Założenie, że w każdej plotce jest źdźbło prawdy bywa ryzykowne, lecz w tych, które krążą po polskim środowisku koszykarskim nierzadko kryje się przynajmniej jej część. Obiecujemy nie powtarzać wszystkich, jak również – nie unikać informowania o faktach.
Bardzo cienka linia, a wisi całkiem wysoko
Czy nauczyliście się już podstawowej formułki tego lata transferowego? Tej o tym, że „rynek graczy na pozycje „1” i „5” jest bardzo trudny?”. Jest w Orlen Basket Lidze zespół, który w przypadku obu transferów stąpa po bardzo cienkiej linie. Na dodatek zawieszonej bardzo wysoko.
To Śląsk Wrocław, który w poniedziałek rozpoczął przygotowania, chociaż w składzie nie ma ani podstawowego rozgrywającego, ani środkowego. Czy tak późne podpisanie potencjalnych liderów może w ogóle wypalić w przypadku klubu, który 2 października rozpocznie rywalizację w fazie grupowej Ligi Mistrzów?
Kraksa na ostatniej prostej
Mniej więcej tydzień temu pisaliśmy, że do Śląska przymierzany na pozycję rozgrywającego jest JeQuan Lewis, Amerykanin, który ostatnio występował w lidze francuskiej. Przechadzając się w okolicach ulicy Mieszczańskiej można było usłyszeć, że rozmowy z byłym graczem Bourg-en-Bresse są na całkiem zaawansowanym etapie. Tydzień później śladu po Lewisie we Wrocławiu wciąż jednak nie ma.
Co mogło się wydarzyć? Zwykle, jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Nie tak małe w przypadku Amerykanina, który w minionym sezonie zarabiał 130 tys. euro na parkietach LNB Elite. Dodatkowym utrudnieniem może być także fakt, że Lewis w środku lata zdecydował się zmienić agenta, a takie okoliczności potrafią czasami rozłożyć nawet najlepiej zapowiadające się negocjacje.
We Wrocławiu nie obejrzymy również Joe Bryanta jr. – chociaż z tego co słyszeliśmy, sam zawodnik jeszcze 9 lipca był przekonany, że w sezonie 2024/25 będzie miał okazję zaprezentować się na parkietach PLK. 10 lipca dyrektor sportowy Śląska Aleksander Leńczuk poinformował go jednak, że klub nie wykorzysta opcji zapisanej w 2-letniej umowie i koszykarz musiał sobie poszukać pracy gdzie indziej. Ostatecznie znalazł ją w drugiej lidze greckiej.
Kogo i za ile?
Brązowi medaliści minionego sezonu PLK pod kontraktem mają w tym momencie trzech obcokrajowców – powracającego na drugi sezon Angela Nuneza oraz dwóch nowych: Ajdina Penavę i Kenana Blacksheara. Kibicom wrocławskim marzą się jeszcze trzej kolejni – podstawowy rozgrywający, podstawowy środkowy… i najlepiej jeszcze jeden gracz pierwszej piątki: na pozycję rzucającego.
Na takie rozwiązanie się jednak nie zapowiada, przynajmniej nie w tym momencie. Śląsk obecnie w rozmowach z agentami koncentruje się na pozycjach „1” i „5”, zatem można zakładać, że planowane jest rozpoczęcie rozgrywek z piątką zawodników zagranicznych.
Kogo powinien szukać trener Miodrag Rajković wraz ze swoimi współpracownikami? W idealnym świecie byliby to rozgrywający z bardzo dobrym rzutem i center, który ma odpowiednie gabaryty, ale też w alternatywnych sytuacjach parkietowych mógłby zagrać kilka minut wspólnie z Adrianem Boguckim.
Pozyskanie tego typu graczy będzie jednak bardzo trudne, szczególnie w sytuacji Śląska, który nie wydaje się dysponować gigantycznymi pieniędzmi – zwykle w rozmowach a propos poszukiwanych przez niego koszykarzy przewijają się kwoty ok. 100-120 tysięcy dolarów.
Będzie trzeba iść na kompromisy! Przykładowo zatem: jeżeli uda się wybrać playmakera, który jest też bardzo dobrym strzelcem, to można sobie wyobrazić, że będzie on miał jakąś inną, wyraźną wadę. Jaką? Można sobie wybrać – do wyboru, do koloru:
– będzie bardzo niski
– będzie słabym defensorem
– będzie wracał do gry po wyleczeniu kontuzji
– będzie miał złą opinię w środowisku
– będzie rozgrywającym, który… nie lubi rozgrywać
Nie jesteśmy wielkimi optymistami. Szczególnie, gdy na temat działań osób decyzyjnych w Śląsku słyszymy od agentów opinię „oni szukają graczy wartych 250 tys. dolarów, z którymi chcieliby podpiszą kontrakt za połowę tej kwoty”.
