Moje pełne optymizmu co do perspektyw tej drużyny spostrzeżenia zazwyczaj były kwitowane jedynie znaczącym uśmiechem, popartym miną pt.: “Tak, tak, młody jesteś, pogadaj sobie, a skończy się jak zwykle„.
A właśnie, że nie skończy się jak zwykle!
Zwykle w mistrzostwach Europy U-20 nie graliśmy. Jak już się do nich kwalifikowaliśmy – “jak zwykle” oznaczało walkę o utrzymanie w dywizji A. Tymczasem obecnie trwający turniej w Gdyni dla reprezentacji Polski wciąż się rozkręca. W czwartek o godz. 18 zagramy ze Słoweńcami w ćwierćfinale. Stawka? Niebagatelna, prawo gry o medale!
Miłoszewski: Życie szybko oddało Wilczkowi
Jeśli ktoś czytał mój artykuł zapowiadający środowe starcie z Włochami, a później oglądał sam mecz, mógł pomyśleć, że oprócz tego, że potrafię sklecić kilka słów o koszykówce, to mam jeszcze nadprzyrodzone moce – w postaci jasnowidztwa. Tak wiele przewidywań się tym razem sprawdziło.
Drużyna prowadzona przez Arkadiusza Miłoszewskiego bardzo mocno postawiła na grę na low post. Dlatego też w naszej pierwszej piątce pojawił się Conrad Luczynski. Włosi byli piekielnie groźni z obwodu, ale na nasze szczęście w drugiej połowie skuteczność ich zawiodła.
Wirtuozem gry ofensywnej naszych rywali jest Filippo Gallo, który napsuł nam trochę krwi także w tym spotkaniu. Ale ja liczyłem na dobry mecz Maksymiliana Wilczka. I taki wszyscy dostaliśmy. W piekielnie ważnym momencie trzeciej kwarty nowy gracz Legii wziął na swoje barki zdobywanie punktów i odblokował się ofensywnie.
Po meczu trener Miłoszewski, pytany przeze mnie o nagłe ofensywne zmartwychwstanie Wilczka, opowiadał o sytuacji w swoim stylu – dość szczegółowo.
– Po meczu z Serbią Maks poprosił mnie o rozmowę. Był sfrustrowany swoją postawą na turnieju. Spytał się, co może zmienić w swojej postawie, by dawać więcej zespołowi i czego od niego oczekuję. Zacząłem od prostej rzeczy: od jego agresywności w obronie, od większego poświęcenia się dla zespołu. Maks jest świetnym graczem, ale czasami widziałem, że nie poświęcał się tak, jakby – moim zdaniem – mógł. Powiedziałem mu to szczerze. Dziś dał z siebie wszystko. Porównuję to do życia – jak ty mu dasz coś od siebie – w tym przypadku poświęcenie w obronie, to życie – czyli w przypadku koszykówki atak – ci to odda. Nie sądziłem tylko, że Maksowi odda tak szybko. To kolejny sygnał dla mnie, jako trenera, że z zawodnikami trzeba rozmawiać. Nawet jeśli mamy na pewne kwestie inne poglądy czy różne oczekiwania – komentował Miłoszewski.
Zemsta Krzysztofa Kempy
Ciekawostką przy okazji meczu z Włochami jest historia kontuzji Krzysztofa Kempy sprzed roku. Tamten uraz wykluczył zawodnika Weegree AZS Politechnika Opolska z gry w ME U-20 w 2023 roku. Polak kontuzji nabawił się na turnieju towarzyskim we Włoszech. Była skutkiem brutalnego zachowania zawodnika reprezentacji naszych środowych rywali.
Po roku Kempa i koszykarz, przez którego stracił poprzedni turniej finałowy, znów spotkali się na boisku. Nie trzeba dodawać, jaki wymiar emocjonalny miał ten mecz dla polskiego koszykarza. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie wykonane tuż po zakończeniu walki, które ilustruje ten tekst.
Efekt? Niesamowite double-double Kempy – 18 punktów i 16 zbiórek.
Miejmy nadzieję, że z którymś z naszych zawodników zadarł kiedyś również jakiś reprezentant Słowenii.
Słowenia zagra w czwartek osłabiona
Czy czwartkowy ćwierćfinał ze Słowenią może przypominać mecz z Włochami? Jak najbardziej! Słoweńcy to również zespół, który nie posiada w składzie typowych zawodników podkoszowych. Ma jednak bardzo mądrze grającego lidera na obwodzie, który świetnie dzieli się piłką, choć potrafi też zamienić się w łowcę punktów. Urban Klavzar, bo o nim mowa, jest otoczony całym zastępem zawodników pełniących rolę zadaniowców o bardzo dobrych warunkach fizycznych.
