Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
Na wiele pytań jeszcze nie znamy odpowiedzi – bo kto na tak wczesnym etapie sezonu może wiedzieć czy taki Kawhi Leonard będzie jeszcze kiedykolwiek zdrowy? Ale wiemy już dlaczego Clinta Capelę forma na linii rzutów wolnych godna Geoffreya Groselle’a będzie kosztować pół miliona dolarów. I potrafimy odpowiedzieć na pytanie czy KZ Okpala jeszcze kiedykolwiek odzyska miejsce w sercu Mike’a Browna i tym samym w pierwszej piątce Sacramento Kings.
To wszystko ważne pytania! Nasz power ranking na wiele odpowiada, ale jeszcze więcej zadaje. O przyszłość Russella Westbrooka, korelację między spadającymi minutami Deni Avdiji a pikującą frekwencją na meczach Wizards. I o ambicje Meyersa Leonarda też.
Na początek pod lupę bierzemy drużyny, które w obecnej hierarchii w NBA widzimy na miejscach od 30 do 16.
30. Houston Rockets (1-7)
Co robisz, jeśli twój najlepszy debiutant – wybrany w trzecim numerem draftu Jabari Smith Jr – trafia za dwa punkty ze skutecznością niższą (31,8 proc) niż za 3 (33,3)? Dajesz mu jeszcze więcej rzutów! Stephen „Jestem Nowym Brettem Brownem I Procesowi Ufam” Silas pracuje z Rockets już trzeci sezon. Uzbierał w tym czasie 38 zwycięstw i dwóch zawodników z Top3 ostatnich dwóch draftów. W klubie nikt nie ma do niego pretensji. Wręcz przeciwnie, taki klimat. W najważniejszych momentach meczów piłkę otrzymuje 34-letni Eric Gordon – właściciel wygasającego kontraktu o wartości prawie 20 mln dol. Luty coraz bliżej.
Pytanie na cały sezon: Jak bardzo rozkręci się Alperen Sengun (15,2 pkt i 9,8 zbiórki)?
29. Orlando Magic (1-7)
Duet Paolo Banchero – Bol Bol (!) wyskakuje z monitora, ale na tym póki co sportowe zalety Magic się kończą. Możemy uznać, że kilka świetnych meczów tego drugiego, dumy Chartumu, to nie przypadek. W końcu gdyby zastosować przelicznik Per36 to w każdym meczu zdobywa po 16,2 pkt i 7,1 zbiórki. Tylko wówczas musimy też uznać, że Denver Nuggets po odejściu Tima Connelly’ego spadają do kategorii drużyn, które mogą robić głupoty. A że do tego grona trzeba byłoby dorzucić jeszcze Pistons i Celtics, które też z Bol Bola niedawno zrezygnowały, chwilę się jeszcze z takim werdyktem wstrzymamy. W końcu po drugiej stronie są wciąż tylko Orlando Magic.
Czy liczby kłamią? Przecież on nie może tak pudłować w nieskończoność – Franz Wagner, który podczas EuroBasketu trafiał ponad 46 proc. trójek, w NBA pudłuje 81 proc.
28. Washington Wizards (3-4)
Jasne, są w tej lidze drużyny z mniejszą liczbą wygranych, ale trudno brać poważnie zespół, którego lider – Bradley Beal – po podpisaniu umowy na 250 milionów dolarów nagle z poziomu 20-23 rzutów oddawanych co mecz zjeżdża do 15 i dzieli się piłką z Kristapsem Porzingisem. Z całym szacunkiem dla całkiem solidnej gry (19,7 pkt i 8,4 zb.) tego ostatniego.
Pytania (dwa!) na listopad: czy Deni Avdija zacznie grać jeszcze krócej (póki co najgorsze w karierze 17 min na mecz), a kibiców w hali Wizards będzie jeszcze mniej? Stołeczni fani od lat śrubują negatywne rekordy – w tym sezonie nie wypełniają już nawet 75 procent miejsc w hali Capital One Arena.