Dużo piszemy o wymaganiach rzutowych nowego rozgrywającego. To wydaje się jednak naturalne w sytuacji, gdy w składzie są nie tylko wspomniany Kenny Blackshear, ale również Marcel Ponitka, a rzut z dystansu jest najsłabszą stroną obu tych zawodników. Chociaż, o dziwo, w rozmowach z agentami – przynajmniej z tymi, z którymi i my rozmawialiśmy – taki warunek ze strony Śląska się… nie przewija. Wierzymy jednak, że gdzieś później w zaciszu klubowych gabinetów następuje odpowiednia selekcja i pod tym kątem.
Kasa, misiu, kasa
Skoro napomknęliśmy już o pieniądzach, którymi dysponuje Śląsk, warto jeszcze dodać dwa słowa w tym temacie. Im dłużej podążamy śladami planów transferowych wrocławskiego klubu, tym częściej mamy wrażenie, że przynajmniej pod kątem budżetu na zawodników pierwszego zespołu trener Miodrag Rajković nie może się równać z pozostałymi czterema drużynami, które już jakiś czas temu wskazaliśmy jako potencjalnych kandydatów do złotego medalu.
To rozczarowujące, tym bardziej, że Śląsk ma podpisane dwa kontrakty kluczowych zawodników, które można określić jako bardzo korzystne dla klubu. Daniel Gołębiowski przed rokiem podpisał dwuletnią umowę, która w drugim sezonie nie przekracza 300 tys. złotych. To sporo mniej, niż koszykarz z szerokiego składu reprezentacji Polski otrzymałby obecnie na rynku. Z kolei Angel Nunez, przywrócony przez Śląsk do poważnej koszykówki, zarobi w nowym sezonie około 70 tys. dolarów, co też wydaje się być bardzo dobrym dealem dla klubu.
Gdyby przenieść to na standardy NBA, to któryś z tamtejszych generalnych menedżerów byłby niezwykle zadowolony z tego, jak dobrze wygląda sytuacja salary cap w jego zespole. Pewnie też szykowałby się do ataku na topowych wolnych agentów na rynku. W działaniach Śląska takiej mocy nie widać, nawet gdy zachowamy wszelkie proporcje pomiędzy tymi dwoma diametralnie różnymi koszykarskimi światami.
Już witali się z gąską
Nie jest tajemnicą, że Śląsk od lat blisko współpracuje z serbską agencją Beobasket. Tak jest i obecnie. To z niej wywodzą się zarówno trener Rajković, jak i powracający na parkiety PLK Penava. Niewiele brakowało, by tego lata do wrocławskiej drużyny trafiło dwóch kolejnych zawodników, którzy są reprezentowani przez tę grupę menedżerską.
To znany z występów w Zastalu Zielona Góra Serb Nemanja Nenadić i jego rodak Dusan Ristić. Śląsk był bardzo blisko pozyskania szczególnie tego pierwszego zawodnika. Decyzję Nenadicia o podpisaniu kontraktu z francuskim Chalon określono nam, że zapadła o „23:55”, tuż przed planowanym związaniem się na rok ze Śląskiem. Z tym samym klubem związał się również Ristić, z którym także prowadzone były negocjacje, lecz w jego przypadku od początku ich ostateczny sukces wydawał się mniej prawdopodobny. Cóż, centrzy z gabarytami 213 centymetrów swoje kosztują.
Gwoli wyjaśnienia – jak udało nam się ustalić, Nenadić rzeczywiście planowany był jako gracz na pozycję „2/1”, zatem w przypadku finalizacji jego transferu – we Wrocławiu nie byłoby Kenny’ego Blacksheara.
Beobasket ma w swojej ofercie wielu zawodników z różnych poziomów koszykarskiej drabiny i zarobków, ale w tym momencie nie zapowiada się, by to właśnie z tej agencji mieli pojawić się w Śląsku nowi zawodnicy.
Innym przykładem transferu, który tego lata we Wrocławiu nie został sfinalizowany jest oczywiście przegrana walka o podpis Aleksandra Dziewy. Reprezentant Polski przynajmniej częściowo rozwiązałby problemy wrocławian w strefie podkoszowej, lecz ostatecznie wybrał umowę zaproponowaną przez Kinga Szczecin.