Nasi ćwierćfinałowi rywale świetnie biegają do kontrataku i umiejętnie grają bez piłki. Nieźle bronią, lecz dużo rzadziej niż Włosi korzystają z rzutów dystansowych – to nie jest ich główna broń. Również odmiennie od naszych środowych rywali dzielą się piłką. Słoweńcy robią to w sposób bardzo przyjemny dla oka – zajmują 3. miejsce na turnieju pod względem liczby asyst.
Kiepską informacją dla biało-czerwonych jest natomiast fakt, że Słoweńcy nie pozwolą nam na taką dominację w zbiórkach, jak to zrobili Włosi. Zabezpieczenie zbiórki defensywnej będzie jednym z kluczowych zadań dla drużyny trenera Miłoszewskiego.
Choć nigdy nie można cieszyć się z nieszczęścia rywali, to należy pamiętać, że pod dużym znakiem zapytania stoi występ w 1/4 finału skrzydłowego Sergeja Macury, który w wygranym przez Słoweńców meczu 1/8 finału z Macedonią Północną poważnie skręcił staw skokowy. To jedna z kluczowych postaci w składzie trenera Petera Markovinovicia
Co tak naprawdę oznacza ten sukces?
Na większe podsumowanie przyjdzie czas po turnieju, bo przecież Polacy wciąż walczą o najwyższe cele, ale już po pierwszym w historii awansie kadry koszykarzy U-20 do czołowej ósemki mistrzostw Europy można się pokusić o kilka wstępnych wniosków.
Czy miejsce w pierwszej ósemce ME jest sukcesem? Olbrzymim!
Czy warto się z niego cieszyć? Nawet należy!
Czy ten sukces oznacza, że nasze szkolenie jest na topowym poziomie w Europie? Niestety nie.
Świętując sukces, można od razu pokusić się na jego fali o wystosowanie kilku apeli.
Do władz polskiej koszykówki: Nie zachłystujcie się tym sukcesem, nie uznawajcie, że wszystko w naszym szkoleniu jest w porządku. Nie jest. Niech ten sukces będzie kołem zamachowym rozwoju. W koszykówce młodzieżowej czas biegnie wyjątkowo szybko i nawet człowiek się nie obejrzy, a zaraz jego kadra młodzieżowa może znaleźć się na europejskich peryferiach. Przypadek naszego rocznika 2005 – od 8. miejsca na świecie na mistrzostwach świata U-17 do spadku do dywizji B zaledwie rok później jest tego najlepszym przykładem.
Do klubów PLK: proszę, nie traktujcie już więcej Pekao 1. ligi po macoszemu, nie spoglądajcie na młodych zawodników jako na jakieś ciekawostki. Niech przykład Jakuba Szumerta z poprzedniego sezonu czy też sukcesu tej kadry U-20 stanowią asumpt do innego, świeższego myślenia o krajowych koszykarzach w klubach Orlen Basket Ligi.
Do klubów Pekao 1. ligi: budujcie struktury młodzieżowe i dbajcie o to, by w sztabie szkoleniowym waszych drużyn znaleźli się specjaliści do przygotowania motorycznego oraz fizjoterapeuci. Zatrudniajcie trenerów nie tylko po to, by w danym roku osiągnąć wynik, ale też, byście w maju mogli powiedzieć sobie: “OK, tych dwóch zawodników zrobiło progres w ciągu ostatniego sezonu”.
Wspomniany Kempa i Jakub Andrzejewski zrobili w minionym sezonie niesamowity postęp fizyczno-atletyczny, gdyż znaleźli się w dobrych miejscach do rozwoju. Czy w Pekao 1. lidze są same takie miejsca? Oczywiście, że nie! Warto robić wszystko, by było ich jak najwięcej.
Bukmacherzy wciąż nie wierzą w Polaków
Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie: im dłużej trwa turniej, tym więcej zajętych jest miejsc w media-roomie. W czwartek może przeżyć prawdziwe oblężenie. Fajnie! Każdy, choćby najmniejszy rozgłos to świetna rzecz dla naszej dyscypliny.
Zapewniając, że pisałem o Mistrzostwach Europy U-20 w Polsce zanim stało się to modne, mogę jedynie na koniec – odpowiadając na redakcyjne pytanie – donieść, że bukmacherzy szanse Polaków na pokonanie Słoweńców oceniają równie nisko jak… przed starciem z Włochami.