27. Los Angeles Lakers (1-5)
Biorąc pod uwagę tę „mistrzowską fetę”, którą zorganizowali Darvinowi Hamowi po pierwszym zwycięstwie w trenerskiej karierze – być może trochę za wysoko, bo jeśli wziąć pod uwagę wszelkie okoliczności wyglądało to groteskowo:
Ale z drugiej strony każdy kto się pofatygował i obejrzał przynajmniej długie fragmenty wygranego meczu z Nuggets mógł (po ustabilizowaniu wzroku zaburzonego procesem przecierania oczu) dojść tylko do jednego wniosku – Russell Westbrook naprawdę się stara! Jeśli stanie się cud i na końcu swojej kariery „wykona Vince’a Cartera”, akceptując swoją nową rolę, zacznie stawiać zasłony, bronić, poruszać się bez piłki… Jeśli.
Pytanie za listopad: czy Lakers (100,3 punktów na 100 posiadań) mogą się pozbyć najgorszego ataku w lidze i dogonić przynajmniej obecnie 28. pod tym względem w lidze Rockets (105,5)? Obronę mają świetną.
26. Indiana Pacers (3-5)
Rick Carlisle? Jest już grubo po 60-tce, pewnie jako trener już wypalony – mówili.
Tymczasem jego nastoletnia córka kręci z nimi rolki na tik-toku…
…a Rick Tok wciąż jak być może nawet nikt w NBA potrafi wycisnąć punkty z każdej drużyny, która wpada w jego ręce. Pacers talentu ofensywnego nie brakuje. Zaliczyli już w tym sezonie mecz, w którym i z gry, i za 3 trafiali ze skutecznością powyżej 50 procent, a z wolnych – powyżej 90 proc. Mają Top10 atak. Ale ich najlepszy środkowy Miles Turner otwarcie mówi, że będąc GM Lakers poważnie zastanawiałby się czy jest sens handlować po Milesa Turnera. W Indianapolis też chyba myślą jednak głównie o Wembanyamie.
Wszystkie oczy na niego: Bennedict Mathurin. Świetny jest (to już 20,4 pkt na mecz) – ale czy na tyle, by rzucić prawdziwe wyzwanie Banchero w wyścigu o tytuł najlepszego debiutanta?
25. Brooklyn Nets (2-6)
Za wysoko? Niewykluczone. Zostawmy jednak te wszystkie pozaboiskowe historie związane z wizją świata według Kyrie Irvinga i zwolnieniem Steve’a Nasha. Perspektywa sportowa Nets jest po prostu krucha. Szczególnie pod koszem, gdzie składa się z Nica Claxtona i niejakiego Day’Rona Sharpe’a. Tylko patrzeć, aż Kyrie namówi szefów klubu, by ze sportowej emerytury ściągnęli Meyersa Leonarda. On wciąż czeka na szansę. Ma dopiero 30 lat. Pewnie już nawet nie gra w gry. Komputerowe. I szanuje inne wyznania.
Pytanie retoryczne*: czy Ben Simmons zacznie jeszcze spoglądać częściej niż 2 razy na kwartę w kierunku kosza (w poprzednich czterech sezonach oddawał prawie 12 rzutów na mecz, w tym – niespełna 6)?
24. Detroit Pistons (2-6)
Drużyna, która raczej w tym sezonie jeszcze nie będzie chciała wygrywać, choć najpewniej mogłaby to czynić nieco częściej. Ale ten Cunningham… Scottie Barnes zasłużenie zdobył nagrodę dla najlepszego debiutanta poprzedniego sezonu, ale jeśli za trzy lata najlepszym graczem draftu 2021 nie będzie podpisujący maksymalne przedłużenie umowy z Pistons Cade – będzie to tylko oznaczało, że coś w Detroit poszło nie tak.
Pytanie za 3 punkty: Czy Isaiah Stewart – który gra świetnie w kosza (to już średnio 13+10) może też trafiać z dystansu? Nagle – zupełnie nagle! – próbuje tej sztuki prawie pięć razy w meczu. Póki co trafia tylko 23,5 proc., ale cóż – Wembanyama ułatwia podejmowanie decyzji o długich i ryzykownych eksperymentach.
