Ten tekst byłby pełniejszy, gdyby PZKosz odpowiedział na pytania, które w tej sprawie zostały wysłane 5 sierpnia, czyli już ponad miesiąc temu.
*
Na początku sierpnia, tuż przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego, kluby 1. ligi otrzymały wiadomość z wydziału rozgrywek PZKosz o konieczności wysłania kopii podpisanych kontraktów zawodników, co na tym poziomie nie było przedtem praktykowane i uwzględniane w regulaminie rozgrywek.
Zszokowani koszykarze i przedstawiciele klubów dowiedzieli się, że warunkiem wydania danemu zawodnikowi licencji okresowej na sezon 2022/23 jest wcześniejsze przesłanie dokumentów, w tym kontraktów.
Dlaczego nie w PLK?
– Spotkałem się z potrzebą przekazania kontraktu do organu nadzorującego ligę, ale były to tylko zawodowe pierwsze ligi danych krajów, gdzie aktywnie działają na przykład związki zawodowe koszykarzy, gdzie formuła kontraktu jest stała, wypracowana dla wszystkich zawodników. Dziwne, że taki wymóg ma być w Suzuki 1LM, a w EBL takiego wymogu nie ma. Kluby pierwszej ligi mają być transparentne, a ekstraklasy już nie? – zastanawia się jeden z koszykarskich agentów.
– Kwestia zarobków zawodników jest bardzo złożona. Często umowy są „na studenta”, gdzie brutto równa się netto, na działalność gospodarczą, gdzie w tym wypadku zawodnik ponosi koszty podatkowe i opłaca ZUS, a niekiedy i mieszkanie. Zdarza się, że gracz ma indywidualnego sponsora lub otrzymuje stypendium, dlatego też suma “X PLN” na danej umowie, nie jest tożsamym z tą samą wartością na drugiej. Wymagalność przedstawiania umów w PZKosz jest niepotrzebną ingerencją w relacje klub – zawodnik.
W wiadomości wyjaśniano, że jest to taka sama procedura, jaka obowiązuje od wielu sezonów w rozgrywkach EBLK. – Tam jednak jest tak zwane „salary cap” na młode zawodniczki, czego w Suzuki 1LM nie ma – argumentuje agent.
Związek deklaruje poufność
Czemu ma to służyć? Co z tajemnicą handlową? Jaka jest podstawa prawna udostępniania tego typu dokumentu osobie postronnej? – pytały zdezorientowane kluby.
W dalszej części wiadomości zapewniano, że osobę prowadzącą rozgrywki obowiązuje klauzula poufności dotycząca kwestii kontraktów, zatem jakiekolwiek informacje dotyczące zapisów kontraktowych nie będą nikomu udostępniane, ani tym bardziej publikowane.
A gdyby pokazać kontrakty bez kwot? – Zaproponowano.
– Mieliśmy taką sytuację z Remonem Nelsonem (sprawy rejestracji jako zawodnika miejscowego), ale kontrakt bez pokazanych kwot nie został przyjęty – wtrąca prezes Sensation Kotwicy Kołobrzeg.
Koszykarze się nie wstydzą
W rozmowach z zawodnikami – których de facto ten temat dotyczy – w kwestii jawności zarobków, większość zdecydowanie nie widziałaby żadnego argumentu „za”.
– Często słyszymy, za co bierzemy tyle pieniędzy, jesteśmy oceniani przez pryzmat zarobków, mimo że wszystko pozostaje w sferze domysłów. Nieraz zdarzają się zaczepki. W drużynie mogłoby dochodzić do nieprzyjemnych sytuacji. Ujawnianie zarobków zawodników nic by nie dało, to nie NBA. Mentalnie, nie jesteśmy gotowi na takie rzeczy – mówi jeden z nich.
– Wszyscy otrzymują pieniądze za swoją pracę i myślę, że każdy jest wart tyle, ile ktoś mu zapłaci. Nie wiem, czy jawność kontraktów zamknęłaby komuś drogę, utrudniając kolejne negocjacje, natomiast z tego punktu widzenia dla graczy może być to rzeczywiście niekorzystne – tłumaczy Tomasz Jaremkiewicz, dyrektor sportowy Polonii Warszawa.
– Nie mamy jednak informacji, w jakim celu zostaną wykorzystane te dane, natomiast podpisywane były zgody RODO. Wydaje mi się, że celem może być oszacowanie średnich budżetów i próba uczynienia ligi jak najbardziej profesjonalną – wiedząc ile mniej więcej przeznacza się na graczy, chociaż jak wiemy, całkowite budżety brutto klubów są nieporównywalne. Zazwyczaj polega na usystematyzowaniu, aby móc ewentualnie uzyskać więcej przychodów od potencjalnych sponsorów i klubów – mówi Jaremkiewicz.
I dodaje: – Zwróćmy jeszcze uwagę na to, w jaki sposób kluby niekiedy się rozliczają. W każdych klubach formy rozliczeń nie zawsze były przejrzyste. Oczywiście, trzeba mieć świadomość, że zawodnik kosztuje klub o wiele więcej, niż otrzymuje do ręki. Kluby chcą jak najwięcej pomóc graczom, a zarazem zapłacić jak najmniej, więc często zdarzały się różne rozliczenia.
Budżet tak, pensja nie?
Choć niewątpliwie jest to ciekawy temat dla kibiców, wciąż kwalifikuje się jako tabu, bo o pieniądzach w Polsce często się głośno nie mówi.
– Tak jak w NBA jest „salary cap”, tak słychać, że zmierza się do tego, by było ogólnodostępne ile kto zarabia w PLK. Nie można wymagać od trenera, że zajął siódme czy ósme miejsce, jeśli miał zupełnie inne realia finansowe nieodpowiadające kompletnie tym miejscom. Nie powinien tracić pracy, jeśli robi wynik piąty, a miał budżet np. dziesiąty. To ma sens, byłoby zdecydowanie łatwiej oceniać czyjąś pracę. Nie widzę problemu, by te informacje – o łącznej kwocie na graczy – miały być jedynie do użytku PZKosz. – mówi przedstawiciel Polonii Warszawa.
Natomiast precyzyjne kwoty, jakie zarabiają konkretni gracze, nie powinny być udostępniane w mediach społecznościowych czy podawane do opinii publicznej, nie byłoby to etyczne, gdyby było wyszczególnione, kto i ile zarabia bez jego akceptacji. Agenci i całe środowisko koszykarskie i tak rozmawiają o kwotach, jest nieustanna wymiana informacji. Ale czy osoby postronne powinny o tym wiedzieć? – pyta.
– Jeśli byśmy napisali, ile zarabia zawodnik X, to pewnie byłby szok, zrobiłoby się małe piekiełko. Najpierw jednak, powinniśmy zacząć od tego, by podać budżety klubów – proponuje Jaremkiewicz.
Kontrakty w niektórych klubach zostały przekazane PZKosz po wyrażeniu zgody przez zawodników – ale nie wszędzie.