CZY TY JUŻ POLUBIŁEŚ JUŻ NASZ PROFIL NA FACEBOOKU? ZRÓB TO!
Besiktas Stambuł – ta nazwa mówi, nie tylko koszykarskim kibicom, wiele. Fanom koszykówki kojarzy się głównie z tym, że w barwach tego zespołu grał (wspólnie z Michałem Ignerskim) Allen Iverson. A później także inny były uczestnik Meczów Gwiazd NBA Deron Williams. Ale to już naprawdę dawne czasy.
„Może i Milicić poszedł do zespołu z dolnych rejonów ligi tureckiej, ale nie zapominajmy, że to druga najlepsza i najbogatsza liga Europy, a jego klub to uznana firma, mająca tylko chwilowe problemy. Jej budżet zapewne i tak kilka razy przewyższa te, którymi dysponują najlepsze polskie kluby” – dało się słyszeć w polskim środowisku koszykarskim w grudniu, gdy trener czwartej drużyny ostatniego EuroBasketu obejmował Besiktas.
Aha.
Racja – w lidze tureckiej są krezusi. Efes Stambuł dysponuje budżetem w wysokości 22 mln dol. To w jego składzie jest najlepiej opłacany gracz ligi – Shane Larkin inkasuje rocznie 4 mln dol. Ale Besiktas Milicicia to obecnie jedynie ubogi krewny sąsiada zza miedzy. W tym sezonie wyda co najwyżej nieco więcej od najbogatszych polskich klubów. O ile w ogóle.
– Besiktas rozpoczynał sezon, dysponując budżetem w wysokości 850 tys. dolarów. Po kolejnych porażkach szefowie klubu musieli dorzucić 200 tys., by sfinansować pierwsze zmiany w składzie. Milicić, obejmując stanowisko, otrzymał zapewnienie, że będzie miał do dyspozycji kolejnych 250 tys., by dokonać niezbędnych korekt – mówi nam jeden ze świetnie zorientowanych tureckich agentów koszykarskich. – Besiktas nie jest obecnie żadnym krezusem. Jego najwyżej opłacanym zawodnikiem jest Matt Mooney. Zarabia 17 tys. dol. miesięcznie – dodaje.
To zarobki na poziomie największych gwiazd PLK.
Dlaczego klub, który jeszcze w 2017 roku grał w finale tureckiej ekstraklasy, a w 2021 roku zameldował się w półfinale nagle stał się nagle jednym z najsłabszych? Obecnie z wynikiem 3 zwycięstw w 14 meczach Besiktas zajmuje w tabeli przedostatnie miejsce, wyprzedzając jedynie lepszą różnicą małych punktów Manisę.
– Głównym problemem, są – jakżeby inaczej – pieniądze. Jeszcze kilka lat temu Besiktas dysponował faktycznie sporym budżetem. Sięgał 7 mln dolarów. Ale te czasy szybko nie wrócą. Jeszcze niedawno barwy klubu reprezentowali tak dobrze koszykarze jak Alperen Sengun (obecnie Houston Rockets), Sehmus Hazer (Fenerbahce) i Emir Sadık Kabaca (Galatasaray). Oni w otoczeniu nawet słabszych obcokrajowców robili różnicę. Ale ich się pozbyto, a przeciętni obcokrajowcy zostali. Szefowie klubu popełnili w ostatnich latach mnóstwo błędów. Tak w pionie sportowym jak i organizacyjno-finansowym – dodaje nasz rozmówca.
Faktycznie, Besiktas nie jest w tej chwili w Europie zbyt szanowaną marką. Jego szefowie – niczym Janusz Jasiński ze swoim Zastalem Zielona Góra – regularnie przegrywają sprawy z byłymi koszykarzami w Koszykarskim Trybunale Arbitrażowym (BAT).
– Milicić podpisał z Besiktasem umowę na 1,5 roku i póki co może liczyć na duże wsparcie kibiców. Ale w Turcji to się może szybko zmienić. Nowy trener musi zacząć wygrywać, w innym przypadku jego pozycja może ulec szybkiemu pogorszeniu. A cierpliwość kibiców Besiktasu została wystawiona w ostatnich latach na dużą próbę. Słyszałem, że Milicić powiedział w Polsce, że w kolejnym sezonie, jeśli tylko utrzyma zespół w lidze, będzie dysponował większym budżetem. Być może mu to obiecano, ale szokującego skoku się nie spodziewam. Byłbym zaskoczony, gdyby budżet Besiktasu w kolejnym sezonie przekroczył dwa miliony dolarów – mówi nasz informator.
Dzisiaj zajmujący 15. miejsce w tabeli Besiktas zagra pod wodzą Igora Milicicia po raz czwarty – tym razem naprawdę szalenie ważny mecz. Jego rywalem będzie plasujący się na 14. pozycji i mający jedno zwycięstwo więcej zespół Büyükçekmece Basketbol.
Na jakie największe problemy natury sportowej, obejmując nowy klub, natknął się trener naszej reprezentacji?
– Drużyna ma zdecydowanie zbyt wielu koszykarzy, którzy lubią wykańczać akcje rzutem, nie myśląc kompletnie o kreowaniu pozycji dla kolegów. Besiktas rozpoczął sezon z fatalnym rozgrywającym (Matt Coleman), a później za duże pieniądze sprowadził Mooneya. To rzucający obrońca, któremu kazano udawać rozgrywającego. Na koniec sprowadzono kolejnego obwodowego strzelca (Jason Rich), choć także gracz z pozycji 4 (Gediminas Orelik) chętnie rzuca. W tym zespole coś takiego jak ruch piłki po prostu nie istnieje. A gracze, którzy mogliby wnieść do gry nieco myślenia – wspomniany Orelik i Okben Ulubay – wciąż, pięć miesięcy po rozpoczęciu przygotowań, nie odzyskali formy.
— Z wysokich jedynie David McCormack jest na tyle sprawny, że może skutecznie bronić akcje p’n’r. Od biedy. Reszta graczy podkoszowych jest w tego typu akcjach regularnie mordowana przez rywali. Głębia składu dotychczas nie istniała, ale Milicić uzupełnił skład dwoma zawodnikami pozyskanymi z Efesu. Powinno być lepiej. Nowy trener po prostu musi jednak jeszcze zatrudnić dobrego rozgrywającego. Ten transfer może być decydujący dla jego kariery w Turcji. Co bym zrobił, gdyby ktoś dał mi teraz milion dolarów i powiedział, że muszę je obstawić na spadek lub utrzymanie Besiktasu? Znakomite pytanie! Gdybym wiedział, że kolejny rozgrywający też okaże się przestrzelonym transferem, wziąłbym pieniądze pod pachę i uciekał na Hawaje – śmieje się przepytywany przez nas agent.
Transmisję z dzisiejszego meczu Besiktasu z Büyükçekmece Basketbol można będzie dziś obejrzeć w SportKlubie. Początek o godzinie 17.
CZY TY JUŻ POLUBIŁEŚ JUŻ NASZ PROFIL NA FACEBOOKU? ZRÓB TO!