Sklasyfikowanie Anwilu z drugim najlepszym bilansem wśród zdobywców drugich miejsc z automatu przypisało włocławski zespół do grupy N kolejnej fazy, gdzie czekali już zwycięzcy innych grup: belgijskie Spirou Basket i niemieckie MHP Riesen Ludwigsburg.
Ostatniego rywala Anwilu wyłonić miała tabela drugich miejsc, z zastrzeżeniem, że zespoły nie mogą rywalizować ze sobą ponownie, jeśli mierzyły się w tej samej grupie pierwszej fazy. W ten sposób Anwil ominął francuskie i Dijon, i greckie Maroussi. Czwartym zespołem grupy N zostali rewelacyjny w tym sezonie Szwajcarzy – Fribourg Olympic.
Kim są rywale Anwilu?
MHP Riesen Ludwigsburg, czyli 6 mln euro budżetu
Niemiecki zespół wywalczył awans do kolejnej rundy z pierwszego miejsca w grupie dopiero w środę, pokonując w ostatniej kolejce Dijon (93:81). Z Francuzami Riesen wygrali zresztą dwukrotnie, a ich jedyna pucharowa porażka to sensacyjna wpadka w Szkocji, w meczu przeciwko tamtejszym Gladiators (skąd kibice i koszykarze Anwilu to znają?).
Niemiecki zespół nieźle spisuje się w tym sezonie Bundesligi – z bilansem 4-3 jest w górnej połówce tabeli, zajmując obecnie 7. miejsce.
W poprzednich sezonach klub z południa Niemiec mierzył w Europie znacznie wyżej, trzykrotnie z rzędu wychodząc z grupy Ligi Mistrzów FIBA. Ćwierćfinalista poprzedniego sezonu Bundesligi grał zresztą w Final Four BCL w latach 2018 i 2022. W zeszłym sezonie Ludwigsburg w grupie Ligi Mistrzów mierzył się z Kingiem Szczecin, w sezonie 2018/19 z Anwilem, a w sezonie 2016/17 z Zastalem. Sezon wcześniej Ludwigsburg zagrał mecze z zielonogórskim klubem w EuroCup. W każdym z tych przypadków zespoły dzieliły się wygranymi.
W niemieckim zespole w tym sezonie panuje spore zamieszanie i zmiany w składzie następują z meczu na mecz. Najważniejszymi graczami dotychczas byli Amerykanie Ezra Manjon (PG, 183/23), Justin Simon (G/F, 196/28) i Joel Scott (F, 201/23).
Z niemal sześcioma milionami euro budżetu, o których w październiku pisały lokalne media, Ludwigsburg jest nie tylko faworytem grupy N drugiej fazy rozgrywek, ale także jednym z grona faworytów do zdobycia FIBA Europe Cup. Ale, jak pokazali Gladiators – także zespołem do pokonania!
Spirou Basket Charleroi, czyli awans kuchennymi drzwiami
Belgijski zespół wygrał grupę G rozgrywek, gdzie miał w zasadzie tylko jednego bardzo wymagającego rywala – greckie Maroussi. Jedyna porażka zespołu z Charleroi w pierwszej fazie miała miejsce wczoraj, ale nie mogła nic już w układzie tabeli zmienić. Pozwoliła za to ateńskiemu zespołowi uniknąć eliminacji. W lidze Beneluksu (BNXT) Spirou radzą sobie zaskakująco słabo – wygrali tylko 4 z dziewięciu meczów. Warto też wspomnieć, że sam udział w FIBA Europe Cup Belgowie zawdzięczają wejściu kuchennymi drzwiami, po przegranym kwalifikacyjnym dwumeczu z… portugalskim Sportingiem.
Czego o Belgach na pewno nie można powiedzieć, to tego, że nie mają doświadczenia w pucharach. W ciągu ostatnich kilkunastu lat zaliczyli występy w Eurolidze, EuroCup, Lidze Mistrzów i FIBA Europe Cup. Po kilku słabszych sezonach bez medalu ligi belgijskiej i kilkuletnim rozbracie z pucharami, w bieżących rozgrywkach klub z Charleroi przypomina o sobie w Europie.