23. Charlotte Hornets (3-4)
PJ Washington pięknie walczy o nowy kontrakt, naprawdę. I kilogramy zrzucił, i z półdystansu trafia, postęp na całego. Ale nawet Micheal Jordan nie jest na tyle nierozgarniętym właścicielem klubu NBA, by nie wiedzieć, że po Victora Wembanyamę warto się schylić. Efekt? Ponad 20 razy na mecz rzuty miał oddawać Terry Rozier, a pewne miejsce w pierwszej piątce zachować Mason Plumlee. Tylko Rozier doznał kontuzji, Dennis Smith junior wciąż walczy o to, by nie wylądować w lidze chińskiej lub hiszpańskiej, a Steve Clifford wie, że nikt inny go już nie zatrudni. Na dodatek po wyleczeniu kontuzji do gry za chwilę może wrócić LaMelo Ball.
Jordan może wiedzieć, że trzeba tankować, ale może mu zabraknąć do tego umiejętności.
Pytanie za 32 miliony dolarów: kiedy do gry wróci właściciel świeżego kontraktu na taką sumę Cody Martin?
22. Oklahoma City Thunder (4-3)
Powinni być niżej i tam się pewnie prędzej czy później znajdą, ale te trzy z czterech ostatnich zwycięstw były naprawdę przyjemne dla oka. Nawet, jeśli ich rywale – dwukrotnie Clippers i Mavericks – wydają się słabsi niż powszechna opinia na ich temat. Shai Gilgeous-Alexander gra już piąty sezon w NBA i powinien otrzymać w końcu, oprócz sowitego kontraktu (173 mln), szansę na grę o coś. Może za rok? Z Wembanyamą poruszaliby wyobraźnię. W tych rozgrywkach SGA może spokojnie powalczyć o nagrodę dla zawodnika, który wykona największy postęp (obecnie średnia prawie 32 pkt na mecz, a kurs wciąż na to, że zostanie zawodnikiem, który zdobędzie nagrodę dla najlepszego debiutanta wciąż powyżej 30).
Tradycyjne pytanie o wagę: czy po roku amerykańskiej diety Aleksej Pokusevski przy wzroście 213 cm faktycznie przekroczył już 85 kg?
21. Los Angeles Clippers (3-4)
Mocno niekorzystnie wygląda na starcie sezonu drużyna Steve’a Ballmera. Miało być pięknie, a może skończyć się jak zwykle – przede wszystkim w przypadku Kawhi Leonarda i jego powracających problemów zdrowotnych. Sztywniejące kolano już u progu sezonu nie rokuje dobrze. Paul George wygrał bohatersko końcówkę meczu z Rockets, ale samo określenie „bohatersko wygrana końcówka meczu z Rockets” nie rokuje dobrze. Dyspozycja podstawowego duetu obwodowego Reggie Jackson – Norman Powel (odpowiednio 25 i 22 proc. za 3) rokuje źle.
Pytanie za 24 mln dolarów: czy Clippers (100,6 punktów na 100 posiadań) mogą szybko pozbyć się jednego z dwóch najgorszych ataków w lidze i dogonić przynajmniej obecnie 28. pod tym względem w lidze Rockets (105,5)?
20. Sacramento Kings (2-4)
Nikt nie zasłużył sobie na awans do play-off – albo choćby play-in – bardziej niż kibice ze stolicy Kalifornii. 16 lat to szmat czasu. Gdy Sacramento Kings po raz ostatni grali w serii, w Polsce tworzyła się koalicja PiS-Samoobrona-LPR. Pozyskanie Kevina Huertera za duet Justin Holiday – Moe Harkless było świetnym ruchem GM Kings Monte McNaira. Może jednak uczeń Daryla Moreya nie jest taki głupi, jakby wymiana Tyrese Haliburtona na Domantasa Sabonisa wskazywała?
Odpowiedź na pytanie o KZ Okpalę powracającego do starting 5: nie ma na to szans, mimo przedsezonowych zapewnień Mike’a Browna, że KZ to przyszły najlepszy obrońca NBA. O ile tylko debiutant Keegan Murray (17,4 punktu i 40 proc. za 3) pozostanie zdrowy – Okpala będzie siedział na ławce.
