu, po długich tygodniach kryzysu mają w końcu realne powody do optymizmu. W niedzielę zespół pod wodzą trenera Joncevskiego będzie walczył o trzecie kolejne zwycięstwo – zagra z prowadzoną przez Andreja Urlepa Spójnią w Stargardzie.
21 komentarzy
oł je MAMY TO!!!!! Jutro we Wrocławiu dzień wolny od pracy. barwne korowody przejdą przez miasto. Dziewice będą wieszały własnoręcznie plecione kwiaty. A każdy urodzony syn tego dnia będzie miał na imię Adrian…..
Powiedział smutny kibic Anwilu…
Lepiej ci? Smutny, sfrustrowany nieudaczniku….
ooo tak bardzo dobrze. Przynajmniej do pracy nie musisz wstawać hahah
Cud nad Odrą i Wisłą, polska koszykówka wstaje z kolan, redaktorzy super basketu otwierają szampana, bo ich przepowiadania o tym, że polska koszykówka podbije Europę, wreszcie się sprawdza! A nie, czekaj… xd
A nas cieszy wygrana.
A ty tkwij mentalnie w swoim bagnie.
Nas czyli kogo?
Dobrze Jasiu, będę.
Nas, kibicow Slaska
Ty nim nie jestes.
Wygrana ? Mecz pod kontrola przeciwnika. Obronili przewage nie przemeczajac sie. Otworz oczy.
Wynik uciekal to wrzucali na chwile wyzszy bieg i osiagneli swoje.
xd kibicu
Jednak ulga, bo nie ma wstydu. Węgrzy jak Węgrzy, ale generał Rajko zapewne by to przegrał. Z obecnej perspektywy szkoda tego nieudanego początku sezonu. Wilno raczej nie jest w zasięgu, ale powalczyć trzeba, bo dla nich to mecz o pietruszkę i może nas zlekceważą. Jestem jednak prawie pewny, że będą kolejne zmiany – w pierwszej połowie zawodnicy zagraniczni WKS dowieźli tylko kilka punktów. Zespół ciągnęli Polacy i w czwartej kwarcie brakło sił (nie licząc Penavy).
Nie no, wstyd jest. Ta jedna wygrana nie zamazuje kompromitacji polskiej, klubowej koszykówki. To jest tragedia. Nas już tam zapraszają do grania tylko dlatego żeby mieć chłopca do bicia.
Co to za bzdury. Utop sie.
Przeciez napisal prawde. Przeciwnik osiagnal wynik jaki chcial. Do tego sie nei zmeczyl. Gdzie tu sukces wks ? Chyba taki ze nie bylo batow jak sie wiekszosc spodziewala ze smiesznym pseudo sulima na czele.
Moze by tak obiektywnie spojrzec ? Jedyne co slask osiagnal to poprawa atmosfery . A to tylko byc moze by fartownie kilka trojek wpadlo i wynik rownie dobrze mogl byc odwrotny
Ty idioto:) haha
Kamil Sulima z fejsbuka, weź się w garść dziecko.
Haha, „fartownie kilka trojek wpadlo”? nie wiesz, ze gra w koszykówkę polega na zdobywaniu punktów?
Zawsze można napisać, jak ktoś wygra, że mu „fartownie wpadło”. Nie kompromituj się.
Jakiś baran wyżej napisał, że przegrani kontrolowali mecz:))) to już szczyty debilizmu. Tak kontrolowali, żeby na styk wygrać dwumecz jednym koszem. Brawo za umysł geniusza:)) Szczuj zawsze szczuć będzie, taki ma parszywy charakter szczuja.
Cieszę się z wygranej i tym bardziej jestem zły, że w końcu wygrany w pucharach mecz nie był dostępny na zwykłym kanale Polsat Sport, jak dotychczas, a tylko na kanale Premium Sport. Brawo za decyzję Panowie z Polsatu, na pewno mieliście dziś duża oglądalność! Nie ma to jak zmieniać reguły w trakcie gry. Dla mnie to żenujące posunięcie. Przecież nikt nie wykupi specjalnie dostępu do kanałów premium, gdy został już 1 mecz!
Zwycięstwo jest zwycięstwo. Umniejszyć go słabością przeciwnika teraz się nie da.
Świeżak Aleksander zaczął ładnie, ciekawe czy pociągnie dalej.
Oczekiwania, że wpadnie tu na białym koniu, pozamiata, poukłada, na deser zrobi awans w LM, a wszystko to w trzy dni, nawet mi wydawały się zbyt wygórowane.
A ktoś myślał, że zrobi awans? I tak to wszystko wygląda dużo lepiej. Chyba potwierdzają się moje przypuszczenia, że gracze grali przeciwko frustratowi Rajko.
Może nie grali przeciw niemu, bo na nich przegrane mecze też się odbijają, gorzej wygląda ich CV, mają słabsze argumenty do rozmów z innymi klubami po sezonie.. Raczej było tak, ze Rajko sam się pogubił, stworzył chaos i nie umiał go ogarnąć. A wrzaski i obrażanie zawodników też nie pomagają, psują atmosferę.