Jeszcze 8 minut przed zakończeniem spotkania to Serbowie w czwartkowym półfinale prowadzili i to nawet różnicą 11 punktów (78:67). Presja defensywna Amerykanów z każdą minutą jednak rosła, co nie pozostało bez wpływu na skuteczność podopiecznych Svetislava Pesicia – szczególnie w rzutach z dystansu. Jego koszykarze w całym spotkaniu trafili 15 „trójek”, ale w ostatnich 8 minutach przestrzelili wszystkie 7 prób.
Amerykanów długo w grze utrzymywał niesamowity tego dnia Stephen Curry (36 punktów, 9/14 za 3), w decydujących akcjach punktowali jednak także inni – LeBron James (16 pkt, a także po 12 as. i zb.), Joel Embiid (19 pkt) czy Kevin Durant (9 pkt). To właśnie trzypunktowy rzut skrzydłowego Phoenix Suns–- z jednoczesnym faulem Nikoli Jokicia na Anthonym Davisie, który dał Amerykanom szansę na 6-punktową akcję po „trójce” Devina Bookera, uważa się za jeden z przełomowych momentów tego spotkania.
Niepokonana na igrzyskach od 2004 roku reprezentacja USA przed czwartkowym meczem była aż 17-punktowym faworytem u bukmacherów. Koszykarze Steve’a Kerra w sparingu wygrali z Serbią różnicą aż 26 punktów (105:79), a w fazie grupowej powtórzyli to 110:84. W czwartkowy wieczór musieli się jednak wznieść na wyżyny swoich umiejętności, by awansować do wielkiego finału. Po zakończeniu spotkania podkreślił to choćby Durant.
Wśród Serbów najskuteczniejsi byli Bogdan Bogdanović (20 pkt), Nikola Jokić (17 pkt, ale 0/6 za 3) i Aleksa Avramović (15 pkt).
Rewanż za porażkę w fazie grupowej nie udał się Serbom, dokonali tego za to Francuzi, którzy w drugim półfinale pokonali Niemców 73:69 i to oni w sobotnim finale postarają się zatrzymać marsz po złoto Amerykanów.
Gospodarze igrzysk wygrali dokładnie w tym samym stylu, w którym dwa dni wcześniej niespodziewanie wysłali do domu Kanadę. Ich najlepszymi strzelcami byli gracze na co dzień występujący na europejskich parkietach – Guerschon Yabusele zdobył 17 punktów, a Isaia Cordinier tylko o punkt mniej. Zaledwie 5 minut na parkiecie spędził Rudy Gobert, a za podkoszową defensywę odpowiadał głównie Victor Wembanyama (11 pkt, 7 zb., 3 bl.).
Najbardziej efektowną akcją w obronie popisał się jednak w 3. kwarcie Nicolas Batum, który trzema krokami, wyskokiem i zasięgiem ramion zlikwidował kilka metrów straty dzielące go od Dennisa Schroedera (18 pkt, ale tylko 6/18 z gry).
Wielki finał zostanie rozegrany w sobotę o godz. 21:30. Wcześniej – już o 11:00, w meczu o brąz Serbia zagra z Niemcami.