19. New York Knicks (3-3)
W Nowym Jorku wszystko po staremu – pierwsza piątka Knicks gra gorzej niż druga, ale pierwsza pozostaje pierwszą, bo nie jest już słabsza od rywali jak w ubiegłym sezonie (jeszcze częściowo z Kembą Walkerem) o kilkanaście punktów na 100 posiadań, ale jedynie o 2. A że rezerwowi są o te 2 punkty lepsi od swoich odpowiedników – otrzymujemy typowych Knicks. Klasyczna drużyna środka tabeli – wejdzie do play-off albo nie wejdzie. W ostatnich 9 latach weszli tylko raz, ale teraz mogą osiągnąć tych 20 proc. skuteczności w trakcie dekady. Warty 100 mln dol. Jalen Brunson może o to zadbać.
Pytanie francuskie: Czy Evan Fournier, który kilka dni temu świętował 30. urodziny mógłby już się wycofać na idealną dla niego pozycję rezerwowego?
18. Chicago Bulls (4-4)
Znam kibiców Bulls, którzy w okamgnieniu zamieniliby Nikolę Vucevicia w roku kontraktowym na Jusufa Nurkicia już po podpisaniu czteroletniej umowy na 70 mln dol. i znam kibiców Blazers, którzy też mogliby się na taką wymianę zgodzić. Ale to nie te dość oczywiste defensywne ograniczenia Czarnogórca decydują o tym, że Bulls są póki co tu, gdzie są – dość nisko. Zagwarantowali już Patrickowi Williamsowi kontrakt na sezon 2023/24. Ale czy muszą mu gwarantować miejsca w pierwszej piątce w sezonie 2022/23? Nie powinni. Artūras Karnišovas za pierwszym razem w roli GM Bulls przy okazji draftu, tego covidowego, listopadowego się pomylił – Williams nie był wart 4 picku.
Fakt, że kolejnych sześciu GM-ów też się wówczas pomyliło, nie wybierając Haliburtona – usprawiedliwienie jakieś to jest, ale niewiele zmienia.
Pytanie o siły/zdrowie: Czy Goran Dragić wytrzyma trudy sezonu? Słoweniec w roli rezerwowego rozgrywającego jest wyśmienity (4 asysty w 17 minut).
17. San Antonio Spurs (5-2)
Jasne, drużyna Polaka mogłaby się znaleźć w górnej połówce rankingu – przecież Spurs grają na tyle wyśmienity basket, że lokalni dziennikarze na poważnie rozpoczynają debatę „czy to najlepszy sezon w trenerskiej karierze Gregga Popovicha?’. Mając ku temu powodu. Nawet na początku legendarnego sezonu 2013/14 – „zemsty na LeBronie i jego Heat” – drużyna z San Antonio aż tak pięknie nie dzieliła się piłką.
Ale co z tego, skoro za chwilę Popovich nie będzie miał już po prostu kim grać, Kolejne afery, choroby i kontuzje jego podopiecznych powodują, że bukmacherzy – m.in. nasz partner Legalne Zakłady Bukmacherskie Etoto – wciąż widzą w Spurs jednego z głównych kandydatów do wygrania loterii draftu. Kurs? Przy wyniku 5-2 – jedynie 10:1.
Pytanie o Jakoba Poeltla: czy na środkowego z wygasającym kontraktem, który produkuje już 14 punktów i 11 zbiórek na mecz, znajdzie się chętny?
16. Atlanta Hawks (4-3)
Niby cztery zwycięstwa, ale – co to za zwycięstwa. Dwa z Pistons i po jednym z Magic oraz Rockets. Łatwiej się właściwie nie dało. Gdy tylko naprzeciwko Hawks staje jakiś poważny rywal – wychodzi na jaw, że Trae Young dopiero uczy się grać z Dejounte Murrayem i kończy się tak jak dwóch ostatnich starciach z Bucks i Raptors – bolesnym upadkiem Jastrzębi.
Pytanie o środkowego: Czy Onyeka Okongwu już w tym sezonie pozbawi miejsca w pierwszej piątce Clinta Capelę? Ten ostatni ma w kontrakcie zapisaną premię w wysokości pół miliona dolarów za skuteczność rzutów wolnych powyżej 65 procent. Ewidentnie mu nie grozi – trafia je tylko nieco lepiej od Geoffreya Grosella: 45 proc.
*nie
Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>