Po co ta panika?
Ale może kibice Śląska martwią się zupełnie niepotrzebnie, a my obecnie jedynie podkręcamy panikę?
„Połowa sierpnia to bardzo zły moment dla polskich klubów na kontraktowanie obcokrajowców, gdyż zazwyczaj są to gracze z wcześniejszych list agencyjnych, którzy do tego momentu nie byli dla innych klubów graczami pierwszego wyboru. Znacznie lepszym jest przełom sierpnia i września, gdy agencje będą dosyłać także oferty zawodników, którym nie udało się znaleźć pracy w lepszych i bardziej cenionych ligach od PLK, a którzy do tej pory nie byli w Polsce proponowani” – tak obecną sytuację rynkową, z którą zmaga się Śląsk przedstawiła nam osoba doskonale zorientowana na krajowym rynku.
Może zatem po drugiej stronie tej bardzo wysoko zawieszonej liny na działaczy, trenerów i kibiców Śląska będą czekać wymarzone nagrody? Powinniśmy się o tym przekonać w ciągu najbliższych kilkunastu dni.
13 komentarzy
Coś jest ewidentnie nie tak. Z klubu odchodzą fajni, młodzi perspektywiczni zawodnicy, a nie chcą przychodzić inni mający alternatywne opcje. Analogicznie nie wierzę, że w przypadku Dziewy chodziło tylko o pieniądze. Sztab szkoleniowy również zagadka – ciagle rotacje, odejścia.
Siła spokoju
Marek, jak nie przychodzą młodzi? A Kulikowski, Bogucki, Soprano, Blackshear? Jeszcze niedawno redaktorzy pisali, że. a Dziewę Śląsk ma 600tyś za sezon, a to jest 150tyś $.
Poczekajmy do ogloszenia transferow , wtedy ocenimy poczynania Slaska. Na razie zrobili dobre transfery.
Też myślę, że transfery są lepsze niż w zeszłym roku.
No i jeszcze dadzą najtańsze bilety na ten słaby Śląsk po 100 zł 🙂 na eurolige na Barcelonę gdzie ma cel zapewne wygranie tej ligi bilety były w promocji jak się kupowało na kilka meczów po około 70 zł także ten klub to liczy że strategicznym sponsorem klubu będzie kibic 😉
Nie mogę już patrzeć na ból, który roznosi Pan po wielu miejscach Internetu, dlatego na fali empatii zapraszam do wspólnego wypadu na jakieś domowe spotkanie Śląska. Proszę dać znać, kiedy zapragnie Pan obejrzeć tych przepłaconych nieudaczników :), a ja rozbiję świnkę – skarbonkę i zakupię dwa bilety :).
to się kupy gnoju nie trzyma. na dziewę mieli 170 k$ a szukają PG za 120 k? tzn jakby podpisali dziewę to zostałoby 70 k$ na rozgrywajka bez SG? tu jest potrzebny PG z trójką na poziomie 17-20k$, drugi C za 10k$ i pewnie SG we wrześniu.
jak nie masz kasy to po kiego grzyba trzymasz drugą drużynę ? to jakieś 1,5 mln zł. w PLK każdy kłamie w sprawie budżetu. król twierdzi że ma mniej niż 4 mln na zawodników, Śląsk niby cały budzet koło 10 mln ma, ale szuka promocji( cały ten skład co ma to maks 2-2.5 mln zl).
Temu Byantowi płacili 360k zł za sezon, w amatorskiej 1 lidze! To nie brak pieniędzy jest problemem WKS ale to jak nieudolnie zarządzają budżetem.
„Temu Byantowi płacili 360k zł za sezon, w amatorskiej 1 lidze!”. Tia, i do tego Urbancard na 19 ( Orbita, Mieszczańska i Hala Stulecia na jednej trasie) oraz mieszkanie w okolicach Ogrodu Botanicznego dzielone z kolegą z I ligi. Rozumiem, że nienawiść zaślepia, ale nie potrafię sobie wyobrazić, jak głęboka musiała być krzywda, która ją wywołała…
Problemem WKS nie jest brak pieniędzy tylko gamonie, którzy nie potrafią znaleźć zawodników. Biedniejsze kluby PLK potrafią ściągać dobrych grajków za mniejsze kwoty ale Lizak i jego przydupasy – nie.
uspokój się szczuju
CZTERY MEDALE W CZTERY SEZONY. Fakt, nieudolni są. Pokaż szczuju drugi taki zespół w lidze.