Dziki Warszawa w swoim międzynarodowym debiucie są krok od dość spektakularnego sukcesu. Dwa tygodnie temu przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy goście z Bamberga, nieco zmęczeni rozgrywanym dwa dni wcześniej meczem z berlińską Albą, wyglądali w Warszawie po prostu mizernie. Ostatecznie warszawski zespół wygrał z renomowanym rywalem, w przeszłości wielokrotnym mistrzem Niemiec i uczestnikiem Euroligi różnicą aż 21 punktów.
To ogromna zaliczka. Polskie zespoły rzadko mają aż taki komfort przed rewanżowymi spotkaniami w międzynarodowych dwumeczach. Różnica przekraczającą 20 punktów po pierwszym starciu w ostatnich 20 latach? Przypominamy sobie jedynie starcia toruńskich Pierników z Tsmokami z Mińska w kwalifikacjach Ligi Mistrzów w sezonie 2018/19.
Nieco mniejszą przewagą (+19) po pierwszym domowym meczu zeszłorocznego ćwierćfinału FIBA Europe Cup miała Legia w rywalizacji z hiszpańskim Bilbao. Niestety, drużyna prowadzona wówczas przez Marka Popiołka mecz rewanżowy przegrała prawie 30 punktami. Niech to będzie przestroga przed przesadnym hurraoptymizmem w kontekście środowego rewanżu Dzików w Niemczech.
Co się działo w obu klubach w ostatnich dwóch tygodniach, po meczu z początku marca? Dziki po sukcesie w ENBL poszły za ciosem. I to zdecydowanie! Zespół trenera Szablowskiego najpierw rozbił rewelację naszej ligi na trudnym terenie w Wałbrzychu, a w ostatniej kolejce nie bez kłopotów, ale jednak pokonał GTK Gliwice. Po wcześniejszej serii czterech porażek drużyna zanotowała więc trzy kolejne zwycięstwa.
Zespół z Bawarii po meczu w Warszawie zagrał ligowe 3 spotkania, ogrywając Frankfurt, euroligowy Bayern (cenny łup!), a w ostatnią sobotę ulegając na wyjeździe drużynie z Bonn. Aktualny bilans Bamberga to 10-13. Daje mu co prawda dopiero 16. miejsce w tabeli niemieckiej BBL, ale ze stosunkowo niewielką stratą do czołowej dziesiątki, dającej przepustkę do play-in.
W ostatniej kolejce Bundesligi słowacki trener Anton Gavel miał do dyspozycji dokładnie ten sam zestaw osobowy, który zagrał w hali Koło przed dwoma tygodniami. Bez żadnych nieobecności i luk. Gracze obwodu to Amerykanie Ronaldo Segu (PG, 183/26) – lider drużyny ze śr. 14 pkt. i 7 as., Noah Locke (G, 190/26) – druga opcja w ataku ze śr. 13 pkt., Kyle Lofton (G, 190/26) i niemiecki weteran Karsten Tadda (G, 191/37). Formację skrzydłowych tworzą tu Amerykanin Ibrahim Watson-Boye (G/F, 196/27) i Niemcy: Kevin Wohlrath (SF, 197/30), Moritz Krimmer (F, 202/25) i posiadający również australijski paszport, pozyskany niedawno Craig Moller (PF, 208/31). Pod koszem odnajdują się Amerykanie KeyShawn Feazell (F/C, 206/27), Brandon Horvath (F/C, 208/26) i Niemiec Filip Stanic (C, 206/27).
Bamberg dysponuje szerokim składem i po pewnych perypetiach zdrowotnych – m.in. kontuzjach Taddy i Locke, którego przez dużą część sezonu zastępował obecny gracz Śląska MaCio Teague – oraz po dołączeniu do składu Mollera zdaje się łapać wiatr w żagle. W składzie Dzików, w porównaniu do pierwszego meczu, zobaczymy co najmniej jedną zmianę – za kontuzjowanego Janariego Joesaara zagra zakontraktowany przed kilkoma dniami Alijah Comithier, który zaliczył piorunujący debiut w zespole w meczu z GTK (19 pkt., 3 as. w 21 minut gry).
Internetową transmisję przeprowadzi TVP Sport. Na zwycięzcę dwumeczu pomiędzy polską i niemiecką ekipą w Final Four czeka już Newcastle Eagles. Anglicy we wczorajszym rewanżu nie dali żadnych szans obrońcom tytułu ENBL z Bakken.