Strona główna » Organizacyjnie – top! Promocyjnie – dno. Jak PZKosz. spisał się przy okazji ME U-20

Organizacyjnie – top! Promocyjnie – dno. Jak PZKosz. spisał się przy okazji ME U-20

7 komentarzy
Spędziłem w Gdyni tydzień podczas ME U-20. Jeśli ten turniej miał być dla PZKosz. organizacyjnym poligonem doświadczalnym przed przyszłorocznym „dorosłym” EuroBasketem – możemy spać spokojnie. Aby uniknąć sennych koszmarów, musielibyśmy jednak wcześniej zapomnieć, że tego typu imprezy powinny być okazją do popularyzacji koszykówki w Polsce. O tym przedstawiciele PZKosz., nie grzesząc też dobrymi manierami, ewidentnie zapominają.

To był pod względem sportowym bardzo, bardzo ciekawy turniej. Historyczny dla Polski, która po raz pierwszy w ME U-20 zameldowała się w czołowej ósemce, będąc krok od gry w półfinale.

Chciałem się z bliska przyjrzeć się nie tylko temu jak wypadli najlepsi młodzi polscy gracze, czy jaką skalą talentu dysponują ich najbardziej uzdolnieni rówieśnicy z całej Europy. Chciałem też przekonać się z bliska, mając pełną świadomość okoliczności, jak z roli gospodarza turnieju wywiązał się Polski Związek Koszykówki.

Wnioski? Słodko-gorzkie.

PZKosz. jako organizator? Śmiało i z dumą – ocena celująca!

PZKosz ma naprawdę duże doświadczenie w organizacji imprez koszykarskich w Polsce, także tych najważniejszych. Nasza federacja udowodniła to także podczas ME w Gdyni. Rozmawiałem w trakcie turnieju z przedstawicielami drużyn z innych państw i wszyscy podkreślali znakomite przygotowanie organizacyjne.

Naprawdę godnym uwagi i wartym wspomnienia jest fakt inicjatywy zorganizowania konferencji trenerskiej w trakcie ME U-20. Chętni szkoleniowcy mieli możliwość czerpać wiedzę chociażby od Israela Gonzaleza oraz George Dikeoulaskasa. Brawo!

Jeśli FIBA traktowała ME U-20 jako generalny sprawdzian przed przyszłorocznym EuroBasketem seniorów, którego Polska będzie jednym z gospodarzy, to śmiało – i z dumą! – możemy stwierdzić: PZKosz egzamin zdał celująco! 

Promocja? Jak mówić o czymś, co nie miało miejsca?

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że w obecnych czasach większość akcji promocyjnych wydarzeń sportowych jest przeprowadzana w Internecie. Postanowiłem sprawdziłem jak na tym tle wypadła promocja Mistrzostw Europy U-20 przez PZKosz. Odpowiedź? Co najwyżej średnio. Tak naprawdę, już bez eufemizmów: po prostu źle.

Fanpage PZKosz, na popularnych mediach społecznościowych, „na poważnie” tematem ME U-20 zajął się w środę. Trzy dni przed rozpoczęciem turnieju. Co oznacza określenie “zajął się”? Opublikował relację z konferencji prasowej, która odbyła się dzień wcześniej z udziałem władz PZKosz i miasta Gdynia. Zaprezentowano zdjęcia z oficjalnej sesji zdjęciowej oraz opublikowano krótki brief przed meczem z Francją z asystentem trenera naszej kadry Maciejem Majcherkiem oraz z Jakubem Szumertem.

Jeśli turniej odbywałby się na drugim końcu Europy – to tak, tego typu informację można byłoby uznać za satysfakcjonującą. Ale tym razem to Polska była gospodarzem najważniejszego, młodzieżowego, koszykarskiego turnieju rozgrywanego w 2024 roku na Starym Kontynencie.

OK, może lepiej za promocję imprezy wzięło się miasto Gdynia? – zadałem sobie pytanie. W końcu to miasto-gospodarz Mistrzostw Europy w koszykówce mężczyzn U-20? Sprawdzamy? Pierwszy – i ostatni – post przed ME U-20 odnajdujemy w miejskich social mediach 11 lipca. Była to relacja ze wspomnianej konferencji prasowej. Pomyślicie – no dobra, pewnie w trakcie turnieju już bardziej o to zadbali? Muszę was rozczarować. W jego trakcie pojawił się jeden post. Dosłownie JEDEN – przed meczem 1/8 finału z Włochami.