Skład belgijskiego zespołu jest typową mieszanką, którą można zobaczyć w lidze BNXT – solidni lokalni gracze, Europejczycy na dorobku i raczej nieograni w Europie Amerykanie. Zawodnicy, na których warto zwracać największą uwagę to Amerykanin Cobe Williams (PG, 183/24), Holender Sander Hollanders (G, 194/23) i bułgarski niespełniony talent Yordan Minchev (F, 202/26).
Ostatnie pojedynki Charleroi z polskimi drużynami oglądaliśmy niemal przed dekadą – w sezonie 2016/17 z Belgami w Lidze Mistrzów dwukrotnie przegrywał mistrz Polski z Zielonej Góry. Dziś Spirou wydaje się zespołem, który nie będzie powodował we włocławskich kibicach przesadnego niepokoju.
Fribourg Olympic, czyli „nigdy nie lekceważ szwajcarskiej koszykówki”
Szwajcarska koszykówka w Europie ma status raczej egzotycznej, a jej jedynym reprezentantem na arenie międzynarodowej jest właśnie zespół z Fryburga. Pewne drugie miejsce w grupie C i pozostawione w tyle zespoły z Antwerpii i rumuńskiej Constanty mogą być odebrane jako mała niespodzianka. Szwajcarzy w tej stawce przegrywali tylko z czołową w tym sezonie drużyną ligi francuskiej – Cholet.
Sześciokrotny z rzędu mistrz Szwajcarii (łącznie 22 tytuły w historii) w swojej lidze nie znajduje ostatnio równych sobie rywali. Tak jest także w tym sezonie, w którym klub z Fryburga jeszcze nie przegrał. Mimo że koszykówka w kraju Helwetów nie stoi na najwyższym poziomie, mistrz Szwajcarii w ostatnich latach w pucharach jest obecny regularnie – i to nie tylko w FIBA Europe Cup.
W sezonie 2018/19 Szwajcarzy wygrali 3 mecze BCL, grali także w EuroCup. W rozgrywkach 2020/21 FIBA Europe Cup, – w sezonie, o którym włocławscy kibice nie chcą sobie przypominać – zespół z Fryburga wygrał z Anwilem w covidowej bańce rozegranej w Hali Mistrzów. Oba zespoły awansowały potem do fazy pucharowej. W poprzednim sezonie w tureckim turnieju kwalifikacji Ligi Mistrzów Legia Warszawa wyeliminowała Fribourg w pierwszej rundzie, wygrywając 11 punktami.
Najważniejsi zawodnicy tej ekipy to Amerykanie: Eric Nottage (PG, 187/29), Ross Williams (G, 178/24) i mający nigeryjskie korzenie Mezie Offurum (F, 201/24). Co warte podkreślenia, we Fryburgu jest tylko czterech obcokrajowców i duży wkład w tegoroczne sukcesy zespołu mają lokalni gracze.
Rozgrywki drugiej fazy FIBA Europe Cup ruszą w grudniu, po przerwie reprezentacyjnej. Anwil rozpocznie walkę od potencjalnie najtrudniejszego starcia – wyjazdowego z Ludwigsburgiej. Czeka go 6 ciekawych meczów i trzech interesujących rywali.
Każdy inny plan niż awans do ćwierćfinału nazwalibyśmy zbyt ostrożnym! W najlepszej ósemce rozgrywek zagrają dwa najlepsze zespoły grupy.
2 komentarze
Miejsce dla wszystkich polskich zespołów, 4 Liga Europejska, zapomniana przez Boga i kibiców.
Od czegoś trzeba zacząć. W Eurolidze grają po topowe 2-3 zespoły z najlepszych krajów, w eurocup po kolejne 2, w BCL zespoły 5-8 z mocnych lig i mistrzowie z kilku słabych lig. W FEC gra ktokolwiek z mocnych lig i nie-medalowe drużyny ze słabych lig. Czyli nasze mocne kluby są na poziomie plus/minus…. spadkowiczów z mocnych lig. Nie zdziwię się gdy za rok wszystkie kluby z PL wylądują w FEC (przegrane eliminacje BCL też lądują w FEC). Niemniej, od czegoś trzeba zacząć wygrywanie. Sam Anwil nie wygląda źle, ten trener ma pomysł. Choć nie wiem, czy wytrzymają tempo do końca bez kontuzji. W lidze mają szczęście: Trefl i King się chwieją, Legia wygląda słabo, Arka tonie, Czarni i Spójnia grają zygzakiem, a Śląsk zaczął z falstartem. Wciąż za dużo przypadkowości w tym wszystkim…