Żeby w końcu wydostać się z pierwszej fazy grupowej Ligi Mistrzów, polski zespół musi w tabeli pozostawić za sobą przynajmniej jedną drużynę. W grupie D, oprócz Śląska i Falco mamy jeszcze włoską Reggianę i litewski Rytas. Wydaje się, że to właśnie mistrz Węgier jest pierwszym wyborem, kiedy zastanawiamy się, który zespół jest tu „najbardziej w zasięgu”.
Należy jednak pamiętać o jednym: to zespół, który w pojedynkę wygrał więcej meczów BCL w ostatnich kilku sezonach, niż wszystkie nasze drużyny razem wzięte.
Kim jest rywal Śląska
Falco to sześciokrotny mistrz Węgier. Tytuły na lokalnym podwórku zdobywa nieprzerwanie od sezonu 2018/19. W Europie gra od 8 sezonów, w tym szósty rok z rzędu na poziomie BCL. W sezonie 2021/22 dzisiejsi rywale Śląska wyszli z grupy, ale nawet w sezonach, w których odpadali z walki już po pierwszej fazie, potrafili ugrać po 3 zwycięstwa w sześciu meczach z bardzo mocnymi rywalami, lub też (w poprzednim formacie) skończyć fazę grupową z bilansem 6-8 (w sezonie 2019/20). Żaden z polskich klubów nie jest tak doświadczony w wygrywaniu w Europie, jak nieco lekceważony przez kibiców zespół z zachodnich Węgier. Żaden przedstawiciel PLK nawet nie zbliżył się do takich wyników w ostatnich latach.
W tym sezonie: liga węgierska wystartowała o tydzień wcześniej niż PLK, więc Falco są już po pierwszym meczu o punkty (+36 z PVSK-Veolia). Śląsk, jak wiemy, przystępuje do rozgrywek europejskich podbudowany triumfem w Superpucharze Polski.
W ostatnich kilku sezonach obecności w Europie, drużyna z Szombathely szła pod prąd w kwestii budowy składu. Zupełnie inaczej od wielu ekip z najlepszych lig, czy też topowych drużyn tych średnich (jak liga węgierska), Falco opierali swój potencjał i dobre wyniki w Europie na graczach lokalnych, rzadziej wspomaganych Amerykanami, a nieco częściej graczami z Bałkanów. W sezonie 2024/25 widać delikatne przesunięcie akcentów w stronę obcokrajowców.
Kto decyduje o sile Falco
Mimo posiadania aż trzech Amerykanów pod kontraktem, w Falco nadal bardzo ważne role odgrywają rodzimi gracze: Marcell Pongo (PG, 193/27), ostatni mistrz Polski z Treflem Benedek Varadi (G, 194/29), jedna z gwiazd węgierskiej koszykówki ostatnich lat Zoltan Perl (G, 195/29) i były zawodnik Śląska Akos Keller (C, 208/35).
Wszyscy to etatowi reprezentanci Węgier, posiadający duże doświadczenie również w klubowych pucharach w Europie. Pongo jako młody gracz był z Ulm w EuroCup, Varadi i Perl zagrali kilkadziesiąt meczów w Europie w barwach Falco i Rytas. Keller grał w Śląsku w sezonie 2020/21, nie jest szczególnie ciepło wspominany przez wrocławskich kibiców i chyba najlepiej czuje się na własnym podwórku, gdzie – nawiasem mówiąc – jest multimedalistą (9 tytułów mistrzowskich). On również zagrał więcej meczów w Europie, niż klub z Wrocławia w ostatniej dekadzie (Szolnoki, Alba Fehervar, Kormend, Falco – na różnych poziomach, od EuroCup, po FIBA Europe Cup).
Trzech Amerykanów obecnych na boisku w pierwszym meczu ligowym Falco to: znany z PLK Trey Diggs (G/F, 198/25) – w Toruniu w poprzednim sezonie zdobywał śr. 11pkt/mecz, Marvin Clark (SF, 201/30) – wracający po trzech sezonach do Falco (w ostatnim sezonie w barwach Sportingu Lizbona grał w FIBA Europe Cup przeciwko Legii, wcześniej w Hamburgu przeciwko Śląskowi w EuroCup) i Matt Tiby (PF, 203/32) – zagra trzeci sezon w Falco, grał już w Belgii, Włoszech, Turcji i Niemczech.
Oprócz kilku reprezentantów Węgier i Amerykanów w Falco bardzo ważnym zawodnikiem powinien być również Serb Nikola Popović (F/C, 211/27 ). Poprzednie półtora sezonu spędził na poziomie EuroCup w litewskim Lietkabelis, wcześniej grał w Belgii, jako nastolatek, jeszcze przed wyjazdem do NCAA. Był medalistą mistrzostw świata U17.
Trenerem Falco i niejako gwarantem schematu budowy zespołu i stylu gry, od wielu lat jest Serb Milos Konakov.
Najciekawsze statystyki
Wielkiej próby statystycznej z tego sezonu nie mamy, bo rywal Śląska zagrał tylko jeden oficjalny, łatwo wygrany mecz. Najlepszy na boisku był lider (od lat!) tej drużyny – Zoltan Perl (23pkt.). Popović w debiucie zaliczył double-double (11pkt., 12zb.), Tiby miał 13pkt., 6zb., a znany z toruńskich Pierników Diggs 11pkt w 15 minut gry.
Polsko-węgierskie pojedynki w ostatnich latach nie wypadają szczególnie imponująco. Szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że liga węgierska ma w świadomości polskich kibiców status słabszej niż PLK, tej, z której się podbiera zawodników, a nie do której eksportuje się gwiazdy. Ostatnia dekada to bilans 8-7 naszych zespołów.
Z Falco mierzył się Start Lublin w BCL w sezonie 2020/21 (dwie porażki: -9 i -24).
3 komentarze
Śląsk w grupie walczy o 3 miejsce a wyższe lokaty będą miłą niespodzianką. Faworytem z racji doświadczenia i ostatnich lat jest drużyna z Węgier. Liczę, że nasze rodzime drużyny w pucharach zaprezentują się godnie i w perspektywie czasu zwiększy to zainteresowanie naszą ligą krajową, gdzie również podniesiemy poprzeczkę by zbliżyć się do najlepszych
czyli co trzymamy kciuki….za Szombathely
Wandzia, nie podszywaj się pode mnie. Na Węgrzech mieszkałem sporo czasu i za Szombathely nie ma co umierać. 🙂