Skoro promocji w Internecie nie było, to może tradycyjna? Billboardy, plakaty? Podczas tygodnia spędzonego w pięknej Gdyni, wiele czasu spędziłem na spacerach. Podróżowałem też sporo komunikacją miejską. Także w celu przekonania się na własne oczy jak pod tym kątem wyglądała promocja zawodów. Znalazłem dosłownie jeden namiot reklamujący koszykarskie mistrzostwa – na wjeździe do Gdyni od strony Sopotu.

Jeden.

Duże rozczarowanie. Oczywiście, w trakcie tygodnia nie odwiedziłem każdego zakamarka Gdyni, więc nie sposób wykluczyć, że plakatów/billboardów było nieco więcej. Choć rozmawiałem też z kilkoma osobami, które na co dzień mieszkają w Trójmieście. Mieli jedno spostrzeżenie: o tym, że w Gdyni w lipcu rywalizowali najzdolniejsi koszykarze Europy, być może przyszłe gwiazdy NBA, nikt postronny właściwie nie miał szansy się dowiedzieć. 

Ktoś powie: przecież na poprzednich Mistrzostwach Europy U-20 w innych państwach było podobnie, czego się czepiacie? Ale dlaczego PZKosz musi działać po linii najmniejszego oporu? Dlaczego nie mógłby zrobić czegoś nowego, świeżego? Może nawet czegoś, co mogłoby zostać zauważone przez władze FIBA i stać się standardem dla kolejnych państw-gospodarzy?

Czy to naprawdę byłby aż tak wielki koszt i wysiłek organizacyjny, by zrobić choćby weekendowy piknik dla dzieciaków z różnymi rozrywkami związanymi z koszykówką? Nie tylko w celu promowania samych ME, ale także – po prostu samej dyscypliny sportu, która przecież właśnie zainteresowania młodzieży potrzebuje najbardziej? Czy naprawdę nie można było zrobić spotu promującego wydarzenie z udziałem naszych zawodników i pomóc mu osiągnąć zasięgi w Internecie w celu promocji, ale też, przy okazji – by nasi reprezentanci mieli pamiątkę na całe życie?

Tak, zadałem te pytania przedstawicielom PZKosz. Jeszcze przed turniejem. A także – po nim. Pozostały bez odpowiedzi, ale o tym za chwilę. 

Transmisja telewizyjna w postaci plotki

Z nieoficjalnych źródeł słyszałem, że jedna ze stacji telewizyjnych przynajmniej wstępnie rozpytywała pomysł zakupienia praw telewizyjnych do Mistrzostw Europy U-20, lecz po zapoznaniu się z kwotą, której żądał za nie dyspozytor sygnału – czyli FIBA – szybko z niego zrezygnowała.

PZKosz jako organizacja? Bez ludzkiej twarzy

Kilka dni przed rozpoczęciem turnieju w Gdyni we wtorek 9 lipca wysłałem maila do Przemysława Żółtowskiego, który wedle strony pzkosz.pl jest managerem ds. organizacji imprez. Wiadomość zawierała 10 prostych pytań, głównie dotyczących pomysłów na promocję ME. Adresat nie był przypadkowy – wcześniej jako redakcja upewnialiśmy się w rozmowach z przedstawicielami związku który z jego pracowników powinien być najlepiej predysponowany do udzielenia odpowiedzi.

Przed rozpoczęciem turnieju ich nie otrzymałem.

– OK, trudno – pewnie wiele pracy mieli przy organizacji i szeroko rozumianej promocji – myślałem sobie, jadąc do Gdyni.

Po zakończeniu turnieju, 22 lipca ponownie przesłałem serię tych samych pytań, tym razem do dwóch innych pracowników związku – m.in. Joanny Kuziory, która wedle strony pzkosz.pl zajmuje stanowisko dyrektora ds. PR i Komunikacji. Zwrotu “wedle strony” używam celowo. Osobiście jeszcze nie doświadczyłem materialnych dowodów pracy pani Kuziory.

W wiadomości zawarłem też prośbę o udzielenie odpowiedzi na pytania do dnia 26 lipca – choćby z racji też tego, że przecież trafiły do PZKosz 9 lipca. Mamy ostatni dzień tego miesiąca lipca. Na jakąkolwiek odpowiedź ze strony związku się nie doczekałem.

Zajrzyjmy na chwilę do statusu PZKosz.

Rozdział II paragraf 8: Celem działania związku jest rozwój i popularyzacja koszykówki.

Rozdział II paragraf 9: Cele określone w paragrafie 8 Związek realizuje poprzez: Popularyzację koszykówki we wszystkich dostępnych formach, jak radio, telewizja, prasa, wydawnictwa, reklamy, imprezy masowe itp.

Przykra sprawa. Tu nie chodzi o to, że to ja, Szymon Woźnik czuję się zlekceważony, albo że poczuliśmy się zlekceważeni jako portal. Bardziej o to, że lekceważąc sobie mnie/nas, PZKosz lekceważy Was – ok. 100 tysięcy ludzi ewidentnie zainteresowanych losem polskiej koszykówki, którzy w trakcie miesiąca nas odwiedzają.

Jest to podwójnie przykre, bo już na palcach jednej ręki (zachowując kilka wolnych), można wymienić redakcje, które jeszcze w naszym kraju zajmują się na co dzień pisaniem na temat polskiej koszykówki, zgłębianiem jej problemów. W tej sytuacji po prostu smutne jest tego typu zachowanie osób, którym teoretycznie powinno zależeć na promocji basketu zarówno w mediach branżowych, jak i mainstreamowych.

Czy naprawdę nikt w PZKosz nie zauważa, że takimi działaniami podcina gałąź, na której siedzimy wszyscy? Oni – pracownicy federacji. Wy – kibice i czytelnicy, i my, dziennikarze, także? Patrząc na sprawę z punktu widzenia interesu koszykówki w Polsce to po prostu jakieś kuriozum.

Jest jednak jeszcze aspekt ludzki, bo każdą organizację tworzą jednostki. Słaby jest brak szacunku dla innych. Bardzo słaby jest brak szacunku dla pracy innych. Niesłychanie słabe jest, gdy wedle zajmowanego stanowiska ma się dbać o komunikację i PR, a media traktuje się tak jak w tym przypadku – z buta.

Na końcu – żenująco słabe jest w połowie 2024 roku pobieranie pensji pracownika w zasilanym także publicznymi pieniądzmi związku sportowym i nie wywiązywanie się ze swoich obowiązków.

7 komentarzy

Paweł 31 lipca, 2024 - 13:51 - 13:51

pięknie napisane! popieram

Odpowiedz
Paweł 31 lipca, 2024 - 14:24 - 14:24

Ja też. Chociaż nie ma najmniejszej linii oporu.

Odpowiedz
Bogdan 31 lipca, 2024 - 15:55 - 15:55

Nic dodać, nic ująć. Wraz ze zmianą prezesa na Łukasza Koszarka liczyłem na powiew świeżości w związku. Póki co bez efektu!

Odpowiedz
Krzysztof 31 lipca, 2024 - 16:36 - 16:36

Koszarek został prezesem plk a nie pzkosz

Odpowiedz
Szymon 31 lipca, 2024 - 16:38 - 16:38

Haha, przecież wiadomo było, że nic się nie zmieni, bo nie może. Koszarek to figurant tow. partyjniaka Piesiewicza.

Odpowiedz
kibic 31 lipca, 2024 - 18:04 - 18:04

George Dikeoulaskasa

Nie ma takiego trenera. Przypierdalać się do pzkosz, a samemu nie odrobić lekcji…

Odpowiedz
Axel 1 sierpnia, 2024 - 20:27 - 20:27

Tak, literówka w nazwisku (choć jest spora i nie powinna mieć miejsca) jest tu najważniejsza w kwestii przesłania artykułu 😉 Hejtujmy pierdoły – klasyka 😀

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet